Politycy Solidarnej Polski wściekli się po wyroku TSUE. To nie politycy PiS tak naprawdę zdominowali prawicowe oburzenie, to ludzie Zbigniewa Ziobry dali wczoraj największy upust emocjom, atakując i premiera, i UE. Tak mała partia, która nie wiadomo, czy dziś samodzielnie dostałaby się do Sejmu, chciałaby decydować za Polaków. Oto jak przy okazji obnaża prawdziwą pozycję Mateusza Morawieckiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W Solidarnej Polsce jakby puściły wszystkie hamulce. W sobotę, jak zapowiedział Zbigniew Ziobro, jego partia "określi swoje czerwone linie w rządzie". – Premier Morawiecki zapewniał, że ani jedno euro nie będzie zablokowane. Pytam: gdzie są te pieniądze? Dlatego ich nie ma, bo zgodzono się na takie rozwiązania, które są teraz wykorzystywane – uderzał w szefa rządu i swojego bezpośredniego przełożonego.
Tuż po wyroku TSUE bez ogródek stwierdził, że Mateusz Morawiecki popełnił bardzo poważny polityczny, historyczny błąd, gdy zgodził się na te rozwiązania podczas szczytu UE w 2020 roku.
– Zbigniew Ziobro wie, że teraz może zrobić absolutnie wszystko, dlatego że tak jak było w filmie "Killer", Mateusz Morawiecki nie odda, bo nie może. Bo jest za słaby. Bo bez posłów Zbigniewa Ziobry PiS po prostu nie ma większości. Dlatego Zbigniew Ziobro przez najbliższe miesiące będzie w szalenie komfortowej pozycji. Wie, że ma absolutnie wszystkie karty w ręce – komentuje w rozmowie z naTemat Jan Strzeżek, rzecznik koła parlamentarnego Porozumienia.
Obecną pozycję premiera ocenia krótko: – Słabszej pozycji Morawieckiego chyba nie było, a mocniejszej już chyba nie będzie. Dziś Ziobro merda psem.
Do tego odnosi się także posłanka KO Katarzyna Lubnauer. – Mamy do czynienia z sytuacją, gdy Solidarna Polska pluje Premierowi Morawieckiemu w twarz, a on udaje, że to deszcz pada. Po to tylko, żeby utrzymać większość, która go utrzymuje na urzędzie premiera. Ale co ciekawe, mamy piękną sytuację opisaną kiedyś przez Terleckiego, że ogon merda psem– ocenia w rozmowie z naTemat.
Solidarna Polska ma 19 posłów. Nawet laik wie, o co chodzi. I widzi, jak coraz ostrzej na prawicy "leje się krew". Jeden z internautów zażartował: "Polacy, uważajcie! Orkan Solidarna Polska".
– Zakładając, że PiS nawet większość mu podkupi, to i tak nawet bez kilku głosów polityków związanych bezpośrednio z Ziobrą, PiS nie będzie miał większości. Dlatego teraz możemy się spodziewać festiwalu hasania Ziobry i mówienia absolutnie wszystkiego, na co ma ochotę. Tak się ta rozgrywka pokerowa ustawiła, że Ziobro, mimo że wchodził do niej z najmniejszym kapitałem, w tej chwili może się poszczycić trzymaniem w ręku co najmniej karety albo nawet pokera – zauważa Jana Strzeżek.
"Ziobro może robić wszystko"
Wiadomo, że konflikt na linii Ziobro-Morawiecki istnieje nie od dziś, ale ostatnio wszedł w ostrą fazę. "Ziobro poczuł krew w otwartej wojnie z Morawieckim?" – pisaliśmy kilka dni temu, gdy minister sprawiedliwości – dopytywany na jednej z konferencji o Polski Ład – stwierdził wręcz, że z całą pewnością jest to projekt autorski premiera Mateusza Morawieckiego. Przyznał też, że Solidarna Polska "z pewnym zaskoczeniem" przyjęła informacje o licznych problemach, które pojawiły się w związku z wprowadzaniem w życie programu.
Ale po wyroku TSUE i Ziobro, i jego politycy dostali wiatru w żagle. Usłyszeliśmy, że dzień wyroku, to "ponura i zła data, która negatywnie zapisze się w historii UE". Że jeśli dalej ten proces będzie tak postępował, Polska może stracić niepodległość. – Nie pozwolimy, aby Polsce przy pomocy mechanizmu szantażu odbierano wolność i demokrację – grzmiał Ziobro.
Jak donosi "Wyborcza", Solidarna Polska chce nawet dymisji ministra ds. UE Konrada Szymańskiego, a rykoszetem powinien dostać też wiceszef MSZ Paweł Jabłoński, którzy są stronnikami unijnej polityki premiera Mateusza Morawieckiego. "Jesteśmy częścią koalicji, ale chcemy dymisji winnych, czyli Szymańskiego i Jabłońskiego" – usłyszała dziennikarka Agata Kondzińska w Solidarnej Polsce.
– Podejrzewam, że przez najbliższe miesiące będzie siłowanie się między Placem na Rozdrożu, gdzie mieści się Ministerstwo Sprawiedliwości, a Alejami Ujazdowskimi, gdzie mieści się Kancelaria Premiera. Bo mimo, że dystans między tymi budynkami nie jest duży, to dystans między Mateuszem Morawieckim i Zbigniewem Ziobro jest bardzo duży i będzie się tylko powiększał. Morawiecki nie jest w stanie w jakikolwiek sposób kontrować swojego ministra. A Ziobro może robić wszystko i nikt mu tego nie zakaże. Hulaj dusza, piekła nie ma – mówi Jan Strzeżek.
Politycy Solidarnej Polski o wyroku TSUE
Jak reagują inni politycy Solidarnej Polski? – Minister Zbigniew Ziobro mówi, jak jest. Powiedział prawdę i powtórzył to, co Solidarna Polska mówi od długiego czasu – komentował w SE wiceminister Michał Woś.
– Są pewne granice, które dla Ministerstwa Sprawiedliwości i Solidarnej Polski są nie do przekroczenia. Bezprawne żądania anarchizacji polskiego systemu sądownictwa kierowane przez UE, czyli możliwość kwestionowania statusu sędziego przez innego sędziego i bezkarność w tym obszarze, nie uzyskają aprobaty i ministerstwa, i Solidarnej Polski – zareagował wiceminister SP Sebastian Kaleta.
Uderzanie w UE, w premiera, to jedno. Ale było też uderzenie w prezydenta. Kilka dni temu europoseł Patryk Jaki stwierdził, że żałuje głosowania na Andrzeja Dudę. – Jest mi wstyd, że głosowałem na prezydenta Andrzeja Dudę, mimo że widziałem jego słabości; proponowane przez niego rozwiązania dot. zmian w ustawie o SN, spowodują niewidziany w Polsce od dekad chaos – stwierdził.
– Jeżeli ktoś proponuje tego typu ustawę, to jak to można nazwać? Osłabianie własnego państwa, wprowadzanie chaosu? Zdradą, jak piszą niektórzy? To jest pytanie retoryczne – analizował polityk Solidarnej Polski.
Jan Strzeżek uważa, że te emocje, to nie wściekłość. – To przemyślana strategia Solidarnej Polski, która stara się pozycjonować na prawo od PiS, w myśl starej zasady Jarosława Kaczyńskiego, że na prawo od PiS nie może być nic. Ziobro wie, że teraz musi zbudować sobie pozycję, która sprawi, że będzie niezbędny dla ułożenia kolejnych list PiS w 2023 roku, więc teraz będzie się bawił w dowolny sposób, który tylko go do tego celu przybliży – komentuje,
– Wie, że jeśli będzie bierny i będzie potulnym współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego to na listach go nie będzie. Bez któregokolwiek z ministrów i polityków Solidarnej Polski, jeżeli chociaż dwóch nie przyszłoby na głosowanie, to PiS nie ma większości – podkreśla.
Reakcje PiS i pozycja Morawieckiego
Przy tym wszystkim reakcje po stronie PiS wydają się takie, jakby ich nie było. Bardzo miękkie.
Jarosław Kaczyński, co prawda powiedział w ostatnim wywiadzie, że jest zawiedziony słowami Ziobry. – Dziwię się panu ministrowi, ale takie rzeczy się zdarzają. Mamy różne poglądy, ale namiot jest szeroki – stwierdził. Ale jednocześnie wskazał winnych Polskiego Ładu: – Błędem fundamentalnym było to, że powierzono przygotowanie systemu ludziom, którzy – jak mi się wydaje – byli całkowicie niezainteresowani tym, aby przedsięwzięcie się udało.
Kogo miał na myśli?
– Premier Morawiecki już nic nie może. W tej chwili jest w takiej pozycji, że jest zupełnie na łasce i to nie tylko Ziobry. Skoro Kaczyński mówi w wywiadzie, że Polski Ład musiał robić w rządzie ktoś, komu na tym nie zależało, to przypomnijmy, że głównym odpowiedzialnym za Polski Ład był Premier Morawiecki – przypomina Katarzyna Lubnauer.
– Wszyscy wiedzieli, że projekt powstaje nie w Ministerstwie Finansów tylko w jednostce podległej premierowi i to KPRM ma więcej wspólnego z Polskim Ładem niż Ministerstwo Finansów. Kościński poleciał, ale w całym PiS jest świadomość, że to Morawiecki zawinił. A jeśli zawinił, to kawałek po kawałku odbiera mu się poszczególne funkcje, tak jak przekazanie Sasinowi nadzoru nad gospodarką. A jednocześnie doprowadza się do sytuacji, że wszyscy już wiedzą, że jest już tylko premierem tymczasowym – komentuje posłanka.
Być może zostanie do końca kadencji, ale nie jest już premierem z którym Kaczyński wiąże nadzieje, że będzie delfinem po nim. Nikt nie ma takiego wrażenia, w związku z tym jego pozycja jest słaba
Jan Strzeżek:– Nie jest tajemnicą, że Mateusz Morawiecki nie jest samodzielnym politykiem, że jego kariera w PiS jest oparta na tym, że Jarosław Kaczyński pozwala mu budować mocną pozycję. Gdyby tylko Jarosław Kaczyński na chwilę się odwrócił to podejrzewam, że przyjaciele Mateusza Morawieckiego z PiS w kilka dni by go wykończyli. Cały czas jest traktowany jako człowiek z zewnątrz. To nie jest osoba, która przeżyła razem z Suskim, Brudzińskim, Kamińskim wiele kampanii wygranych i przegranych, tylko do polityki pisowskiej wszedł w momencie, gdy PiS wygrał wybory. Niechęć do Mateusza Morawieckiego jest gigantyczna.
Niektórzy obserwują, że w TVP jakby częściej zaczęła się pojawiać Beata Szydło.
– Nie ma co ukrywać, że Jacek Kurski nie jest największym fanem Morawieckiego. . Dowodem na potwierdzenie tej tezy w ostatnich dniach jest wypuszczenie kilkusekundowego filmiku w Wiadomościach, gdzie premier dziwnie patrzy na Macierewicza. Jacek Kurski nie puszcza takich rzeczy przypadkiem – uważa.
Jakie poparcie ma Solidarna Polska
Wracając do Solidarnej Polski. Sama partia ma pewnie niewielkie poparcie społeczne. Jeden z ostatnich sondaży wskazywał na ok. 1 proc. Wielu internautów burzy się i zwraca na to uwagę w komentarzach. "Śmiesznym jest, że SP, która ma poparcie w granicach błędu statystycznego, wypowiada się na temat wyroku TSUE w imieniu całego narodu" – to jeden z wielu podobnych.
– Na przestrzeni pół roku sondaże dawały nam od 0 do 2 proc. Podejrzewam, że w przypadku Solidarnej Polski jest podobnie. Gdyby wycięli ich z TVP, a był już taki moment, gdy Ziobry i SP przez cztery miesiące nie było w mediach publicznych, to nie miałby gdzie kontaktować się z radykalnym elektoratem. Podejrzewam, że wtedy sondaże nie weszłyby powyżej procenta, półtora – ocenia polityk Porozumienia.
Ale dziś – oprócz wojny w Zjednoczonej Prawicy i słabnącej pozycji Morawieckiego – rozgrywa się walka o polską pozycję i wizerunek w UE oraz o miliardowe fundusze, które tracimy.
–Widać wyraźnie, że Ziobro się zaciął, że może się okazać, że w ogóle nie dostaniemy tych pieniędzy, ponieważ będzie bronił Izby Dyscyplinarnej jak niepodległości. Albo zgodzi się na jej likwidację, ale ceną tak naprawdę będzie zlikwidowanie Sądu Najwyższego jaki znamy. A pieniądze z KPO to pieniądze wszystkich Polaków, a nie z całym szacunkiem pana Janusza Kowalskiego, czy Ziobry. Chcę widzieć te pieniądze jak idą na służbę zdrowia, na zieloną transformację czyli tańszą energię, na cyfryzację. One miały być przeznaczone na takie cele – mówi Katarzyna Lubnauer.
Uważa, że widać, iż szef Solidarnej Polski doszedł do wniosku, że PiS i tak następne wybory przegra i Kaczyński nie będą brać takiego balastu jakim jest Ziobro. – Dlatego Ziobro postanowił się wywindować na różnicach. Na celu może być również współpraca z Konfederacją. Tylko że my, jako Polacy, nie powinniśmy zapłacić za ambicje polityczne Ziobry. Taki rząd, jak obecnie Pokłóconej Prawicy, nie nadaje się do rządzenia, tylko krótkotrwałego utrzymywania władzy – mówi posłanka.