Samozwańczy przedstawiciele nieuznawanych republik Ługańska i Doniecka oficjalnie poprosli Rosję o pomoc wojską. "Może to być apel potrzebny dla rosyjskiej Rady Federacji i Rady Bezpieczeństwa" – przekazał amerykański dziennikarz Christopher Miller. Władze Kremla wydały także komunikat o "rozbiciu grupy dywersyjno-rozpoznawczej" z Ukrainy, choć ta zaprzecza, by prowadziła działania militarne na granicy.
Reklama.
Reklama.
Według licznych scenariuszy Władimir Putin szuka pretekstu na wprowadzenie armii na teren Ukrainy. Liczne, choć fałszywe, powody zaczynają dawać mu separatyści z Doniecka i Ługańska
Od kilku dni strona ukraińska jest oskarżana o regularne otwieranie ognia, a także agresję wobec obywateli z obwodu ługańskiego i donieckiego
Jeden z liderów separatystów Eduard Basurin oficjalnie poprosił Rosję o pomoc wojskową. Równolegle ogłoszono rozbicie ukraińskiej "grupy operacyjno rozpoznawczej", choć Ukraina zaprzecza, by kierowała jednostki na granicę z Rosją
Oficjalnie poprosili Rosję o pomoc. Władimir Putin otrzymał potrzebny pretekst?
– W Donbasie jest wojna, sytuacja jest krytyczna. Potrzebujemy rosyjskiej pomocy finansowej i wojskowej – ogłosił przedstawiciel nieuznawanej na świecie Donieckiej Republiki Ludowej Eduard Basurin.
Warto podkreślić, że apel ten może dać władzom Rosji długo wyczekiwany powód, by wprowadzić wojska do Donbasu. Oficjalnie terytorium to należy do Ukrainy.
W rozmowie z naTemat gen. dyw. Wojska Polskiego Roman Polsko wytłumaczył, że właśnie rozregulowanie granic naszego sojusznika jest głównym celem Władimira Putina.
- To okręgi, w których Putin prowadzi działania bardzo agresywne. Celem jest destabilizacja Ukrainy, rozregulowanie jej granic i uniemożliwienie jej wstąpienia do NATO - powiedział.
"Marionetkowe 'rządy' Doniecka i Ługańska apelują do Rosji o 'pomoc wojskową'. Może się to wydawać głupie, ponieważ ich siły zbrojne są zasadniczo przedłużeniem rosyjskich. Ale może to być apel potrzebny dla rosyjskiej Rady Federacji i Rady Bezpieczeństwa" - napisał amerykański dziennikarz Christopher Miller.
Liderzy samozwańczych republik mieli udać się do Rosji, by opracować dalszą strategię wobec Ukrainy. Co więcej, według komunikatów Kremla doszło do "rozbicia grupy dywersyjno-rozpoznawczej z Ukrainy". W wyniku działań siły rosyjskie miały zabić pięciu żołnierzy oraz zniszczyć dwa wozy bojowe.
Rzecznik ukraińskich sił zbrojnych zdementował jednak doniesienia, zapewniając o braku jakichkolwiek działań militarnych na granicy na Rosją.
Ostatnią szansą na deeskalację konfliktu jest szczyt na linii Biden-Macron-Putin. Z inicjatywy Francji głowy Rosji i USA ponownie usiądą przy stole, by omówić sytuację we wschodniej Europie.
Joe Biden przystał na organizację przedsięwzięcia pod jednym warunkiem. Jeśli Putin zdecyduje się na inwazję, strona amerykańska nie weźmie udziału w negocjacjach. W zamian za to, od razu nałoży na Rosję dotkliwe sankcje.