nt_logo

"My nie mamy demokracji, my mamy monarchię". Oto szczery portret zbuntowanego "pokolenia Putina"

Ola Gersz

26 lutego 2022, 19:50 · 12 minut czytania
– Mam 18 lat. Putin jest u władzy od ponad 18 lat. Szłam do szkoły – był u władzy. Skończyłam szkołę – był u władzy. Jest u władzy całą wieczność – mówi bohaterka dokumentu "Russia's Millennium Children" z 2019 roku. To jedna z milionów młodych Rosjan z pokolenia Putina – ludzi urodzonych i wychowanych podczas jego ponad 22-letnich rządów. Jak można to pokolenie opisać? Jako podzielone, zbuntowane, żyjące w strachu i... karmione propagandą od swoich narodzin.


"My nie mamy demokracji, my mamy monarchię". Oto szczery portret zbuntowanego "pokolenia Putina"

Ola Gersz
26 lutego 2022, 19:50 • 1 minuta czytania
– Mam 18 lat. Putin jest u władzy od ponad 18 lat. Szłam do szkoły – był u władzy. Skończyłam szkołę – był u władzy. Jest u władzy całą wieczność – mówi bohaterka dokumentu "Russia's Millennium Children" z 2019 roku. To jedna z milionów młodych Rosjan z pokolenia Putina – ludzi urodzonych i wychowanych podczas jego ponad 22-letnich rządów. Jak można to pokolenie opisać? Jako podzielone, zbuntowane, żyjące w strachu i... karmione propagandą od swoich narodzin.
Coraz więcej młodych Rosjan buntuje się przeciwko Władimirowi Putinowi Fot. Kadr z YouTube / DW Documentary
  • "Russia's Millennium Children" to film dokumentalny Irene Langemann z 2019 roku o pokoleniu Putina, czyli młodych Rosjanach urodzonych po 31 grudnia 1999 roku, dniu, w którym Władimir Putin przejął w Rosji władzę.
  • Jak informował w 2020 roku amerykański dwumiesięcznik "Foreign Policy" na podstawie przeprowadzonych niecałe dwa lata temu sondaży, najbardziej krytyczną grupą wobec rządów Władimira Putina są osoby w wieku od 18 do 24 lat (49-50 proc. niezadowolonych).
  • W dokumencie "Russia's Millennium Children" poznajemy pięcioro młodych Rosjan z pokolenia Putina. Są wśród nich: antyrządowi aktywiści, krytycy Putina, którzy stronią od aktywizmu, ale marzą o lepszym życiu oraz zagorzali fani Władimira Władimirowicza.
  • Irene Langemann pokazuje też przykłady propagandy, jaką przez całe swoje życie karmieni są młodzi Rosjanie urodzeni na początku kariery politycznej Putina.

31 grudnia 1999 roku Borys Jelcyn ustąpił ze stanowiska i zrobił coś, czego podobno później żałował: wybrał Władimira Putina na swojego następcę. Tak rozpoczęła się nowa era w historii Rosji. Era Putina, która ponad 22 lata później, 24 lutego 2022 roku, zapisze się w historii powszechnej krwawymi literami: inwazją na Ukrainę.

22 lat władzy Putina oznacza, że pod jego rządami wychowało się całe pokolenie Z (przez niektórych zaliczane jeszcze do millenialsów). Pokolenie Putina, które spędziło z Władimirem Władimirowiczem u steru całe swoje życie. Gdy szli do przedszkola, Rosją rządził Putin. Gdy kończyli szkołę, Rosją rządził Putin. Gdy szli na studia, wchodzili w pierwsze związki i podejmowali pierwsze prace zarobkowe – Rosją rządził Putin.

Ale jakie są te putinowskie "zetki"? Wierne i bierne? Związane z ojczyzną i śniące marzenia o imperialnej, wielkiej Rosji? Zbuntowane i wychodzące na ulice z antyrządowymi plakatami w rękach? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć odpowiedzieć rosyjska reżyserka Irene Langemann w swoim filmie dokumentalnym "Russia's Millennium Children" z 2019 roku, który w krótszej wersji dostępny jest na YouTube.

Dwa wyjścia: protest lub emigracja

Federacja Rosyjska, populacja na dzień 25 lutego 2022 roku: 146 037 600. To nieznacznie mniej niż na początku nowego wieku, kiedy oficjalna liczba Rosjan wynosiła 146,404,903. To właśnie na przełomie dwóch wieków, 31 grudnia 1999 roku, narodziło się pokolenie Putina. Ich rodzice raczej nie spodziewają się wtedy, że ten niepozorny były funkcjonariusz KGB, który w sierpniu został premierem, a ostatniego dnia roku pełniącym obowiązki prezydenta, będzie u władzy przez ponad dwie dekady. Dekady, które każdy Rosjanin ocenia inaczej.

Wśród dzieci, które przychodzą na świat w hucznego i mocno zakrapianego sylwestra witającego nowy wiek, jest Polina z Żeleznogorska, zamkniętego miasta na Syberii. Ma rude włosy wygolone po bokach i tunel w uchu, lubi śpiewać i grać na pianinie. – Putin był tutaj przez całą wieczność – mówi 18-letnia (podczas kręcenia dokumentu) dziewczyna. Podkreśla, że lubi fakt, że urodziła się "wyjątkowego dnia".

O czym marzy? O ucieczce z miasta, w którym się dusi. – Nasze społeczeństwo jest bardzo konserwatywne. Wciąż żyjemy w wielu schematach, które pozostały po Związku Sowieckim. Moja mama buduje satelity, mój tata utylizuje bomby atomowe. W naszym mieście są dwie fabryki. Jedna buduje satelity, druga utylizuje bomby atomowe – śmieje się.

Z kolei 4 668 kilometrów od Żeleznogorska, w europejskim Petersburgu, mieszkają bliźnięta. Taya i Egor. Ona chodzi do angielskiego liceum, uwielbia język angielski oraz niemiecki i chce być tłumaczką. On uczy się w szkole gastronomicznej. – Byłam raz w Austrii, Francji i Finlandii. Najciekawszą podróżą była dla mnie ta do Austrii. Pojechałam na szkolną wymianę. Dzieciaki w naszym wieku wydają się być tam dojrzalsze – to z powodu ich mentalności. O nas nie możesz tego powiedzieć – mówi w "Russia's Millennium Children" różowowłosa Taya.

Zarówno Polina, jak i bliźnięta negatywnie oceniają współczesną Rosję. Dla Poliny najważniejsza jest wolność myśli. – Moi rodzice wychowali się w czasach, kiedy mówiono im, co myśleć. Próbowano każdego zniżyć do tego samego poziomu – ocenia nastolatka. Ona, w przeciwieństwie do swojego ojca, wierzy w równość płci, tolerancję i brak uprzedzeń. Marzy o Rosji, które będzie hołdować takim wartościom, ale w politykę ani aktywizm się nie miesza. Chce być po prostu wolna i szczęśliwa.

Czytaj także: Od dojścia do władzy aż po wojnę. 7 dokumentów, które pokazują prawdziwe oblicze Putina

– Nasze pokolenie nie wie, jak żyć inaczej. Całe nasze życie żyliśmy pod rządami Putina. Ciężko jest, gdy nie mamy porównania – mówi z kolei Taya. Mają jednak internet, dzięki któremu są bardziej otwarci na świat niż ich rodzice czy dziadkowie. Zarówno ona, jak i jej brat Egor są zdania, że w putinowskiej Rosji dzieje się źle. – (Putin) zbudował ze swoimi ludźmi cały korupcyjny system. Rządzi już tak długo, że niewiele da się zmienić. My nie mamy demokracji, mamy monarchię – stwierdza nastolatka.

Egor dodaje, że niezadowoleni mają dwa wyjścia: protesty lub emigracja. Rok wcześniej wspierali ruch opozycyjnego działacza Aleksieja Nawalnego, monitorowali wybory. Teraz wycofali się z aktywizmu, bo po prostu się boją – znają przypadki, kiedy ludzi aresztowano za wymierzone w Kreml komentarze w internecie. W 2019 roku Władimir Putin podpisał bowiem ustawę, która przewiduje karę za znieważanie władz w internecie i rozpowszechnianie "fake newsów". Taya i Egor nie widzą dla siebie przyszłości w ojczyźnie.

"Putin i jego gang to prawdziwi kryminaliści"

Według badania (przeprowadzonego przez CEPA – red.) w ostatnich latach młodsi Rosjanie stali się grupą najbardziej niezadowoloną z systemu politycznego Rosji. Jednak przeszkody, które do tej pory nie pozwalały millenialsom i pokoleniu Z na zreformowanie systemu, nadal istnieją.

Po pierwsze, jest to już sama liczebność młodszych pokoleń, które – dzięki dziesięcioleciom niskiego wskaźnika urodzeń – stanowią niewielką mniejszość w rosyjskim społeczeństwie. Młodych ludzi, którzy będą skutecznie naciskać na fundamentalną zmianę, może zwyczajnie nie wystarczyć. Po drugie, wielu młodych Rosjan powstrzymuje się od aktywnego udziału w polityce i angażuje się w nią dopiero po trzydziestce.

Tak o młodych Rosjanach pisał w 2020 roku amerykański dwumiesięcznik "Foreign Policy". Na to że ma rację, wskazuje kolejna bohaterka dokumentu "Russia's Millennium Children". Licealistka Kamilla jest mocno zaangażowana w politykę i aktywizm, nie boi się głośno mówić, że to Moskwa odpowiada za śmierć Borisa Niemcowa. Jednak w swoim otoczeniu jest mniejszością. Musiała nawet opuścić szkołę i przejść na nauczanie domowe, bo była prześladowana przez koleżanki i kolegów, którym nie podobały jej się zdecydowane, antyrządowe poglądy.

Czytaj także: Rosyjskie "House of Cards". Te archiwalne nagrania pokazują, jak sprytnie Putin doszedł do władzy

– W naszym kraju możesz zginąć przez to wszystko, co się dzieje. Wszystko jest zniszczone – od gospodarki po ławki przed blokami mieszkalnymi. Moim zdaniem winni są za to Putin i jego gang. Każdy ich tak nazywa, bo to gang oszustów, który doszedł do władzy. Dzielą pieniądze jak chcą, są zamieszani w zabójstwa. To kryminalna organizacja, która stosuje groźby, morderstwa i fałszerstwa, aby przejmować firmy i wsadzać ludzi do więzienia. To nie są kleptomaniacy, to prawdziwy kryminaliści – mówi ostro w rozmowie z Irene Langemann.

W ostatnich latach w Rosji coraz częściej dochodzi do antyrządowych demonstracji. Podobnie było tuż po inwazji Rosji na Ukrainę, kiedy setki Rosjan w Moskwie czy Petersburgu protestowało przeciw wojnie. W 2018 Kamilla wzięła udział w jednym z protestów, doszło wówczas do groźnego starcia z policją (co na demonstracjach w Rosji jest normą). – Pewnie, że się bałam. Nie wiem, czy zrobię to jeszcze raz – mówi nastolatka. Mimo strachu na ulicę wyjdzie jeszcze nie raz.

W tym raz z plakatem o treści: "Dzieciństwo mojej babci: odwilż polityczna. Dzieciństwo mojej mamy: pieriestrojka, wolna Rosja. Moje dzieciństwo: ataki terrorystyczne, zabójstwa". Na innych będzie krzyczeć: "na pohybel z carem" i "Rosja bez Putina".

Dlaczego Rosjanie, w tym jej rówieśnicy (wśród których, jak wyjawia Kamilla, wielu myśli podobnie jak ona), nie buntują się bardziej przeciwko rządom Władimira Putina? Zdaniem Kamilii to trauma po rządach Sowietów. – Ludzie byli eksterminowani, mordowani, głodzeni. Po tym wszystkim czujemy się tak niepewnie, że boimy się cokolwiek powiedzieć. Nie szanujemy ani siebie, ani innych – ocenia trzeźwo nastolatka.

"Ameryka chce, abyśmy gryźli ziemię"

Młodsi Rosjanie należą (...) do najbardziej opozycyjnych grup w Rosji. Stały spadek poziomu życia wpłynął na poparcie rządowe wśród wszystkich Rosjan i nietrudno zrozumieć dlaczego. Realne dochody w Rosji spadały co roku w latach 2014-2018 (...). W 2020 r. dochody realne odnotowały największy spadek w ciągu ostatnich 20 lat z powodu kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią. To, w połączeniu z niepopularną podwyżką wieku emerytalnego w 2018 roku, zmniejszyło wiarę Rosjan w swoich przywódców politycznych.

Brak poparcia jest najbardziej widoczny wśród młodszych obywateli. W sondażach z czerwca i lipca (2020 roku – red.) najbardziej krytyczną grupą wobec rządów Putina były osoby w wieku od 18 do 24 lat (49-50 proc. niezadowolonych). Z kolei w lipcowym badaniu 62 procent osób w wieku od 18 do 24 lat uważało, że Rosja zmierza w złym kierunku (w przeciwieństwie do średniej wynoszącej 40 procent w innych grupach wiekowych). W badaniu tylko 7 proc. młodych Rosjan wymieniło Putina wśród polityków, którym ufają (w porównaniu ze średnią, czyli 23 proc. populacji). A w sierpniu tylko 23 proc. ankietowanych w wieku 18-24 i 31 proc. procent w wieku od 25 do 39 lat powiedziało, że zagłosowałoby na Putina, gdyby wybory odbyły się w niedzielę (dla porównania takiego zdania było wówczas średnio 40 procent populacji).

Film dokumentalny "Russia's Millennium Children" nie skupia się jednak tylko na Rosjanach z "pokolenia Putina", którym nie podobają się ani rządu prezydenta, ani kierunek, w którym zmierza współczesna Rosja. Mimo że – jak wskazują sondaże wskazane powyżej przez "Foreign Policy" – są oni mniejszością, to wciąż najgłośniejsi są w kraju ci młodzi, którzy z mlekiem matki wyssali narodową dumę, podziw dla Władimira Putina i marzenia o imperialnej Rosji.

Wśród nich jest Andrej, student dziennikarstwa w Moskwie, który trenuje sztukę walki kudo daido juku. – Nasz prezydent Władimir Władimirowicz pozwolił naszemu krajowi uwierzyć, że nie jesteśmy tylko pozostałością po ZSRR, ale godnym jego następcą. Godnym następcą Imperium Rosyjskiego oraz rosyjskiego ducha, który zawsze odróżniał nasz naród od innych narodów – mówi z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie wstydzi się powiedzieć, że kocha swój kraj. Chce pójść do wojska i za niego walczyć.

Celem, a zarazem marzeniem Andreja jest zapisanie się w historii i zostanie zapamiętanym. – Tak jak powiedział Napoleon: lepiej jest nie żyć w ogóle, niż żyć, nie pozostawiszy po sobie dziedzictwa. Nie musisz być jak Hitler czy Napoleon, którzy zostawili po sobie rzeź. Powinieneś być jak Władimir Władimirowicz, którzy walczy o pokój i jest gotowy na wszystko, aby go osiągnąć. Jak mówi: "Znajdziemy ich na lotnisku lub gdziekolwiek i ich zabijemy. Całkowicie zniszczymy zło" – opowiada chłopak Irene Langemann kilka lat przed rosyjską agresją w Ukrainie.

Jak pokazuje reżyserka, takie myślenie nie bierze się znikąd. To pokłosie światopoglądu poprzednich pokoleń – sugeruje. Efekt imperialistycznej edukacji, którą skrytykowali Polina, Taya, Egor i Kamilla, a także propagandy, którą w dokumencie "Russia's Millennium Children" widzimy w formie noworocznych orędzi Władimira Putina w kolejnych latach. W tych regularnie pojawia się motyw zagrażającego Rosji wroga i silnego kraju mlekiem i miodem płynącym, który zetrze zło (o którym wspominał Andrej) na proch.

Czytaj także: https://natemat.pl/398779,wojna-na-ukrainie-recenzja-dokumentu-netflixa-o-protestach-na-majdanie-winter-on-fire

W jednej ze scen wykładowca Andreja mówi na zajęciach do skupionych i notujących jego słowa studentów dziennikarstwa: "Głównym wrogiem naszych liberałów jest Ameryka. Ameryka chce tylko jednej rzeczy: naszej śmierci, tego, abyśmy gryźli ziemię i rozpadli się na 20 oddzielnych państw. Albo nawet lepiej – 50 państw, by po Rosji pozostała tylko nazwa geograficzna. (...) Nic dobrego z tego nie wyniknie. Możecie to zobaczyć na przykładzie tego, co dzieje się w Ukrainie i Gruzji, gdzie macie faszystów, nacjonalistów i idiotów biegających z bronią".

Co film Irene Langemann mówi więc o urodzonym po 31 grudnia 1999 roku pokoleniu Putina? Jest podzielone, w większości zbuntowane, zmęczone i nietrawiące swojego przywódcy. Jednak to mniejszość rosyjskich "zetek", ci, którzy są wierni imperalistycznemu myśleniu i putinowskim wartościom, wciąż dyktuje warunki. I – jeśli nic w kraju się nie zmieni – dalej będzie to robić, bo młodzi opozycjoniści zwyczajnie boją się powiedzieć "nie". Ale czy trudno im się dziwić?