Żona Brunona K., który planował zamach na Sejm, nie jest pierwszą kobietą, która "wydała" bliską osobę. To się zdarza. Żony donoszą na mężów, mężowie na żony, rodzice na dzieci. Niektóre zgłoszenia są absurdalne, jak żona, która nie chciała uprać skarpetek, inne bardziej dramatyczne, jak mąż, który molestuje własne dziecko.
To żona Brunona K. zawiadomiła służby o podejrzanej działalności męża, który planował zamach na Sejm i prezydenta. Nie jest pierwszą kobietą, która doniosła na swojego męża. Mimo, że zawiadomienie policji o przestępstwie popełnianym przez bliskie osoby jest bardzo trudne. Zarówno przez nie same, jak i otoczenie, jest to postrzegane w kategoriach zdrady. Ale do takich przypadków dochodzi i większość doniesień jest prawdziwa.
Na policję dzwonią zdesperowane żony i matki. – Najczęstszymi przypadkami są żony zawiadamiające, że mąż molestuje ich dziecko. W drugiej kolejności są zgłoszenia, że ojciec znęca się nad rodziną fizycznie i psychicznie – mówi podinsp. Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Przemoc w rodzinie jest na samej górze listy zgłoszeń. – Dużo częściej trafiają do nas jednak zgłoszenia o przemoc psychiczną, nie fizyczną, jaką mąż stosuje wobec żony. W skali roku mamy ich naprawdę sporo – wyjaśnia nadkom. Renata Purcel-Kalus, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Koninie.
Zdaniem funkcjonariuszy zgłoszenia o stosowanej przemocy, w odróżnieniu od tych o molestowaniu, trafiają do nich jednak po nawet kilkuletnim jej doświadczaniu. – Dla wielu to bardzo bolesny i wstydliwy temat. Powstrzymują się przed zgłoszeniem do nas, bo obawiają się, że ta przemoc będzie eskalować – wyjaśnia podinsp. Andrzej Gąska, rzecznik Komendy Wojewódzkiej w Katowicach.
Wiele zgłoszeń dotyczących przemocy i awantur ma związek z alkoholem. Ale alkohol jest również "bohaterem" przy okazji innych doniesień. W gminie Moskorzew żona zawiadomiła policję, że jej mąż może prowadzić samochód pijany. Funkcjonariusze zatrzymali wskazany wóz i okazało się, że mężczyzna rzeczywiście miał 2 promile alkoholu. Z kolei w Grudziądzu mąż doniósł na komendę, że jego pijana żona opiekuje się dziećmi. Niestety również to zgłoszenie okazało się prawdziwe.
Skarpetki, bomby i kozy
Zdaniem funkcjonariuszy najwięcej doniesień na bliskie osoby mają komendy miejskie i powiatowe. – Tak naprawdę takich doniesień od rodzin na członków rodziny mam nawet 25 dziennie – przyznaje kom. Marek Słomski z Komendy miejskiej w Gliwicach. – Czasem są naprawdę błahostki, a czasem poważne zgłoszenia. Mamy zgłoszenia o tym, że ktoś się pokłócił, zwyzywał kogoś, spoliczkował, wybił okna, czy po kłótni rozbił laptopa. Zdarza się, że żona dzwoni, że pijany mąż awanturuje się z sąsiadami. Mieliśmy też przypadek, że żona zawiadomiła, że mąż grozi podłożeniem bomby pod cały blok – dodaje kom. Słomski.
Niektóre zgłoszenia są naprawdę dosyć zaskakujące. Policjanci z komisariatu w Rzeszowie odebrali np. telefon od żony, której mąż nie zdejmuje butów. Dzwonił również rozżalony mąż, którego żona nie chce prać skarpetek.
W Jędrzejowie żona zawiadomiła, że mąż znęca się nad zwierzętami. Miał 86-lat i chodziło o siedem kóz. Sprawa wywołała w miasteczku wielkie oburzenie. Aferą zakończyła się również wizyta jednego ojca na komisariacie, który znalazł u syna podejrzane "małe zawiniątko" i chciał się dowiedzieć na policji, czy to narkotyki. Policjanci nie wyjaśnili mu jego wątpliwości, tylko zatrzymali chłopaka, który stracił pracę. A ojciec miał wyrzuty sumienia, bo nieintencjonalnie "zrobił z syna kryminalistę".
Donos na najbliższych
Dosyć popularne są donosy mężów i żon, którzy są w trakcie rozwodu. – Zdarza się, że w trakcie postępowania rozwodowego, żeby wzmocnić swoje argumenty mąż lub żona w emocjach donoszą, że współmałżonek dopuścił się np. fałszerstwa. Żona wypełniając zeznanie podatkowe w imieniu obojga, podpisała męża. Kiedy to sprawdzamy, okazuje się, że rzeczywiście parafowała PIT-y za męża. To jest oczywiście przestępstwo, za które grozi kara wiezienia – podkreśla kom. Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiej komendy policji.
Na policję przychodzą również zdesperowani rodzice. – Zgłaszają, że ich dziecko kradnie im pieniądze albo zabiera samochód. Nie są w stanie sobie z tym poradzić, więc zawiadamiają nas – mówi kom. Paweł Międlar.
Kom. Międlar podkreśla jednak, że to nie jest tak, że gdy syn czy córka zabierze raz matce czy ojcu pieniądze i oni od razu biegną na policję. W zdecydowanej większości przypadków to jest kolejny raz łamania prawa. – Najpierw próbują z dziećmi rozmawiać, jakoś im to wytłumaczyć. Do nas przychodzą dopiero, kiedy naprawdę nie wiedzą, jak tę sytuację rozwiązać. To dla nich trudne, bo chodzi w końcu o ich dziecko – podkreśla kom. Międlar.
Przestępstwa przeciw najbliższym osobom są ścigane ale, jak przyznaje rzecznik podkarpackiej komendy policji, wiele z nich jest wycofywanych.