
Dziś media obiegła informacja, że Dorota Kania ma stanąć na czele Instytutu Dziennikarstwa Polska Press, gdzie będzie... uczyć młodych dziennikarzy. Do tej pory Instytut szkolił głównie dziennikarzy ówczesnego Polskapresse.
Pod wpisem dotyczącym jej nowej roli pojawiło się mnóstwo komentarzy przedstawicieli środowiska dziennikarskiego. "Ale, przepraszam, z czego szkolić?" – zapytał Radomir Wit z TVN24. "Absolwenci szkoły pani Serniczek nie będą nigdy dziennikarzami. Tylko oficerami politycznymi…" – dodał Bartosz T. Wieliński z "Gazety Wyborczej". "Reaktywacja Instytutu Dziennikarstwa. Na czele osoba, która wyznacza standardy niezależności, rzetelności i kultury. Dorota Kania" – drwił Łukasz Warzecha.
I nie, nie chodzi tu o to, że środowisko ogarnęła zazdrość. Chodzi o to, że Dorota Kania jest jedną z ostatnich osób, które powinny świecić przykładem dla młodych dziennikarzy.
"Resortowe dzieci", czyli lustracja ludzi mediów
Zacznijmy od tego, że Dorota Kania była pomysłodawczynią książek "Resortowe dzieci". To książki, gdzie śledzona była rodzinna przeszłość osób ze świata mediów i polityki, m.in. Moniki Olejnik. Książki były bestsellerami, ale mimo to spotykały się ze sporą krytyką, ponieważ wiele informacji było traktowanych wybiórczo oraz stosowano liczne uproszczenia.
Przed laty, w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Dorota Kania podkreśliła, że wymienione w książce osoby pochodzą "z domów funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych, działaczy Komunistycznej Partii Polski czy PZPR". Dziennikarka dodała, że bohaterowie "Resortowych dzieci" nie mieli problemów z odnalezieniem się w nowej, postkomunistycznej rzeczywistości, co opisano w książce.
– W ich domach nie śpiewano kolęd, nie obchodzono świąt religijnych, a jedynymi czczonymi rocznicami była rewolucja październikowa czy podpisanie manifestu PKWN – zaznaczyła wówczas Dorota Kania, współautorka "Resortowych dzieci".
Czytaj więcej: "Wrzask potomków Komunistycznej Partii Polski" – Dorota Kania odpowiada na publikacje "Newsweeka" i "Polityki"
Dorota Kania i Marek Dochnal
Dorota Kania ma na koncie także oskarżenie o płatną protekcję w głośnej sprawie lobbysty Marka Dochnala. Sąd wówczas uniewinnił dziennikarką, a złożony do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wyroku prokuratura Zbigniewa Ziobry wycofała po kilku dniach.
Kierując akt oskarżenia do sądu, prokurator uznał – jak czytamy w "Gazecie Wyborczej" – : ''Aleksandra Dochnal i Barbara Pietrzyk miały pełną świadomość, że za zaangażowanie i działania Doroty K. będą musiały zapłacić, a jak nie spełnią jej oczekiwań, to ona zaprzestanie wykorzystywania swoich wpływów. Bez wątpienia czuły się zagrożone. Obawiały się, że w razie odmowy udzielenia pożyczki Dorota K. zaniecha działań na rzecz Marka Dochnala''. Mówiły, że traktowały dziennikarkę jako ''ostatnią szansę ratunku''.
Od jesieni 2005 do czerwca 2006 r. była regularnym gościem w jego domu. Zapamiętała ją filipińska służąca, która nazywała Dorotę K. Panią Sernik, bo podczas wizyt bardzo lubiła jeść właśnie to ciasto. Stąd takie określenie we wspomnianym komentarzu Wielińskiego.
Czystki w Polska Press
Dorota Kania w ostatnim czasie była również odpowiedzialna za czystki w Polska Press. Kiedy weszła do ich zarządu, ze stanowiskami pożegnali się m.in. redaktorzy naczelni "Dziennika Zachodniego", "Gazety Krakowskiej" i "Gazety Codziennej Nowiny".
- W Polska Press wydarzały się ludzkie tragedie. Jeśli się komuś nie podobało, to nie mógł pracować. Tak wyglądał koncern za czasów poprzedniego właściciela, niemieckiego - powiedziała w Radiu Poznań Dorota Kania.
– Przyjechała do nas pani Kania dwa tygodnie wcześniej. Mieliśmy krótką, pewnie godzinną rozmowę. Taką zapoznawczą. To raczej ja opowiadałem: pokazywałem strukturę gazety, opowiadałem, czym się zajmujemy. Nie była to rozmowa wchodząca w szczegóły. Nie było ani żadnych ustaleń, ani nacisków – tak o kulisach kadrowych zmian opowiadał na łamach naTemat Jerzy Sułowski.
Czytaj więcej: "Już zaczęły się pojawiać dziwne teksty z centrali". Tak ludzie PiS przejmują Polska Press
Teoretycznie po tym spotkaniu nie należało się spodziewać wręczenia wypowiedzenia. Właśnie: teoretycznie.
– Można się było wszystkiego spodziewać. Przychodzi nowy właściciel, określony. Miałem przeczucie, że taka jest logika tych działań, iż naczelni długo nimi nie pozostaną. Takie wilcze prawo właściciela. Ja tylko mam nadzieję, że te zmiany nie dotkną zwykłych dziennikarzy, którzy są nauczeni niezależności i tego, że mogą odmówić pisania na jakiś temat, że mają pełną swobodę w zgłaszaniu i realizowaniu tematów – podkreślił Sułowski.
Dorota Kania i władza
W listopadzie 2021 roku w sieci pojawiła się kolejna wiadomość opublikowana w ramach tzw. afery e-mailowej. Upubliczniono wówczas domniemaną korespondencję polityka PiS Joachima Brudzińskiego z Dorotą Kanią. E-maile pochodziły z 2017 roku. Ówczesna redaktor naczelna Telewizji Republika miała prosić Brudzińskiego o pomoc w realizacji programu stacji wycenionego na blisko... milion złotych. Program miał służyć do promowania projektów rządu.
"Szanowny Panie Marszałku! W nawiązaniu do naszej rozmowy przesyłam pismo ws. akcji letniej Telewizji Republika plus kosztorys pokazujący rzeczywiste koszty akcji" – miała napisać w czerwcu 2017 r.
Dorota Kania vs media
Dorota Kania słynie także z tego, że o swoich poglądach prorządowych i anty-reszta świata mówi otwarcie. "Pamiętacie pierwszą wolną niedzielę od handlu? Niektórzy ludzie nie wiedzieli co ze sobą zrobić, klasyczny syndrom odstawienia. Niewykluczone, że podobnie będzie z TVN" – zasugerowała na Twitterze Dorota Kania, kiedy w grę wchodziło jeszcze lexTVN.
Dorota Kania swego czasu oznajmiła na Twitterze, że zamierza złożyć pozew za artykuł dziennikarza Onetu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że artykuł na jej temat jeszcze się nie ukazał. Kania stanowczo odmawiała też odpowiedzi, na przesłane jej pytania do tekstu.
Wpis nie został bez odpowiedzi ze strony dziennikarza Onetu. Nowy standard w dziennikarstwie. "Dzięki tt dowiaduję się, niespełna 30 minut po wysłaniu pytań, że zostanę pozwany. Za tekst, którego jeszcze nie napisałem. Pani redaktor Dorota Kania – mam nadzieję, że jednak odpowie Pani na pytania" – skomentował. Jeżeli Dorota Kania miałaby nauczyć czegokolwiek młodych dziennikarzy to na pewno arogancji wobec przedstawicieli innych mediów, cwaniactwa, współpracy z władzą i bycia jej przychylną. Wystarczy, że wyobrazicie sobie, jak NIE powinno wyglądać dziennikarstwo. Wówczas Dorota Kania mogłaby być dobrym nauczycielem, jest bowiem antyprzykładem tego, jak ten zawód powinien być wykonywany.