Zbuntowani żołnierze rosyjscy mieli przejechać czołgiem swojego dowódcę. Zrobili to dlatego, że tracił w walkach za dużo podwładnych. Według zachodnich mediów obrażenia rosyjskiego dowódcy były tak poważne, ze ten zmarł.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wojna w Ukrainie trwa już ponad miesiąc. Rosjanie wcale nie odnoszą spodziewanych przez nich sukcesów.
Przeciwnie - tracą wielu żołnierzy i sprzętu, który kradną im nawet ukraińscy rolnicy.
Jedna z jednostek traciła tak wielu żołnierzy, że podwładni przejechali dowódcę.
Nie jest do końca jasne, czy wojskowy przeżył atak.
Jak informują media, żołnierze przejechali czołgiem po swoim dowódcy, aby zaprotestować przeciwko ogromnym stratom poniesionym przez ich jednostkę w Ukrainie.
Informacja ta pojawiła się, gdyż media opublikowały nagranie, na którym widać, jak rosyjski pułkownik Jurij Miedwiediew jest przewożony w noszach do szpitala po tym, jak doznał poważnych obrażeń nóg.
Żołnierze przejechali czołgiem swojego dowódcę
Miedwiediew dowodził 37. Brygadą Strzelców Zmotoryzowanych, która bierze udział w rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Według dziennikarza Romana Tsymbaliuka wojskowy otrzymał już za to order.
Jednak to jedna wersja wydarzeń. Anonimowy urzędnik jednego z krajów zachodnich, na którego powołuje się portal POLITICO, mówi, że przejechany czołgiem dowódca zmarł. Taką samą informację podaje także brytyjski "The Guardian", ale dziennik nie wyklucza także, że mógł on przeżyć.
Taką wersję ma potwierdzać filmik opublikowany w komunikatorze Telegram na kanale należącym do Ramzana Kadyrowa. "W czasie walki o kolejną osadę nasi żołnierze ewakuowali rannego dowódcę brygady, pułkownika Jurija Miedwiediewa. Wyniesiono go spod ostrzału w bezpieczne miejsce" - podano.
"Rosjanie nie przyznają się do poniesionych strat i w większości nie zabierają, ani nie utylizują prawidłowo ciał poległych, co zagraża Ukrainie katastrofą ekologiczną" – przekazała.
Z jej informacji wynika, że w Trościańcu w obwodzie sumskim wojska Władimira Putina zorganizowały punkt kontrolny na cmentarzu i nie pozwalają tam nikogo chować. Co ważne, przy zwłokach rosyjskich żołnierzy nie ma dokumentów ani rzeczy, dzięki którym można byłoby ustalić ich tożsamość.
Rzecznika zaapelowała również do Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, aby wykorzystał wszelkie możliwe środki nacisku na Rosję, w celu zabrania z Ukrainy ciał poległych rosyjskich żołnierzy oraz zapobieżenia nieludzkim i szkodliwym sposobom utylizacji zwłok.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.