– Nie można sobie wyobrazić, jak pachnie wioska, w której jest tyle trupów – powiedział dla "Die Welt" niemiecki ochotnik, który walczył w Ukrainie. Żołnierz był świadkiem ludobójstwa w Buczy. Niemieckiej gazecie opowiedział, co zobaczył, gdy miejscowość została wyzwolona spod rosyjskiej okupacji. Ostrzegamy, przedstawione opisy są wyjątkowo drastyczne.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W wyniku masakry w Buczy odnaleziono około 400 ciał niewinnych cywilów. Wielu z nich leżało na ulicach ze związanymi rękoma. Mordowano także kobiety, seniorów oraz dzieci
Do podobnych zbrodni doszło w Mariupolu, Motyżynie, Irpieniu oraz Borodziance. Za przestępstwa, poza Rosjanami, odpowiedzialni są również czeczeńscy Kadyrowcy
Przypomnijmy, że brygada odpowiedzialna za masowe mordy w Buczy została odznaczona przez Władimira Putina za "bohaterstwo i odwagę"
"Płakali, gdy nas zobaczyli". Wstrząsająca relacja żołnierza z Buczy
Pierwsze dowody na akty ludobójstwa w obwodzie kijowskim zaczęły wychodzić na jaw, gdy Rosji nie udało się podbić stolicy Ukrainy. Władimir Putin zarządził wycofanie wojsk i przegrupowanie sił na wschód, gdzie trwają walki o Donbas.
Pierwszą miejscowością, o której usłyszał świat, była Bucza. – To, co mnie tak poruszyło, to zwłoki leżące na środku drogi. Nie można sobie wyobrazić, jak pachnie wioska, w której jest tyle trupów – opisał dla "Die Welt" niemiecki ochotnik. Co więcej, po dokonaniu masakry w Buczy Rosjanie postanowili świętować "sukcesy".
– Rosjanie urządzali przyjęcia. Prawie w każdym domu były puste butelki po alkoholu – relacjonował żołnierz. Jak wyjaśnił, większość mieszkań została całkowicie obrabowana ze wszelkich dóbr.
– Na jednej z ulic widziałem staruszkę leżącą na krawężniku z wózkiem na zakupy w ręku. Została postrzelona w głowę – wspomniał. Żołnierz wyjaśnił, że ciała z ranami postrzałowymi leżały nie tylko na ulicach, ale także w lasach. Zabijano również zwierzęta.
– To była masakra (...). Byłem już w kilku strefach walk, ale nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego – podkreślił.
Nie tylko Bucza. Polak z Ukrainy dla naTemat o mordach w Borodziance
Jak pisaliśmy na początku kwietnia w naTemat, do równie brutalnych zbrodni doszło w Borodziance. Prezes tamtejszego Związku Polaków Arsen Milewski opowiedział nam o skali rosyjskiego bestialstwa.
– Centrum jest doszczętnie zniszczone. Jeden z oficerów powiedział, że trudno jest prowadzić rozminowanie. Miny schowano przy ciałach, przy drzwiach od mieszkań tak, żeby wybuchały od razu po ich otwarciu – powiedział.
– Wielopiętrowe domy były bombardowane w samo południe. Tam byli ludzie. Rozstrzeliwali ludzi na ulicach. Nawet nie pytali. Ludzie wychodzili szukać wody, jedzenia i ginęli – dodał.