Dyrektor Instytutu Polskiego w Moskwie Piotr Skwieciński był jednym z 45 polskich dyplomatów uznanych przez Kreml za persona non grata. W związku z tym w wyznaczonym terminie opuścić Rosję. W programie "Tak jest" w TVN24 Skwieciński opowiadał o utrudnieniach, jakie Rosjanie piętrzyli w związku z wyjazdem dyplomatów. Jak mówi, wyglądało na to, że Moskwie zależało, aby jak najwięcej osób nie dotrzymało terminu i pozostało w Rosji.
Piotr Skwieciński, Dyrektor Instytutu Polskiego w Moskwie, był jednym z dyplomatów wydalonych z Moskwy. W TVN24 opowiedział o kulisach tej operacji
"Celem władz rosyjskich było to, żeby jak najwięcej ludzi nie dotrzymało tego terminu wyjechania z Rosji" - zdradził Skwieciński
Tuż przed wyjazdem polskich dyplomatów wokół budynku mieszkalnego wykopano rowy przed wszystkimi bramami wyjazdowymi, poza jedną
Rosja wydala polskich dyplomatów
- Zostałem uznany za persona non grata. Persona non grata w oczywisty sposób nie może pełnić w tym kraju, który ją uznał za non grata, jakiegoś stanowiska dyplomatycznego - mówił w TVN24 w programie "Tak jest" Piotr Skwieciński.
Skwieciński opowiadał, że tuż po przekazaniu wiadomości, że jest na liście przeznaczonych do wydalenia z Moskwy, poszedł na spacer po rosyjskiej stolicy, "pierwszy po dłuższym okresie". - Szedłem sobie po Twerskim Bulwarze i doznałem takiego przeczucia, że nie jestem tu po raz ostatni - wspominał Skwieciński.
Rosjanie celowo utrudniali wyjazd Polakom?
Później okazało się, że Rosjanie zaczęli piętrzyć problemy, aby polskim dyplomatom utrudnić wyjazd. Strona rosyjska robiła wiele, aby fizycznie był kłopot z opuszczeniem gmachu ambasady oraz budynku mieszkalnego, w którym przebywali Polacy.
Piotr Skwieciński opowiadał, że wokół kompleksu bez uprzedzenia "zostały wykopane rowy uniemożliwiające wyjazd". Pozostawiono wyłącznie jeden z kilku istniejących wjazdów. Dziwnym trafem rowy wokół budynku wykopano dzień przed wydaniem decyzji o wydaleniu polskich dyplomatów, a na opuszczenie Rosji Polacy mieli pięć dni.
Dyrektor Instytutu Polskiego w Moskwie jest przekonany, że było to celowe działanie ze strony rosyjskiej.
Zdaniem Skwiecińskiego w rosyjskim społeczeństwie poparcie dla inwazji na Ukrainę jest duże, lecz nie aż takie, jak w 2014 r., gdy "zielone ludziki" zajmowały Krym. Wtedy sukcesom wojska towarzyszył entuzjazm społeczeństwa, teraz jest inaczej.
Według Skwiecińskiego nastawienie Rosjan do kwestii wojny zmieni się na negatywne, gdy dotrze do nich, jak potężną klęskę poniosło ich państwo. - (...) moim zdaniem nic się tutaj na poważnie nie zmieni do momentu, w którym nie będzie już możliwe dalsze ukrywanie tego, że Rosja ponosi strategiczną porażkę czy nawet klęskę - ocenił.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Celem władz rosyjskich było to, żeby jak najwięcej ludzi nie dotrzymało tego terminu wyjechania z Rosji. Wtedy byliby na terenie Rosji, łamiąc prawo, nielegalnie. Nie mogliby wychodzić z placówki. Co wtedy? Wtedy, po pierwsze, można zrobić jakąś kampanię propagandową: "jacy ci Polacy są bezczelni". Po drugie, trzeba jakoś rozwiązać problem tych ludzi, tych zakładników. Wtedy jakieś pertraktacje na szczeblu ministrów spraw zagranicznych i za wypuszczenie tych ludzi Rosja mogłaby czegoś od Polski oczekiwać.