Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Mateusz Morawicki zaprezentował dziś pakiet pomocy dla kredytobiorców. Premier podczas konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Ministrów przekazał, że zaproponowane przez rząd rozwiązania mają pomóc Polakom, którzy zmagają się z wyższymi ratami kredytów spowodowanymi podniesieniem stóp procentowych.
– Te działania chcemy przeprowadzić szybko. Mają pomóc Polakom w spłacie kredytów hipotecznych. To jest podstawowa bolączka ponad dwóch milionów rodzin – wskazał szef rządu podczas konferencji prasowej.
Pomoc będzie opierać się trzech filarach, które obejmują: wakacje kredytowe, finansowe wsparcie z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców oraz nowy korzystniejszy wskaźnik oprocentowania kredytów.
O komentarz w sprawie nowego pomysłu rządu poprosiliśmy posłankę Koalicji Obywatelskiej Katarzynę Lubnauer. – Świetne propozycje, ale dla banków, a nie ludzi – skwitowała.
Głównym założeniem programu, który przedstawił Mateusz Morawiecki są cztery miesiące wakacji kredytowych w 2022 r. i kolejne cztery w 2023 r. W wyniku tego rozwiązania korzyść dla kredytobiorców ma wynieść 3 mld zł.
Według Katarzyny Lubnauer wakacje kredytowe to pomysł, który w dłużej perspektywie będzie niekorzystny dla kredytobiorców, obojętny dla banków.
– Nawet jeśli teraz ktoś zdecyduje się na takie rozwiązanie, to ratunek dla jego finansów będzie chwilowy. Większość osób ma kredyty hipoteczne z ratami rozłożonymi aż do wieku emerytalnego. Realnie wygląda to tak, że oni przesuną te osiem miesięcy do momentu, kiedy ich dochody będą znacznie mniejsze, bo będą po prostu na emeryturze – tłumaczy posłanka.
– Z punktu widzenia banku to tylko przesuwa ich zysk, to żadna strata. A to banki czerpią teraz mega zyski na wysokich ratach kredytów i niskim oprocentowaniu depozytów – dodaje.
Katarzyna Lubnauer podkreśla, że druga propozycja Morawieckiego, czyli Fundusz Wsparcia Kredytobiorców to fundusz, który stworzył rząd PO-PSL. Funkcjonuje on od dawna, a stworzyła go jako wiceminister finansów Izabela Leszczyna. Posłanka podkreśla, że warunki uzyskania pomocy z tego funduszu są bardzo wyśrubowane.
– Aby otrzymać pieniądze z tego funduszu, trzeba np. utracić pracę, co przy obecnej stopie bezrobocia jest mało prawdopodobne, częściej komuś spadają dochody, albo zwyczajnie nie rosną przy rosnących ratach i kosztach życia. To jest fundusz wsparcia dla osób o bardzo niskich dochodach – wskazuje posłanka.
– Tak naprawdę jest to ratunek dla osób, których i tak zwykle nie stać na kredyt przy obecnych cenach nieruchomości. Grupa osób, która może załapać się na tę pomoc jest bardzo mała. W obecnych warunkach należałoby rozluźnić warunki korzystania z tej pomocy. Propozycje KO dla kredytobiorców są znacznie korzystniejsze, a nasza ustawa nawet leży już w Sejmie – przypomina.
Zdaniem Lubnauer, w propozycjach premiera Morawieckiego zabrakło też pomysłów pomocy dla osób, które mają oszczędności.
– W tych propozycjach, które przedstawił Mateusz Morawiecki nie ma żadnych sposobów walki z inflacją, brakuje metod na ściągnięcie z rynku części pieniędzy. I to nie jest prawda, co mówi premier Morawiecki, że komuś chodzi o ściągania pieniędzy kosztem obywateli. Polacy mają przecież pewne oszczędności. A skoro je mają, to warto wprowadzić rozwiązania, które powodują, że opłaca im się trzymać te środki jako oszczędności, a nie wydawać na bieżącą konsumpcję – mówi.
Tłumacząc swoje stanowisko, posłanka podkreśla, że prawie 50 proc. kapitału banków to kapitał państwowy. – Zamiast apeli do banków o wyższe oprocentowanie depozytów, to niech on po prostu zdyscyplinuje tych, którzy są z ich mianowania w zarządach do tego, aby nie żerowali na klientach. Na przykład bank PEKAO SA ma oprocentowane lokaty na poziomie 0,01 proc. – stwierdza.
My zaproponowaliśmy też nowy rodzaj obligacji wypuszczanych przez NBP, czyli obligacje antyinflacyjne, które z jednej strony miałyby zabezpieczyć oszczędności Polaków przed utratą wartości, bo byłyby oprocentowane w wysokości inflacji, a z drugiej strony, ściągnęłyby te środki z rynku, aby inflacja nie była dalej pobudzana przez konsumpcję. Te obligacje byłyby wypuszczone nie przez Skarb Państwa, tylko przez NBP, aby wykorzystać jego wolne środki, a nie dawać kasy rządowi na kolejne wydatki. Z takiego rozwiązania skorzystaliby tylko przysłowiowi "drobni ciułacze" do kwoty 50 tys. zł na osobę. Podobnego rozwiązania zabrakło w propozycjach premiera Morawieckiego.
Trzecia propozycja premiera dotyczyła WIBOR-u, który ma być obniżony do wypracowanej nowej stawki.
– Tak, nad tym trzeba pracować, ponieważ WIBOR jest dość uznaniowy, wskazywany z punktu widzenia interesów banków. Im opłaca się, żeby był on wyższy, ponieważ transakcji polegających na pożyczaniu sobie wzajemnie między bankami pieniędzy, a do tego służy WIBOR, jest bardzo mało. Banki mają nadpłynność. Natomiast banki dzięki temu maksymalizują zyski, bo na podstawie WIBOR-u określa się wysokość rat kredytowych – tłumaczy posłanka.
– Mam wrażenie, że z Mateusza Morawieckiego wyszła druga natura, natura bankstera - dodaje.
Warto zaznaczyć, że przedstawione przez Morawieckiego rozwiązania zostały zebrane pod zbiorczą nazwą "Tarcza Antyputinowska". Zdaniem Katarzyny Lubnauer, zarówno nazwa tarczy, jak i mówienie o "putinflacji" to nieudolna próba zrzucenia odpowiedzialności z rządu i NBP.
– PiS od dawna próbuje zrzucić odpowiedzialność. Ale chociażby wczoraj był sondaż, który pokazał, że 60 proc. Polaków zdaje sobie sprawę, że wysokie stopy procentowe to zasługa PiS-u i prezesa Glapińskiego, a nie Putina. PiS próbuje uciec od odpowiedzialności za inflację i drożyznę, ale niespecjalnie mu im to wychodzi. Polacy im w to nie wierzą – ocenia. – Widzą, że PIS równa się drożyzna - dodaje.
Przedstawiony przez Mateusza Morawieckiego projekt został wypracowany wraz z nową minister finansów Magdaleną Rzeczkowską. Według zapowiedzi, pakiet trafi do konsultacji społecznych.
Czytaj także: https://natemat.pl/411163,polacy-premier-powinien-wiedziec-skad-sie-wziela-inflacja