logo
Premier Mateusz Morawiecki o zmianie terminu wyborów: "O kilka miesięcy czy o pół roku albo nieco dłużej" Fot. Artur Barbarowski / East News
Reklama.

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Prawo i Sprawiedliwość nie chce, aby wybory samorządowe odbyły się w tym samym czasie, co wybory parlamentarne
  • Gotowość do zaproponowania ustawy, która umożliwi zmianę terminu wyborów zadeklarował w poniedziałek Ryszard Terlecki na antenie Radia Kraków
  • Premier Mateusz Morawiecki przyznał, że faktycznie "istnieje taki plan". Natomiast nie potrafił konkretnie wskazać, o ile wybory mają zostać przesunięte
  • Mateusz Morawiecki o zmianie terminu wyborów

    Konstytucyjnym terminem zarówno wyborów samorządowych, jak i parlamentarnych jest jesień 2023 roku. Jednak Prawo i Sprawiedliwość najpewniej z obawy o swoje wyniki dąży do przesunięcia wyborów samorządowych na później, argumentując to opinią Państwowej Komisji Wyborczej, która ma wskazywać, że organizacyjnie przedsięwzięcie jest "nie do udźwignięcia".

    – Rzeczywiście jest taki plan, aby stabilna sytuacja, jaką mamy dzisiaj w polskich samorządach była, można by rzec, jeszcze stabilniejsza. Żeby o kilka miesięcy czy o pół roku albo nieco dłużej, na 2024 rok, przesunąć wybory samorządowe – przyznał we wtorek Mateusz Morawiecki. Premier podkreślił również, że wybory parlamentarne odbędą się w ustawowym terminie.

    Ryszard Terlecki: "Tu jest pewien kłopot"

    Wicemarszałek Sejmu oznajmił na antenie Radia Kraków, że ma nadzieję, iż wybory parlamentarne odbędą się w terminie konstytucyjnym, ale w kwestii wyborów samorządowych, wskazał, że pojawiły się komplikacje.

    – Tu jest pewien kłopot, PKW sygnalizuje, że byłoby to przedsięwzięcie organizacyjne nie do udźwignięcia, więc jesteśmy zdecydowani zaproponować ustawę, która przesunie termin wyborów samorządowych o pół roku – powiedział Ryszard Terlecki.

    – Przypominam, że kadencji wyborczej nie można skrócić, ale można ją troszkę wydłużyć, więc o te pół roku byłaby wydłużona i odbyłyby się pewnie wiosną wybory samorządowe. Pytanie, czy razem z wyborami europejskimi, które przypadają w maju czy też trzeba będzie je rozdzielić – wskazał.

    "Obóz rządzący się boi"

    Prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego twierdzi, że dążenie do zmiany terminu wyborów samorządowych nie wynika jedynie z potencjalnych problemów natury organizacyjnej. Ponadto ekspert uważa, że przesunięcie wyborów wcale nie musi się PiS-owi opłacić.

    – Obóz rządzący boi się wyborów samorządowych i najchętniej przesunąłby je ad calendas graecas, czyli "na święte nigdy". Wyniki poprzednich wyborów samorządowych były poniżej oczekiwań PiS-u, a w kolejnych będą gorsze, więc przykre doświadczenia próbują odsunąć w czasie – wskazał podczas rozmowy z Wirtualną Polską.

    – Wszyscy samorządowcy, którzy mają głowę na karku, będą zabiegali o to, żeby wpisać się na listy i zaangażować się w kampanię parlamentarną, która byłaby dla nich prekampanią. To może być bonus dla partii opozycyjnych, które w wielu samorządach mają więcej aktywistów i radnych – stwierdził prof. Flis.

    Czytaj także: