
Reklama.
Z jednej strony nie był to mecz o być albo nie być. Borussia była już pewna pierwszego miejsca w grupie, z kolei Manchester - jak się mówiło - nie był zainteresowany zajęciem trzeciego miejsca i grą w Lidze Europy. W rozgrywkach, gdzie pieniądze są dużo mniejsze, podobnie jak prestiż. Anglicy przegrali, zajęli ostatnie miejsce w grupie i teraz mogą skupić się już tylko na lidze, w której bronią tytułu.
Z drugiej strony - mecz śledziła cała Europa. Bo rozgrywany był w grupie śmierci, bo mistrz Niemiec mierzył się z mistrzem Anglii. W szeregach Borussii Polacy zaczęli na ławce. Cała trójka. W drugiej połowie na boisku pojawił się Kuba Błaszczykowski. Nie minęło 12 minut drugiej części, a już zaprezentował najwyższą klasę. Dostał górną piłkę, idealnie ją skleił, pociągnął kawałek skrzydłem, spojrzał i dograł. Perfekcyjnie, lepiej się nie dało. Dograł tak, że Julian Schieber, zastępujący w ataku Roberta Lewandowskiego, nie miał problemów, by wślizgiem skierować piłkę do siatki.
Asysta Kuby:
Gary Neville z racji narodowości i zawodu uważnie obserwował grę City. Jednak to Polak zrobił na nim największe wrażenie. Mecz trwa, a on twittuje: "Blaszczykowski is one hell of a player". Nie da się tego dokładnie przetłumaczyć, ale oznacza to mniej więcej, że nasz pomocnik jest, zdaniem Anglika, cholernie dobrym piłkarzem.
Chwilę później jeden z jego followersów napisał na jego koncie: "Gary, ty naprawdę próbujesz to powiedzieć? Bla-shi-cough-ski. Haha". To wpis z grą słów, bo "cough" to po angielsku kaszel, a "ski" to oczywiście narty. I właśnie w ten sposób, sylabizując, przeciętnemu Anglikowi łatwiej jest zapamiętać nazwisko Polaka. Niemcy nie mają tego problemu. Gdy przyszedł z Wisły Kraków, mówili po prostu "Kuba". Bo dużo prościej.
A sama Borussia? W grupie zrobiła furorę. Cztery wygrane i dwa remisy, oba pechowe, bo gole traciła w ostatnich minutach. A przecież przyszło jej się mierzyć z nie byle kim. Pierwsze miejsce w grupie, czternaście punktów. Wspierany petrodolarami Manchester City ostatni, czwarty. I tylko cztery punkty. Po meczu na Twitterze komentowano to krótko: "Pieniądze w piłce nie grają".