
Na bramce?
Piosenka powstała dla ciebie?
Łokieć masz już na przeproście, wyłamany bark.
Zegar nakazuje pośpiech, nie jeden by zmarł.
Krew napływa do oczu, skończył ci się fart.
Oddech zdechł, leży już w koszu, został ducha hart.
Los to żart, ciągle wiatr wieje w twarz,
nigdy w plecy, ciągle grasz.
Trwasz ale nic już cie nie cieszy,
żaden z rozegranych meczy,
żaden z wyścigów.
Wziąć się w pizdu i powiesić albo nażreć piguł.
Masz do siebie dystans, prawda?
Czemu? Bo to są ludzie popularni. Są całkowitym przeciwieństwem mnie. Żyją w świecie serialowym i celebryckim, w którym kompletnie siebie nie widzę. Mam inny charakter.
Obiecaliście to sobie? Że nie będziecie walczyć?
Chciałbym, żeby ludzie uszanowali, to co postanowiliśmy.
Pamiętasz, co wtedy się działo. Jeszcze kilka dni przed walką byłem bardzo chory i miałem różne myśli. Wątpliwości, czy powinienem w ogóle wychodzić na ring. Jak to wypadnie, czy nie będzie kompromitacji. A tu nie dość, że wygrywam, to jeszcze tak efektownie, tak szybko. Dziwisz się, że tak mnie poniosły emocje?
Nie dziwię się.
Oczywiście, że to jedno słowo było niepotrzebne. Wiem, że galę oglądały trzy miliony Polaków, w tym młodzi ludzie, interesujący się MMA. Z jednej strony trochę mi głupio. Z drugiej, to było autentyczne, prawdziwe. Oddawało mój stan emocjonalny. Poza tym nikogo nie obraziłem. Użyłem tego wyrazu w pozytywnym kontekście, mówią o kolegach z klubu, którzy są na bardzo wysokim poziomie.
Wizerunek? Weź nawet nie żartuj. Kompletnie nie myślę w tych kategoriach.
Trochę nie na czasie jesteś, bo on już mi to mówi (śmiech). Ma 10 lat, nie jest jeszcze w pełni świadomy, na czym polega MMA, nie zna przepisów. Ale chce iść w tę stronę. I, podobnie jak ja, kocha wysiłek fizyczny. Jest w klasie pływackiej i na basenie ma trzy dwugodzinne treningi w tygodniu, chodzi na zajęcia bokserskie, a, jeśli ma ochotę, to idzie na matę. Przychodzi do naszego klubu, ogląda treningi i jest takim dobrym duchem. Pocieszną maskotką.
Ty też zaczynałeś od pływania, prawda?
To jest 21 kilometrów, prawda?
Jak się masz, ledwo dyszysz, bierz się w garść na co liczysz?
Psia mać wiem, że stać cie na lepsze wyniki!
Poprawiasz statystyki ziom i wyrzucasz z siebie gniew,
przestajesz robić za tło,
obudził się w tobie lew.
Jakoś idzie trzymać pion,
znaleźć ten zwierzęcy zew ostatni głęboki wdech, DO GÓRY ŁEB ! ! !
Ostatni raz będzie o Mamedzie, dobra?
Ironia, prawda? Ale tak trochę jest. Ludzi przyciągnęły nazwiska i zaczęli oglądać MMA. Zrozumieli, że nie ma tu żadnego udawania. Że to prawdziwa walka gladiatorów.
JAKUB RADOMSKI