W sobotę obejrzałem galę KSW 21. Coś, co kiedyś jawiło mi się jako płytka rozrywka dla mas, teraz zaciekawiło. Zacząłem się zastanawiać, kiedy ostatnio tak wielkich emocji dostarczyli mi polscy pięściarze. Owszem, był Tomasz Adamek, walka z Witalijem Kliczko. Ale potem? U innych widziałem albo brak stylu albo porywanie się z motyką na Kliczkę, obojętnie którego. MMA idzie do przodu, z różnych przyczyn. Jest widowiskowe, trudne, złożone, pełne ciekawych postaci. Nie tylko celebrytów, ale i prawdziwych sportowców. Prześcignie w Polsce boks? A może już prześcignęło?
Siedem miesięcy temu napisaliśmy w naTemat tekst, w którym zastanawialiśmy się, czy MMA wypiera już boks. Teza wzbudziła kontrowersje, choć wiele osób znających dobrze realia, w tym komentator Łukasz „Juras” Jurkowski, zaczyna się ku niej przychylać.
Diablo? To ma być boks?
Też się do niej przychylam. Kiedyś wstawałem w środku nocy na walki Andrzeja Gołoty. Później - na starcia Tomasza Adamka. Teraz brakuje mi takich emocji. Widzę kolejne starcie Krzysztofa Diablo Włodarczyka, który znów na ringu nie pokazuje nic ciekawego. Nie rozumiem fenomenu tego pięściarza. Widzę też kolejnych Polaków, którzy mierzą się z którymś z braci Kliczko. Adamek, Sosnowski, Wach. W zasadzie już przed walką wiadomo, kto wygra. Nasi, trochę jak w tym wierszu, są jak kamienie rzucane na szaniec.
Z drugiej stronyMMA. Na początku śmiałem się z tego. Wydało mi się brutalne, prostackie, niejasne. Trochę jak hokej na lodzie, gdzie widzisz, że zawodnicy jednej drużyny się cieszą, a nie wiesz dlaczego. I dopiero powtórka w zwolnionym tempie, ze zbliżeniem, pokazuje ci, jak krążek powoli wpada do siatki. Oglądałem jednak kolejne gale, spotykałem się z ich gwiazdami, rozmawialiśmy. Pomagał też świetny, fachowy komentarz wspomnianego „Jurasa” w duecie z Andrzejem Janiszem. I zdanie o MMA zmieniłem. Na lepsze.
MMA jak dziesięciobój, boks jak bieg na 1500 m
Gdy ponad pół roku temu pisaliśmy o wymieraniu boksu, jeden z głównych argumentów krytyków brzmiał mniej więcej tak: „Popularność MMA bierze się z zapraszania Pudziana, Najmana i Burneiki, a to są celebryci, a nie prawdziwi zawodnicy”. No to w sobotę mieliśmy galę, na której nie walczył żaden z nich. Galę, stojącą na bardzo wysokim poziomie. Galę, w której było wszystko. Efektowny bokserski nokaut, zakończenie walki przez dźwignię, dramat Borysa Mańkowskiego (doznał kontuzji), wygraną przez duszenie.
Fragment komentarz pod tamtym tekstem
autor: Marek Rugowski, bloger naTemat:
W Polsce mma sprzedaje się tylko dzięki Pudzianowi, nieudacznikowi Najmanowi lub tak jak dziś, dzięki Burneice. Zróbcie galę mma bez żadnego z nich, a zobaczycie jaką popularnością realnie cieszy się mma nad Wisłą. Zapytajcie Polaków jakich zawodników mma kojarzą, to wymienią zapewne tylko Kalidowa. Zapytajcie o bokserów, a wymienią Adamka, Włodarczyka, Szpilkę, Sosnowskiego, być może Proksę, czy Wawrzyka.
Zgadzam się z tym, co p
owiedział Janusz Pindera. Na rynku jest miejsce na obie dyscypliny. Ale moim zdaniem na pewno nie dojdzie do sytuacji, w której boks będzie mniej popularny, niż mma. Na plus dla mma na pewno przemawia oprawa gal, o której też ktoś wspomniał. Imprezy mma prezentują się naprawdę okazale, na tle widowisk bokserskich. Ale to tyle, jeśli chodzi o przewagę nad pięściarstwem.
Tylko jedna walka – starcie Karoliny Kowalkiewicz z Pauliną Bońkowską – rozstrzygnęła się decyzją sędziów. W boksie najczęściej wygrywa się na punkty. W boksie też sytuacja jest prosta, klarowna. Uczy się prostych, sierpowych, uników. Doskakiwania do rywala i szybkiego cofnięcia. MMA jest dużo bardziej złożone. Porównując obie dyscypliny, można dojść do wniosku, że MMA jest jak dziesięciobój, a boks jak bieg na 1500 metrów. Owszem, jak pokonasz półtora kilometra poniżej czterech minut, przyda ci się to. Ale musisz też biegać przez płotki, pchać kulą i skakać o tyczce. Dlatego boks jest tylko częścią składową treningu MMA. Treningu, który należy do najtrudniejszych w sporcie.
Trening, wszechstronność, wyzwanie
Przykład? W czwartek, na dwa dni przed galą, spotkałem się z Karoliną Kowalkiewicz i zapytałem, jak się przygotowywała do walki. Oto jej odpowiedź: „Dwa razy dziennie - rano i wieczorem. W soboty raz dziennie. Siłownia, wydolność, do tego często robimy CrossFit, czyli trening wytrzymałościowo-siłowy. Biegamy, mamy specjalnego trenera od boksu, od judo. Robimy zapasy, brazylijskie jiu-jitsu. Wszystko to łączymy w całość i robimy sparingi zadaniowe, normalne sparingi MMA”. Trzeba być bardzo wszechstronnym. Ktoś powie, że to gorzej, bo trudniej. Ale jest też wielu, którzy potraktują to jako wielkie wyzwanie.
Wywiad z Karoliną utwierdził mnie w przekonaniu, że zawodnicy MMA to bardzo ciekawi ludzie mający coś do powiedzenia, świetni rozmówcy. Nawet Marcin Najman, o którym wielu mówi, że nie jest sportowcem. Podobnie Mariusz Pudzianowski, z którym też rozmawiałem. Robert Burneika? Tu było nieco gorzej. Poszliśmy na rozmowę we trzech, mieliśmy w głowie kilkanaście pytań, które się wyczerpały dosłownie po kilku minutach.
Zagram kobietę Bonda, jak dobrze zapłacą
Ale jest przecież Mamed Khalidov, z którym porozmawiać można o wojnie w Czeczenii, trudnych relacjach polsko – rosyjskich, który stwierdza, że najważniejszy jest Bóg, potem rodzina, bliscy, a sport dopiero gdzieś dalej. Który bardzo przyczynił się do popularyzacji MMA, gdy świetnie wypadł w programie Kuby Wojewódzkiego. Jest wspomniana Kowalkiewicz, która w jednym z wywiadów, gdy usłyszała, że może pozdrowić sponsorów, odpowiedziała rezolutnie, że … nie ma sponsorów. Jest Jan Blachowicz, absolutna polska czołówka, z którym oglądam wywiad zrobiony przez serwis mmarocks.pl., a tam taki fragment:
- Ja mogę zagrać każdą rolę.
- Kobieta Bonda?
- Jak dobrze zapłacą.
Mamed Khalidov u Kuby Wojewódzkiego:
Teza, że polskie MMA to za dużo celebrytów, a za mało sportowców, nijak się nie obroni. W sobotę w świetnym stylu wygrał Maciej Jewtuszko. Potem na ring wyszedł jego kolega ze Szczecina, Michał Materla i swojego rywala znokautował po 20 sekundach. Wygrywając szóstą walkę pod rząd. Potem w rozmowie z Mateuszem Borkiem, zaprezentował szczerość. Zapytany o starcie z Khalidovem, którego chcą wszyscy, powiedział: „Sorry, takiej walki nie będzie. Mamed to mój przyjaciel”.
MMA - sport naszych synów
Czołowy amerykański sędzia MMA, John McCarthy, powiedział niedawno: „Boks jest sportem naszych ojców, kickboxing jest sportem naszego pokolenia, a MMA jest sportem naszych synów”. Słusznie. Dziś ci synowie mają się w Polsce kim inspirować.
Mają też , jak oglądać swoich bohaterów. Wydaje się, że największe walki bokserskie będą już teraz niemal zawsze pokazywane w pay-per-view. Federacja KSW ma nieco inną taktykę. Martin Lewandowski, jeden z jej szefów, mówił mi, że KSW chce organizować rocznie sześć gal. Dwie w pay-per-view, a pozostałe cztery normalnie w telewizji.
A jeśliby ci wspomniani synowie chcieli zacząć trenować MMA? Proszę bardzo, nie ma problemu. W największych polskich miastach kolejne kluby powstają jak grzyby po deszczu. A i trenerzy są coraz lepiej wykwalifikowani.
Lewandowski wraz z Maciejem Kawulskim postawili sobie cel. Chcą, by MMA w Polsce stało się popularniejsze od boksu. Szczerze? Mam wrażenie, że właśnie na naszych oczach ten cel jest osiągany.