W Szczecinie z nagrzanego samochodu wyciągnięto ciało 1,5-rocznego Szymona. Pojazd stał przed żłobkiem, do którego weszła matka dziecka. Jakim cudem doszło do tej tragedii? – Z setek osób, które tamtędy przechodziły, nikt nie zauważył tego dziecka – powiedział w rozmowie z "Faktem" świadek zdarzenia.
W minioną środę przed jednym ze szczecińskich żłobków zmarł 1,5-roczny Szymon. Powodem było zostawienie chłopca w nagrzanym aucie.
"Fakt" dotarł do świadków zdarzenia, którzy opisali moment, gdy w samochodzie odkryto ciało.
– Ten hyundai z przyciemnianymi szybami stał niecałe dwa metry od wejścia – powiedział anonimowy rozmówca tabloidu.
Świadkowie opowiedzieli o kulisach tragedii w Szczecinie
Jak pisaliśmy w naTemat, w ostatnią środę 22 czerwca przed jednym ze żłobków w Szczecinie doszło do tragicznego zdarzenia – zginął 1,5-roczny Szymon. Jak do tego doszło?
Chłopiec został zostawiony w aucie, w którym przesiedział cały upalny dzień. Na miejsce wezwano ekipę ratunkową. Jak opisuje "Fakt", reanimacja chłopca trwała przez ponad godzinę. Pomimo natychmiastowej reakcji ratowników nie udało się uratować 1,5-rocznego Szymona.
Tabloid dotarł do świadków zdarzenia, którzy opisali, co dokładnie się stało. Chłopiec siedział w nagrzanym samochodzie od 8:00 rano do 17:00. Kobieta, która zaparkowała pod żłobkiem, zamiast przekazać go opiekunkom, poszła do pracy.
– Ten hyundai z przyciemnianymi szybami stał niecałe dwa metry od wejścia – powiedział rozmówca brukowca. Jak to się stało, że przez ponad osiem godzin nikt nie zauważył umierającego dziecka?
Wszystko przed wzgląd na fotelik, który miał być umocowany tyłem do kierunku jazdy. Najprawdopodobniej z tego powodu ciało 1,5-rocznego Szymona odkryła dopiero jego matka.
Świadkowie usłyszeli przerażający krzyk kobiety. – Chyba już go nigdy w życiu nie zapomnę – opisał jeden z rozmówców "Faktu". – Kobieta, słaniając się na nogach, powtarzała co chwila słowa: "o Jezu, o Jezu, obudź się mój bąbelku" – przytoczył.
Chwilę później na miejscu zdarzenia pojawił się ojciec 1,5-rocznego Szymona. "Na wieść o śmierci syna osunął się na ziemię i płacząc, uderzał głową w krawężnik" – opisał tabloid.
Po ponad godzinnej reanimacji chłopca sprawa z rąk ratowników trafiła prosto do rąk organów ścigania. Prokuratura Okręgowa w Szczecinie od razu rozpoczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.
Matce 1,5-rocznego Szymona postawiono zarzuty. Grozi jej kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do nawet 5 lat.