Papież Franciszek ponownie zaapelował o pokój na świecie i ponownie "zapomniał" powiedzieć, kto rozpoczął nielegalną inwazję na Ukrainę. Hierarcha nie zapomniał jednak potępić trwającego wyścigu zbrojeń. Jego zdaniem konieczne jest powołanie "globalnego ruchu pokojowego".
Od początku wojny papież Franciszek nie potępił jednoznacznie Władimira Putina. Tym razem także zapomniał nazwać rzeczy po imieniu.
Po niedzielnym "Aniele Pańskim" hierarcha zaapelował o "globalny projekt pokojowy". Skrytykował trwające na świecie wyścigi zbrojeń.
– Świat potrzebuje pokoju. Nie pokoju opartego na równowadze uzbrojenia i wzajemnym lęku. Nie, to jest złe – powiedział.
Papież Franciszek znów zapomniał nazwać rzeczy po imieniu
– Apeluję do szefów państw i organizacji międzynarodowych, by zareagowali na tendencję do uwypuklania konfliktów i konfrontacji – powiedział papież Franciszek.
Duchowny zaapelował do wiernych o to, żeby wciąż modlić się o pokój nie tylko na Ukrainie, ale również na całym świecie.
– Świat potrzebuje pokoju. Nie pokoju opartego na równowadze uzbrojenia i wzajemnym lęku. Nie to jest złe. To jest cofanie historii o siedemdziesiąt lat – dodał. Hierarcha Kościoła katolickiego nie zgadza się na dzielenie świata pomiędzy "skłócone mocarstwa".
– Kryzys ukraiński może się jeszcze stać wyzwaniem dla mądrych mężów stanu, zdolnych do budowania w dialogu lepszego świata dla nowych pokoleń – przekonywał.
Według hierarchy trzeba zbudować świat, którego narody i cywilizacje są zjednoczone, a przede wszystkim, szanują się nawzajem. To nie pierwszy raz, kiedy papież Franciszek nie potępia Władimira Putina, jednak zaskoczyć może fakt, że duchowny nie powiedział o inwazji, ludobójstwie czy wojnie, a o "kryzysie ukraińskim".
Kontrowersje wokół postawy papieża Franciszka ws. Rosji
O szeregu "wpadek" papieża Franciszka ws. wojny w Ukrainie można by napisać esej. Od 24 lutego zastanawiający był brak jednoznacznego potępienia agresji. Hierarcha, choć publicznie modlił się o pokój, nigdy nie powiedział głośno, kto jest sprawcą brutalnej i niczym nieuzasadnionej inwazji.
– Wszyscy oczekujemy, że papież pojedzie na Ukrainę. Wesprze Ukraińców, będzie z cierpiącymi, bo od pasterza oczekuje się, żeby był ze swoimi owcami i wspierał skrzywdzonych. Niekoniecznie, żeby spotykał się z agresorem – skomentował wówczas w rozmowie z naTemat Tomasz Terlikowski.