nt_logo

Juliette Lewis była ikoną lat 90. Od dwudziestu lat nie wróciła na szczyt, ale ona... ma to gdzieś

Maja Mikołajczyk

05 lipca 2022, 11:34 · 5 minut czytania
Charyzmatyczna, zbuntowana i nie do końca wpisująca się w hollywoodzkie standardy piękna – Juliette Lewis była jedną z ikon kina lat 90. Po ostatniej dekadzie XX wieku aktorka zniknęła jednak ze świecznika i już nigdy nie wróciła na szczyt, ale sama zdaje się tym zupełnie nie przejmować.


Juliette Lewis była ikoną lat 90. Od dwudziestu lat nie wróciła na szczyt, ale ona... ma to gdzieś

Maja Mikołajczyk
05 lipca 2022, 11:34 • 1 minuta czytania
Charyzmatyczna, zbuntowana i nie do końca wpisująca się w hollywoodzkie standardy piękna – Juliette Lewis była jedną z ikon kina lat 90. Po ostatniej dekadzie XX wieku aktorka zniknęła jednak ze świecznika i już nigdy nie wróciła na szczyt, ale sama zdaje się tym zupełnie nie przejmować.
Juliette Lewis była ikoną lat 90. Czy zostanie znów doceniona za "Yellowjackets"? Fot. Gilbert Flores/ Broadimage/ Broad Image/ East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Szczyt kariery Juliette Lewis przypada na lata 90. To wtedy zagrała w takich filmach, jak "Przylądek strachu", "Co gryzie Gilberta Grape'a" czy "Urodzeni mordercy".
  • Na początku lat dwutysięcznych aktorka postawiła na karierę muzyczną w swoim zespole Juliette and The Licks, jednak wciąż sporadycznie pojawiała się w filmach i serialach.
  • Lewis gra jedną z głównych ról w serialu "Yellowjackets" z 2021 roku, który znalazł się w wielu ubiegłorocznych zestawieniach najlepszych telewizyjnych produkcji.

Juliette Lewis – ikona lat 90.

"Co gryzie Gilberta Grape'a", "Urodzeni mordercy", "Od zmierzchu do świtu" – to tytuły, które wciąż rozgrzewają wyobraźnię kinomanów na całym świecie, a to nie koniec ponadczasowych filmów z lat 90. z Juliette Lewis.

W dekadzie grunge'u nie liczyło się bycie gładkim i pięknym, a przede wszystkim charakternym, choć rzecz jasna, nie oszukujmy się – w show-biznesie uroda raczej nigdy nie jest wadą. To właśnie wtedy największą popularnością cieszyły się takie gwiazdy jak demolujący pokoje hotelowe Johnny Depp, Kate Moss, która zapoczątkowała trend na tzw. heroin chic czy tragicznie zmarły Kurt Cobain, ojciec chrzestny wspomnianego rocka z Seattle.

W ten trend Lewis wpisywała się doskonale ze swoją niemieszczącą się w kanonie lekko pucułowatą twarzą i głęboko osadzonymi oczami oraz nietypowymi życiowymi wyborami. Aktorka już w wieku 15 lat rzuciła szkołę, by poświęcić się karierze, a rok wcześniej uniezależniła się prawnie od swoich rodziców (za ich zgodą), by móc pracować na planach filmowych więcej niż osiem godzin dziennie.

Od tamtego momentu Lewis pracowała niestrudzenie i już w 1991 roku dostała swoją pierwszą (i jak do tej pory jedyną) nominację do Oscara dla Najlepszej aktorki drugoplanowej za thriller "Przylądek strachu", gdzie partnerowała Robertowi De Niro. Zaledwie rok później pojawiła się w "Mężach i żonach" Woody'ego Allena.

Lewis załapała się do wielu sztandarowych dla lat 90. produkcji (wspomniana "Kalifornia" i "Co gryzie Gilberta Grape'a", "Dziwne dni", "Od zmierzchu do świtu"), jednak bez wątpienia najważniejszym występem w jej całej karierze jest rola Mallory Knox w filmie Olivera Stone'a z 1994 roku na podstawie scenariusza Quentina Tarantino.

"Urodzeni mordercy" od lat otoczeni są kultem, tak samo jak występujący w nim główni bohaterowie. Lewis w jednym z wywiadów zdradziła, że regularnie w okolicach Halloween otrzymuje zdjęcia kolejnych osób przebranych za seryjną morderczynię z filmu.

Związek z Bradem Pittem

Chociaż Lewis na ekranie po raz pierwszy pojawiła się w wieku 14 lat, zaczęła być rozpoznawalna dopiero trzy lata później. Wszystko za sprawą filmu "Za młoda by umrzeć", a właściwie jej związku z Bradem Pittem, który jej w nim partnerował.

Chociaż dzisiaj związek 17-latki z dorosłym mężczyzną (Pitt miał 27 lat, gdy zaczęli się spotykać) zostałby raczej uznany za problematyczny, w tamtym czasie byli uważani za jedną z bardziej gorących par Hollywood.

Para zrobiła jeszcze jeden wspólny film, czyli "Kalifornię", która zadebiutowała na ekranach kin w 1993 roku. W tym samym roku pożegnali się ze sobą, choć wciąż nie do końca wiadomo z jakich powodów. Oboje jednak dobrze wspominali swój związek i zapewniali, że wciąż darzą się sporym sentymentem.

W 1995 roku Pitt udzielił wywiadu "Vanity Fair", w którym powiedział, że świetnie bawił się z Juliette i tworzył z nią jeden z najbardziej udanych związków w swoim życiu.

– Wciąż kocham tę kobietę. Ona jest prawdziwym geniuszem, a czas spędzony razem z nią był świetny. Związek z nią był jednym z najlepszych, w jakim kiedykolwiek byłem. Problem jest taki, że dojrzewamy wierząc, że miłość pokona wszystko, ale tak nie jest, nieprawdaż? – otworzył się w rozmowie aktor.

Lewis po latach miała już jednak dość wypytywania o prehistorię jej życia uczuciowego. – Ludzie pytają o niego, bo jest sławny. Niemal nigdy nie pytają mnie o mojego byłego męża [skateboardzistę Steve'a Berrę, Lewis była jego żoną w latach 1999-2003 – przyp. red.], a ta relacja była dla mnie dużo ważniejsza, bo byliśmy małżeństwem – powiedziała w 2009 roku.

Co ciekawe, pomimo wizerunku niegrzecznej dziewczynki i rockmanki, Lewis uważa się za "tradycjonalistkę". – Chciałabym mieć miłego towarzysza i partnera, z którym mogłabym stworzyć rodzinę – mówiła ponad dziesięć lat temu.

Długi romans ze Scjentologami

Lewis i Pitt będąc razem podobno spędzali całe dnie na paleniu marihuany w ich wspólnym domu w Melrose. Po rozstaniu aktorka zaczęła jednak coraz częściej sięgać po mocniejsze narkotyki i uzależniła się od kokainy oraz leków przeciwbólowych. Z nałogiem poradziła sobie dzięki programowi pewnej kontrowersyjnej organizacji religijnej.

Aktorka przeszła przez Narconon, czyli program oparty na filozofii Kościoła Scjentologicznego. Lewis przez lata nie tylko zapewniała, że to właśnie dzięki niemu już nigdy nie sięgnęła po narkotyki, ale również publicznie broniła Scjentologów.

– To tylko narzędzie do życia. Chodzi o zrozumienie siebie i innych oraz o współczucie, a także jak lepiej porozumiewać się między sobą i lepiej żyć w skonfliktowanym społeczeństwie. To wszystko są zdroworozsądkowe rzeczy. Nie ma to nic wspólnego z tym całym zabawnym folklorem, który go [Kościół Scjentologiczny – przyp. red.] otacza – tłumaczyła działalność kościoła w wywiadzie z "Vanity Fair" w 2010 roku.

Ojciec aktorki Geoffrey Lewis (również aktor) był scjentologiem piątego stopnia wtajemniczenia, a jej matka również należała do kościoła. Chociaż oboje starali się nie wciskać religii do gardeł swoich latorośli, z pewnością wyznawane przez nich poglądy miały wpływ na ich dzieci. Ostatecznie jednak Lewis oficjalnie odcięła się od scjentologów w grudniu 2021 roku, choć nie podała przyczyny.

Gwiazda rocka

Na początku lat dwutysięcznych po latach grania buntowniczek Juliette Lewis miała już dość szufladki, w którą ją wciśnięto. – Dostaję mnóstwo ofert zagrania szalonej dziewczyny, ale ja zagrałam ją już na śmierć. Wolałabym już nigdy więcej się nie powtarzać – powiedziała i zdradziła, że z tego powodu odrzuciła role w kasowym blockbusterze.

– Chciałabym zagrać w czymś komplenie innym, sama nie wiem – może w komedii romantycznej? – zastanawiała się wówczas. – Mogę to zrobić, naprawdę mogę! Problem w tym, że musiałabym zagrać naprawdę przekonująco, bo wiesz, jestem w końcu tą wariatką z "Urodzonych morderców" – dodała.

Czy kariera Juliette po owocnych latach 90. wystopowała, bo wszyscy wciąż widzieli ją w tej samej roli? Na pewno nie był to jedyny powód, gdyż aktorka sama postawiła wtedy na muzykę. – Zawsze chciałam być gwiazdą rocka – stwierdziła w jednym z udzielonych wywiadów. Indie rockową grupę Juliette and the Licks założyła z byłą już wtedy perkusitką Hole (zespołu, którego liderką była Courtney Love) Patty Schemel.

Zespół wciąż jest aktywny, choć zawiesił działalność w latach 2009-2015. W tamtym czasie Lewis wydała m.in. swój solowy singiel oraz założyła zespół The New Romantiques, z którym wydała płytę "Terra Incognita".

Aktorka telewizyjna

Juliette Lewis nie zniknęła zupełnie z ekranów, ale jej role w ostatnich dwudziestu latach nie były tak głośne, jak te ze schyłku XX wieku. Aktorce to jednak nie przeszkadza, gdyż jak sama stwierdziła, nigdy nie interesowało ją bycie gwiazdą pierwszej ligi czy robienie filmów dla pieniędzy (choć uczciwie przyznała, że w całej swojej karierze nie udało jej się zupełnie uniknąć grania w "filmach do popcornu").

Co ciekawe, w 1999 roku w rozmowie z magazynem "Movieline" Lewis postawiła dość ostrą tezę, że telewizja psuje aktorów. Aktorka od lat jednak doskonale odnajduje się w serialach, więc albo zmieniła zdanie, albo do pracy na małym ekranie zmusiła ją sytuacja finansowa i brak innych perspektyw.

Ostatnią produkcją telewizyjną, w jakiej wystąpiła, jest "Yellowjackets", w którym gra jedną z głównych ról. Lewis wciela się w naznaczoną traumatyczną przeszłością i uzależnioną od narkotyków Natalie – bohaterkę, przypominającą heroiny z czasów jej świetności oraz pewnie samą aktorkę z najgorszych momentów jej życia.

Pomimo tego, że serial znalazł się na wielu ubiegłorocznych zestawieniach najlepszych seriali, Lewis nie dostałą za niego żadnej nominacji – ostatni raz szansę na statuetkę miała w 2003 roku, gdy była kandydatką do nagrody Emmy za "Histeryczną ślepotę".

Czy zapowiadany na grudzień drugi sezon serialu sprawi, że aktorka po dwudziestu latach znów zostanie dostrzeżona przez środowisko? Czas pokaże, ale można mieć pewność, że Lewis tak czy siak na to gwiżdże.

Może Cię zainteresować również: