
Wciąż pościmy, choć mniej niż kiedyś. Nieważne, z jakich przyczyn – religijnych, tradycyjnych czy zdrowotnych. Post to sposób na przerwę od codzienności. Pauzę dla ciała, myśli, ducha i smaku.
Bóg nie potrzebuje naszego postu - to my go potrzebujemy. Post jest po to, by uświadomić sobie, że vanitas vanitatum, omnia vanitas – żeby pamiętać, że choć dzisiaj czujemy się świetnie, jutro możemy zapaść na zdrowiu, a pojutrze nitka może zostać przerwana.
Uważam post za tradycję związaną z naszą religią, a nie bezwzględny nakaz Boży, więc według mnie nie jest grzechem jedzenie mięsa w piątek. Ale jeśli mam w domu dużo mięsnego jedzenia, które może się zepsuć, jeśli go nie zjem, to wolę to zrobić niż wyrzucić. Wyrzucanie jedzenia uważam za gorsze przewinienie.
W domu Zbyszka i Marysi pytanie „Co na obiad? Dziś piątek, to może ryba?" pojawia się dość często. – Ale to chyba bardziej tradycja, która pomaga, bo podpowiada, co zrobić na obiad. To z wymyślaniem menu jest zawsze największy problem – śmieje się Zbyszek. Przyznaje, że nie zna nikogo, kto pościłby z przyczyn religijnych.
Post to kwestia własnej decyzji, siły woli i determinacji. Mój post nie ma podtekstu religijnego, związany jest z ciałem i zmysłami. Chodzi o to, by na chwilę odpocząć od bogatych wrażeń, których dostarcza jedzenie. Post ma wyostrzyć wrażliwość na smaki i inne wrażenia towarzyszące zmysłom.
