Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Tylko osoby bez dostępu do internetu nie słyszały o Ekipie lub chociaż o słynnych bitwach o lody. Założenie było banalnie proste: zmieszajmy "Jackassy" i "Big Brothera" i tadaaam: mamy grupę youtuberów w willi, która relacjonuje swoje bajkowe życie, robi czelendże i wypuszcza różne gadżety czy piosenki. Od samego początku miało to jednak mroczną stronę. Afery wokół Ekipy ciągnęły się miesiącami, a cały projekt został zakończony rozczarowującym rozpadem, który w sumie można było też przewidzieć.
Ekipa od samego początku była w centrum zainteresowania ludzi i mediów, bo lubimy historie o młodych przedsiębiorcach, którym się udało. Friz i jego skład wyłamywał się youtuberskim schematom, bo zarabiał naprawdę poważne pieniądze, a spółka Ekipa Holding S. A. weszła w zeszłym roku na giełdę. Okazało się to ostatecznie niewypałem, ale czegoś takiego w Polsce nie było.
Ekipa od samego początku była też przede wszystkim maszynką do zarabiania pieniędzy (lub cytując znów ich piosenkę "3KIPA" - "Fabryką spełniania marzeń"). I nie ma w tym nic złego, ale za target obrali sobie dzieciaki. Dorośli dają się nabrać na garnki za tysiące złotych i piramidy finansowe, a co dopiero najmłodsi ślepo zapatrzeni w idoli z internetu. To mało etyczne, zwłaszcza że mieli świadomość, kto ich głównie ogląda i przychodzi na koncerty.
I żeby jeszcze sprzedawane przez Ekipę rzeczy były dobre lub jakościowe. Tymczasem lody czy napoje to prawie sam cukier, a gadżety z pożądanym logiem były w rzeczywistości chińskim badziewiem ze sporą przebitką. Okej, tak się robi od lat, ale cynicznym i bezwstydnym jest samemu paradować w markowych ciuchach, a swoim fanom wciskać czapki np. saszetki, które na Aliexpress kosztują 11 zł, w boksie kolekcjonerskim za 420 zł. Poza tym ich sklep nazywa się "Ekipatonosi", a wcale przecież tego nikt z nich nie nosi.
Do tego doszły afery, który w swoich filmikach rozkręcali Sylwester Wardęga czy Revo. O tym, że Wersow ukradła grafikę sowy z internetu i używała jak swojej (a potem się nieumiejętnie broniła) mówił cały internet. Ekipa również reklamowała też scam oraz wysadziła auto dla zabawy i trafiła przez to pod lupę prokuratury. Mógłbym tak wymieniać jeszcze długo, bo pominąłem inne oskarżenia o plagiaty czy kopiowanie pomysłów od youtuberów z USA.
Podsumowując: Friz, jego Ekipa oraz współpracujący z nimi ludzie byli typowymi "Januszami biznesu" w atrakcyjnym i nowoczesnym wydaniu. W latach 90. nazywaliby się po prostu "Ekipol HURT S.A." lub "Ekipex", bo ich profil biznesowy pasował do rekinów biznesów ze Stadionu Dziesięciolecia.
Działali nie tylko w myśl zasady "taniej kupić, drożej sprzedać", ale też "skopiować, może nikt się nie pokapuje" oraz "reklamujmy scam (np. pastę niszczącą szkliwo jak Wersow i inne influencerki, nie tylko z Ekipy) i nachapmy się, póki się da". Można powiedzieć, że tak działa wolny rynek, a rodzice powinni lepiej kontrolować swoje dzieciaki. W porządku, myślmy tak sobie, ale nie oszukujmy się, że mamy empatię.
Team X, który też ma swoje za uszami i wcale nie jest lepszy / gorszy od teamu Friza (o tym za chwilę) przetarł szlak, ale Ekipa rozpoczęła modę, a nawet nową gałąź przemysłu rozrywkowego w Polsce. Zabrzmię teraz jak boomer, ale kiedyś marzeniem dzieci było zostać kosmonautą, piosenkarką czy sportowcem (ja wyjątkowo chciałem zostać Żółwiem Ninja, serio!). Teraz wiele nastolatków planuje być influencerami, a widzimy, jak bardzo bezwzględny jest to biznes. I jak bardzo zakłamany.
Okoliczności rozkładu i późniejszego rozpadu Ekipy są równie słabe, co wcześniejsze działania. Pod koniec nie wszyscy pojawiali się w filmikach, przestali się obserwować w social mediach, nie linkowali się między sobą, a także pisali złośliwe komentarze. Spina na spinie, drama na dramie. To się musiało źle skończyć, ale na zdjęciach wszyscy nie przestawali być tacy uśmiechnięci.
Potwierdzeniem i gwoździem do trumny z logiem Ekipy był post Friza, z którego za wiele nie wynika. Oprócz tego, że nie ma już dawnego "vibe'u" w tym "projekcie". To koniec i już, naura! Tymczasem przecież zawsze kreowali się na tak zgraną paczkę znajomych, która nawet mieszka ze sobą i prawie każdy 10-latek chciał być jej częścią. Okazuje się, że zasadzie łączyło ich tyle, co pracowników w korporacji (aczkolwiek tam też mogą rodzić się przyjaźnie).
Żal mi ich fanów, którzy poczuli się rozczarowani, ale mają nauczkę, by nie wierzyć w rzeczywistość oglądaną na Instagramie i TikToku. Team X rozpadł się wcześniej, też robił relację pod publiczkę (np. "power couple" Marcina Dubiela i Lexy Chaplin, która rozpadła się po 3 miesiącach) reklamował scamy i stosował bezwstydny drop shipping (np. świeczki, które za 10 zł można było kupić np. w Kauflandzie, po dodaniu naklejki z logiem były już sprzedawane za 45 zł).
Natsu stworzyła swój projekt Natsu World, który od razu był oparty nie na przyjaźni, a castingu niemal anonimowych osób, które mają zostać armią influencerów. Na razie próbuje się wybić na dramach i ogólnie jakoś tak idzie to średnio. Ziobro zdziwienia. To już kres domów i ekip youtuberów. Ale nikt nie będzie za nimi płakał jak za boysbandami czy girlsbandami. W pojedynkę będzie im trudniej tworzyć tak silne marki, ale cóż, biznes to biznes.
Czytaj także: https://natemat.pl/427708,friz-wydal-oswiadczenie-ws-konca-ekipy-fani-oburzeni