nt_logo

"Nie w porządku" to mądry film o głupich ludziach i kłamstwie. Zakończenie wbije was w fotel

Zuzanna Tomaszewicz

02 sierpnia 2022, 16:41 · 4 minuty czytania
W dobie internetu możesz oszukać każdego, tylko nie siebie. Co z tego, że ze zdjęcia usuniesz pryszcza, skoro doskonale wiesz, że i tak będziesz go mieć jeszcze na twarzy przez – powiedzmy – kolejny tydzień. Film "Nie w porządku" przedstawia pewne ekstremum, bowiem skupia się na oszustwie, które przekracza granicę dobrego smaku. Główna bohaterka udaje, że jedzie do Paryża, a gdy dochodzi tam do ataku terrorystycznego, stara się zrobić z siebie celebrytkę.


"Nie w porządku" to mądry film o głupich ludziach i kłamstwie. Zakończenie wbije was w fotel

Zuzanna Tomaszewicz
02 sierpnia 2022, 16:41 • 1 minuta czytania
W dobie internetu możesz oszukać każdego, tylko nie siebie. Co z tego, że ze zdjęcia usuniesz pryszcza, skoro doskonale wiesz, że i tak będziesz go mieć jeszcze na twarzy przez – powiedzmy – kolejny tydzień. Film "Nie w porządku" przedstawia pewne ekstremum, bowiem skupia się na oszustwie, które przekracza granicę dobrego smaku. Główna bohaterka udaje, że jedzie do Paryża, a gdy dochodzi tam do ataku terrorystycznego, stara się zrobić z siebie celebrytkę.
"Nie w porządku" to satyra z Zoey Deutch o internecie, kłamstwie i influencerach. Fot. kadr z filmu "Nie w porządku"
  • "Nie w porządku" to film z Zoey Deutch i Dylanem O'Brienem o aspirującej dziennikarce, która dzięki kłamstwu staje się popularna.
  • Główna bohaterka - Danni Sanders - wmawia wszystkim dookoła, że wyjeżdża do Paryża, a gdy dochodzi tam do zamachu terrorystycznego, udaje jedną z ocalałych.
  • Satyra wyreżyserowana przez Quinn Shephard pokazuje, jak fałszywe potrafią być media społecznościowe i jak łatwo da się wszystkich oszukać. Jeżeli oczekujecie szczęśliwego zakończenia, to wiedzcie, że źle trafiliście.

Uwaga! Tekst zawiera spoilery dotyczące filmu "Nie w porządku".

"Nie w porządku" [RECENZJA]

"Nie w porządku" jest historią całkiem podobną do filmowej adaptacji musicalu "Drogi Evanie Hansenie". W obu tytułach mamy bohaterów, którzy są niejednoznacznie źli. Z jednej strony wiemy, o tym, że kłamią, z drugiej zaś jako uprzywilejowani widzowie zdajemy sobie sprawę z tego, że do oszustwa popchnęła ich chęć zaistnienia w oczach innych ludzi, chęć wyjścia z cienia zwanego obojętnością.

Quinn Shephard zrobiła jednak lepszą robotę swoim filmem niż twórcy "Drogiego Evana Hansena". W tej produkcji historię chłopaka kłamiącego na temat przyjaźni z kolegą ze szkoły, który odebrał sobie życie, okraszono krzepiącym morałem, poniekąd usprawiedliwiającym zachowanie tytułowego bohatera jego depresją. Evana Hansena da się lubić, natomiast tego samego nie powiemy o Danni Sanders z "Nie w porządku".

Danni poznajemy w momencie, w którym zapłakana siedzi przed ekranem laptopa czytając krytykę i hejt na swój temat. – Uważajcie, czego sobie życzycie – mówi w pewnym momencie zwracając się wprost do obiektywu kamery i tym samym burząc czwartą ścianę. Później cofamy się w czasie. Danni pracuje jako edytorka zdjęć w portalu internetowym Depravity (coś à la Vice lub Buzzfeed), choć w głębi duszy pragnie zostać dziennikarką.

Niestety jej pisane na boku teksty nie nadają się do publikacji. W końcu jaki wydawca chciałby opublikować felieton, w którym autor przyznaje się do tego, że tęskni za 11 września 2001? Szefowa bohaterki odprawia więc ją z kwitkiem i uprzejmie przypomina jej, że powinna zająć się zaległą obróbką zdjęć.

Danni jest czarną owcą w redakcji. Nikt nie chce siedzieć z nią przy jednym stole podczas lunchu, a rozmowy z nią to ignorancka katorga. Dziewczyna nie ma przyjaciół (poza świnką morską i rodzicami), dlatego też popołudnia spędza samotnie na scrollowaniu mediów społecznościowych w zaciemnionym i zagraconym apartamencie.

Chcąc zostać zauważoną przez redakcyjnego influencera, którego praca polega na podróżowaniu po świecie i jaraniu blantów, Danni posuwa się do kłamstwa wymyślając, że niebawem wybiera się do Paryża na warsztaty pisarskie. Pod wpływem antydepresantów, alkoholu i bucha ściągniętego z jointa swojego crusha zaczyna przerabiać swoje zdjęcia tak, aby w tle było widać m.in. wieżę Eiffla czy Luwr.

Niewinne kłamstwo, którym Danni chciała zaimponować ujaranemu Colinowi, wymyka się spod kontroli, kiedy we Francji dochodzi do ataków terrorystycznych. Jednym z celów terrorystów był XIX-wieczny Łuk Triumfalny, pod którym 5 minut przed masakrą dziewczyna zrobiła sobie rzekomo selfie.

I tym sposobem Danni wpada w pułapkę własnego oszustwa, na którym buduje całą swoją popularność. M.in. podstępem zaprzyjaźnia się z młodziutką aktywistką walczącą o zniesienie prawa do posiadania broni w Stanach Zjednoczonych, chodzi na influencerskie eventy i zaczyna traktować siebie jako głos młodego, straumatyzowanego pokolenia.

Kłamstwo nie jest okej

"Nie w porządku" jest zaskakująco dobrą satyrą o ludziach żyjących w internecie. Pierwsze minuty filmu nie zapowiadały tak przemyślanego widowiska - dopiero przy napisach końcowych rozumiemy, dlaczego Quinn Shephard w taki, a nie inny sposób, poprowadziła początkową sekwencję.

Wykreowanie wiarygodnego antybohatera to nie lada wyzwanie. Widz ma prawo czuć względem niego współczucie, choć przy jego odbiorze górę powinny wziąć negatywne emocje. Danni Sanders grana przez Zoey Deutch nie jest ani bystrą osobą, ani kimś, z kim chcielibyśmy spędzać czas. To człowiek pragnący zdobyć czyjąś aprobatę poprzez podlizywanie się i wygłaszanie opinii tak kontrowersyjnych jak ta dotycząca zamachu na WTC.

Pogarda wobec zachowań reprezentowanych przez Danni wynika z przyjętych przez scenarzystów skrajności, także tych związanych z jej mową ciała. Na spotkaniu grupy wsparcia dla ocalałych z zamachów terrorystycznych bohaterka robi miny i gesty kojarzące się z memami z anime.

Gdybyśmy nie wiedzieli o tym, że Danni kłamie na temat swojego udziału w wydarzeniach z Paryża, moglibyśmy wówczas uznać, że zachowuje się tak, ponieważ to jej mechanizm obronny. A skoro "Nie w porządku" stawia widzów w roli wszechwiedzących, odbiorca z trudem odgania od siebie myśli w stylu "ależ ona jest wkurzająca".

Bohaterka staje się w naszych oczach postacią sympatyczną, gdy na jakikolwiek ratunek jest już dla niej za późno. W drugiej połowie filmu Danni zaczyna rozumieć swój błąd i krzywdę, jaką wyrządziła swoim najbliższym. (SPOILER!) Stara się odpokutować za winy i kiedy sądzimy, że "Nie w porządku" - tak jak "Drogi Evanie Hansenie" - zakończy się względnym happy endem, wtedy dostajemy symbolicznego liścia w twarz.

Słodko gorzki morał "Not Okay"

Shephard nikomu nie wciska kitu, nikomu też nie słodzi. Niekiedy zwykłe "przepraszam" nie posprząta bałaganu, jaki narobiliśmy. Dlatego morał "Nie w porządku" uważam za mądry, potrzebny i doskonale przedstawiony za pomocą języka kinematografii.

Kolorowe kadry rodem z filmów lat dwutysięcznych i ścieżka dźwiękowa przywodząca na myśl niepokojący, a zarazem baśniowy klimat twórczości Wesa Andersona kontrastują z realistycznymi i niejednowymiarowymi kreacjami postaci. Nawet dupek, jakim jest Colin, w którego wciela się Dylan O'Brien, ma w sobie coś prawdziwego i szczerego. Zazdrosna konkurentka z pracy Danni też nie jest po prostu zołzą, a osobą, która - w przeciwieństwie do głównej bohaterki - posiada jakiś kompas moralny.

Reżyserka filmu nie omieszkała poruszyć także tematu rozróżnienia krytyki od hejtu. Już na wstępie dowiadujemy się, że skrajnie prawicowi youtuberzy grożą Danni śmiercią i publikują w sieci jej adres zamieszkania. Nieważne, jak duży błąd popełniła aspirująca dziennikarka, nie ma zgody na mowę nienawiści.

"Nie w porządku" ("Not Okay") to nieoczywista komedia dostępna na platformie Disney+, która będzie w was rezonować jeszcze długo po seansie. Wprawdzie ma swoje mankamenty (niektóre żarty i gagi wcale nie są śmieszne), ale wszelkie niedociągnięcia i braki rekompensuje właśnie zakończenie. Pamiętajcie, kłamstwo prędzej czy później zawsze wyjdzie na jaw.