logo
Przemysław Czarnek pokłócił się z dziennikarką podczas konferencji. Fot. Zbyszek Kaczmarek/REPORTER
Reklama.
  • Za niecały miesiąc uczniowie wrócą do szkół, a dyrektorzy skarżą się, że nie mają kim zapełnić wolnych etatów
  • Minister edukacji nie widzi jednak problemu. Przeciwnie – wykłóca się o to z mediami, przekonując, że to on ma rację
  • Minister edukacji podczas briefingu mówił mediom, że obawy ZNP o braki kadrowe są nieuzasadnione, a media kłamią. – Dlaczego słyszę w niektórych mediach o jakiejś zapaści kadrowej, o jakimś szczególnym roku? – zwrócił się do obecnych na konferencji. Dlaczego państwo kłamiecie w mediach? — zarzucał dziennikarzom Przemysław Czarnek.

    Czarnek pokłócił się podczas konferencji z dziennikarką

    Potem przyszła pora na pytania mediów. Jedno z nich zadała dziennikarka TVN24 Adrianna Otręba. Dziennikarka poprosiła m.in. o skomentowanie faktu, że dyrektorzy szkół informują, że liczby dotyczące wakatów podawane przez ministerstwo są niedoszacowane.

    – Proszę pani, o jakich dyrektorach pani mówi? Bo ja znam dyrektorów szkół, którzy również mi doradzają, z różnych części naszego kraju – stwierdził Czarnek.

    – Państwo potrafcie generalizować i rzucać w przestrzeń publiczną następujące informacje: dyrektorzy skarżą się, że mają dramat kadrowy. No ja znam dyrektorów, którzy mówią, że nie ma żadnego dramatu — kontynuował swój wywód.

    Przypomniał przy tym, że obowiązkiem każdego dyrektora szkoły jest wprowadzanie precyzyjnych danych na temat wakatów w poszczególnych placówkach. – Jeśli pani twierdzi, że dyrekcja mówi, że to jest niedoszacowane, to znaczy, że sam wprowadził nieprawidłowe dane. No niech pani się zastanowi nad tym, co pani mówi – mówił dalej. Wtedy dziennikarka powiedziała, że pyta o dane zbierane ze stron kuratoriów, które dotyczą ofert pracy.

    Obraźliwe uwagi pod adresem dziennikarki TVN 24

    – Ale pani nie rozumie tego, co do pani mówię, kto te dane wprowadza do systemu? No jakby pani się douczyła, to by pani wiedziała, że to jest dyrektor szkoły – odparł arogancko minister i tak zakończył ten wątek.

    Przypomnijmy, że lekceważący stosunek do nauczycieli i ich zarobków pokazał w czerwcu także wiceminister edukacji Tomasz Rzymkowski. Polityk, w odpowiedzi na pytanie o problemy w polskiej edukacji, powiedział, że pieniądze nie są jedynym problemem.

    Jak dodał, na jego konto wpływa miesięcznie 11 tys. zł netto i zna nauczycieli, którzy zarabiają tyle samo. – Ile pan zarabia? – zapytała wiceministra prowadząca audycję w Radiu Zet Beata Lubecka. – Na konto netto mi spływa 11 tys. zł – odpowiedział wiceminister. – To proszę mi pokazać nauczyciela, który tyle zarabia – powiedziała dziennikarka. – Znalazłbym, wie pani? A skoro ja znam, to chyba nie jest to zjawisko odosobnione – odpowiedział wówczas polityk.