logo
Ekspert ocenia plan Kaczynskiego co do liczebności armii jako nieralny Fot.: Pawel Wodzynski/East News
Reklama.
  • Zdaniem Marcina Samsela dojście do armii 250 tys. żołnierzy to proces na kilkadziesiąt lat, a więc plan Kaczyńskiego jest niewykonalny
  • Wyjaśnił też, że istotą dobrze prowadzonej wojny jest posiadanie dobrze wyszkolonych żołnierzy
  • Ustawa o obronie ojczyzny zakłada przede wszystkim zwiększenie wydatków na obronność do 3 proc. PKB oraz zwiększenia liczebności naszego wojska do 300 tysięcy żołnierzy
  • Prezes PiS Jarosław Kaczyński od dawna obiecywał zwiększenie liczebności armii - mówił o tym już w październiku, kiedy zapowiadał projekt ustawy o obronie ojczyzny (weszła w życie w kwietniu).

    Marcin Samsel, ekspert ds. wojskowości, oznajmił w rozmowie z "Onet Rano", że niemożliwe jest zwiększenie liczebności armii. – Dojście do armii 250 tys. to proces na kilkadziesiąt lat. Tego się w ogóle nie da zrobić – skwitował.

    Jak dodał, jedynym sposobem byłoby ogłoszenie powszechnej mobilizacji. Oszacował, że zwiększenie armii o 10 proc. to proces na około 5 lat.

    - My chcemy podwoić wielkość armii w bardzo krótkim czasie, to fizycznie nierealne i niemożliwe. Albo obecni generałowie przytaknęli preesowi Kaczyńskiemu dla wyborów, albo zdają sobie sprawę, że to tylko pic na wodę, fotomontaż – powiedział.

    Wyjaśnił też, że istotą dobrze prowadzonej wojny jest posiadanie dobrze wyszkolonych żołnierzy. - Proces wdrażania, instruowania trwa lata, żeby stworzyć dobrą armię. Tu nie chodzi o to, żeby po prostu mieć liczbę na papierku, tylko żeby żołnierze również potrafili obsłużyć sprzęt - zaznaczył.

    PiS zadał cios polskiej armii?

    Ustawa o obronie ojczyzny, jak już opisywaliśmy w naTemat, zakłada przede wszystkim zwiększenie wydatków na obronność do 3 proc. PKB oraz zwiększenie liczebności naszego wojska do 300 tysięcy żołnierzy. Dokument ten został opracowany na kanwie zagrożenia w Europie, w związku z wojną w Ukrainie.

    Jak ocenił b. szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej, rząd stanął przed dylematem "jakość czy wielkość" i "niestety wybrał wielkość". – Mądrość ludowa mówi, że najlepiej mieć wielką i dobrą jakościowo armię. Ale wtedy należałoby mieć duże pieniądze i na jedno, i na drugie – powiedział gen. Koziej.

    – Tymczasem w świetle najnowszej ustawy, budżet wojska ma być zwiększony do 3 proc. PKB z 2,2 proc., czyli o 1/3. Natomiast decydenci polityczni chcą zwiększyć armię dwukrotnie: z obecnych ok. 150 tys. do 300 tys. – dodał.

    Tak ustawa Kaczyńskiego uderzy w polską armię. "Będzie w gorszej kondycji niż dzisiaj"

    – Widzimy więc niekonsekwencję w takich założeniach i ryzyko, że ich realizacja spowoduje pogorszenie jakości wojska w stosunku do stanu dzisiejszego. W takiej bowiem armii średnio na każdego żołnierza będzie przypadał o 1/3 mniejszy ułamek PKB, niż to jest dzisiaj – wyliczył.

    Według byłego szefa BBN, przyjęcie paradygmatu ilościowego w programowaniu rozwoju sił zbrojnych to błędny kierunek. – Jeżeli chcemy rzeczywiście mieć tak dużą armię (300 tysięczną), to musimy dwukrotnie zwiększyć budżet wojskowy z 2,2 proc. do ok. 4,5 proc. PKB, aby przynajmniej utrzymać obecną dynamikę jej modernizacji – zaznaczył.

    – Gdybyśmy chcieli przyspieszyć tempo tej modernizacji, to nakłady budżetowe na tak duże wojsko musiałyby być jeszcze większe – stwierdził.