Politycy PiS zdają sobie sprawę, jakie skutki przyniesie pompowanie do budżetu kolejnych pieniędzy. Te mają trafić jako dodatki jako ogrzewania dla gospodarstw domowych. To nie pomoże wciąż rosnącej inflacji, ale może pomóc PiS-owi, który boryka się ze spadkami popularności w sondażach.
Reklama.
Reklama.
Dodatki do ogrzewania zostały określone przez polityków PiS, jako "gest rządu wobec ludzi"
Kwota, jaka ma trafić w formie dopłat dla gospodarstw domowych, ma wynieść ok. 70 miliardów złotych
Politycy partii rządzącej chcą uniknąć sytuacji, w której zarzucana będzie im bezczynność, zwłaszcza, że PiS traci w sondażach
O dopłatach do ogrzewania i narracji, jaką ma prowadzić partia rządząca w kwestii rosnącej inflacji, poinformować mieli politycy PiS. Z anonimowych wypowiedzi dla Gazety.pl wynika, że PiS nie tylko ma świadomość, że dodatki będą miały poważne skutki gospodarcze, ale też ma obwiniać opozycję.
Wszyscy wiedzą, że dodatki nie pomogą inflacji
– Te dopłaty mają dużą wagę polityczną, bo to jest gest rządu wobec ludzi i wsparcie dla nich. Oczywiście jedni powiedzą, że to za mało, a inni, że pieniądze nie załatwiają sprawy, ale nie będzie argumentu, który dla każdego rządu jest najgorszy: że "nic nie zrobili" – powiedział gazecie.pl, anonimowo, jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Gazeta.pl publikuje także "przekaz dnia", czyli instrukcję dla działaczy PiS, dotyczącą tego, w jaki sposób przekazywać te informacje. Jak czytamy, politycy mają dostać dyspozycję, by mówić, że skutkiem wzrostu cen energii i inflacji jest wojna w Ukrainie.
"Nie przechodzimy obojętnie wobec tego problemu. Nie chowamy głowy w piasek. Nie szukamy magicznych guzików. Nie mówimy, że nic się nie da zrobić. Znamy sytuację Polaków i polskich rodzin. Cały czas z nimi rozmawiamy i na bieżąco reagujemy. Dzięki rządowym inicjatywom pomagamy najbardziej potrzebującym", mają mówić politycy PiS, w rozmowach z dziennikarzami i podczas oficjalnych spotkań.
W przekazie dnia obrywa się także politycznym przeciwnikom Prawa i Sprawiedliwości. "W przeciwieństwie do opozycji, nie wyznajemy zasady nic nierobienia, nieingerowania i niepomagania. Dzięki rządowym działaniom Polska jest przygotowana na niedobory paliw i źródeł ciepła" – czytamy w jednym z punktów.
Miliardowe koszty dopłat
Dopłaty do paliw są już przesądzone, a przynajmniej te dla gospodarstw domowych, które ogrzewają się węglem. Ustawa została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę. Dopłaty będą kosztować budżet państwa 11,5 miliarda złotych.
Rozmówcy Gazety.pl powołują się jednak również na chaos w tym, komu jeszcze obiecano dopłaty i w jakiej kwocie. Twarde deklaracje w tej sprawie już padły już jednak z ust minister klimatu, Anny Moskwy, która ogłosiła, że wsparcie ma trafić także do osób, które ogrzewają domy drewnem, peletem, olejem i gazem, a częściowo refundowane mają być także rachunki osób ogrzewających się ciepłem systemowym.
Jak szacuje Citi Handlowy, łącznie dopłaty do ogrzewania mają kosztować budżet70 miliardów złotych.
PiS tonie i łapie się brzytwy
O tym, że pompowanie pieniędzy w pogrążoną przez inflację gospodarkę nie przyniesie niczego dobrego, mówią nie tylko ekonomiści. Skutki licznych programów socjalnych widzą sami obywatele, którzy o dodruk pieniędzy pytają rządzących wprost. Taka sytuacja była podczas spotkania Mateusza Morawieckiego w Działdowie.
Mimo to PiS ma świadomość, co podkreślają rozmówcy Gazety.pl, że nie robiąc nic, nie pomogą sobie w sondażowych spadkach.
Tymczasem te są coraz większe. Jak pokazują badania, ostatnie miesiące świadczą o ciągłym spadku popularności partii Jarosława Kaczyńskiego.
Po licznych protestach oraz incydentach, w tym obrzuceniu jajami kolumny rządowych limuzyn, Jarosław Kaczyński podjął decyzję o zawieszeniu spotkań z mieszkańcami. Oficjalnym powodem, który podał szef PiS, miał być sezon wakacyjny.