logo
Wewnętrzne sondaże PiS zwiastują upadek. Oto strategia partii Kaczyńskiego Fot. Tomasz Jastrzębowski / East News
Reklama.
  • Wewnętrzne sondaże Prawa i Sprawiedliwości nie pozostawiają złudzeń. Jarosław Kaczyński ma się czego obawiać – podaje "Gazeta Wyborcza"
  • Jeden z posłów partii rządzącej przyznaje, że obawy nie dotyczą opozycji, a demobilizacji wyborców
  • – Nie obawiamy się tego, że nasi wyborcy pójdą i zagłosują na opozycję, ale tego, że nie pójdą do wyborów wcale – mówi
  • Poseł PiS: "Będą robić programy pod elektorat"

    – Wzrost cen energii, cen gazu dotyka już wszystkich. Do tego kłopoty z produkcją dwutlenku węgla, inflacja wciąż ponad przewidywania, z którą pewnie dojedziemy do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych, chociaż mam nadzieję, że nie będzie już dwucyfrowa. To wszystko jest wielkim wyzwaniem – przyznaje anonimowo poseł PiS.

    Według ustaleń "Gazety Wyborczej" wewnętrzne sondaże ugrupowania wskazują, że poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości wynosi między 33 a 37 proc. Biorąc pod uwagę poprzednie lata, w których udało się utrzymać samodzielną władzę, taki wynik ma być przerażający dla partii Kaczyńskiego, ponieważ oznacza oddanie władzy.

    – Jeśli nasz elektorat się zdemobilizuje, nie pójdzie głosować, to będzie bardzo źle. Temu musimy przeciwdziałać – mówi polityk oraz dodaje, że w rządzie "będą robić programy pod elektorat".

    "Do wyborów jeszcze rok, ale to może być dla nas najtrudniejszy rok"

    W obliczu największego wyzwania od lat PiS na bieżąco sprawdza, jak działania partii są odbierane przez społeczeństwo. Według rozmówcy "GW" doceniona została już obniżka VAT-u na produkty spożywcze. – Wiemy też, że społeczeństwo zauważyło wszelkiego rodzaju tarcze osłonowe. Teraz czekamy, czy docenią dodatek węglowy – tłumaczy.

    Polityk Prawa i Sprawiedliwości przekonuje w rozmowie z dziennikiem, że kryzys jest nieprzewidywalny i nie ma tutaj uniwersalnych rozwiązań. – Ten kryzys jest jak domino, jedno pociągniesz, drugie leci. Nie jest tak, że rozwiązanie jednego problemu kończy inne – mówi.

    – Do wyborów jeszcze rok, ale to może być dla nas najtrudniejszy rok. Przede wszystkim dlatego, że nikt nie jest w stanie przewidzieć, co jeszcze się zdarzy – podkreśla poseł PiS.

    Obawy partii rządzącej mają dotyczyć również konsekwencji wojny w Ukrainie, a uściślając – zmiany nastrojów wśród Ukraińców. – Jeśli niechęć będzie widoczna, Konfederacja natychmiast rzuci się, żeby to podsycać. Zrobi z tego paliwo wyborcze i będzie mieszać w naszym elektoracie – przewiduje polityk obozu władzy.