nt_logo

Od legendy muzyki do pożytecznego idioty Władimira Putina. Roger Waters upadł na samo dno

Maja Mikołajczyk

28 września 2022, 13:09 · 4 minuty czytania
Roger Waters przekracza granicę przyzwoitości za granicą przyzwoitości. Jego ostatnim wybrykiem jest napisanie listu otwartego do Władimira Putina. Nazwisko legendarnego współzałożyciela Pink Floyd coraz częściej wymieniane jest w konkteście jego kontrowersyjnych poglądów niż muzyki.


Od legendy muzyki do pożytecznego idioty Władimira Putina. Roger Waters upadł na samo dno

Maja Mikołajczyk
28 września 2022, 13:09 • 1 minuta czytania
Roger Waters przekracza granicę przyzwoitości za granicą przyzwoitości. Jego ostatnim wybrykiem jest napisanie listu otwartego do Władimira Putina. Nazwisko legendarnego współzałożyciela Pink Floyd coraz częściej wymieniane jest w konkteście jego kontrowersyjnych poglądów niż muzyki.
Roger Waters – od współzałożyciela Pink Floyd do pożytecznego idioty Władimira Putina. Fot. AFP/EAST NEWS
  • Roger Waters to współzałożyciel Pink Floyd, który obecnie skupia się na solowej karierze.
  • Artykuły o legendzie muzyki coraz częściej dotyczą jednak jego kontrowersyjnych wypowiedzi, a nie twórczości.
  • Waters udostępnił właśnie otwarty list, który napisał do Władimira Putina. Wcześniej z podobnym komunikatem zwrócił się do Ołeny Zełenskiej.

Czasy Pink Floyd

Jak mniej więcej wyglądały początki Rogera Watersa, wie niemal każdy. W 1965 roku razem ze swoim kolegą z czasów szkolnych Sydem Barrettem oraz dwoma znajomymi ze studiów (Nickiem Masonem i Rickiem Wrightem) założył zespół Pink Floyd, który na dobre zapisał się w historii muzyki rockowej.

Problemy psychiczne pełniącego funkcje lidera Baretta sprawiły, że szybko został on zastąpiony gitarzystą i wokalistą Davidem Gilmourem. Ostatecznie na pozycje frontmena wysunął się jednak Waters i trwał na niej do 1985 roku.

W tym roku muzyk ogłosił rozpad zespołu, ale reszta muzyków niespecjalnie się tym przejęła i kontynuowała działalność pod tą samą nazwą wydając takie albumy jak "A Momentary Lapse of Reason" (1987), "The Division Bell" (1994) oraz "The Endless River" (2014). Waters początkowo nie był zadowolony, że zespół wciąż używa tej nazwy, ale w końcu doszedł z byłymi kolegami z grupy do porozumienia.

Zaangażowanie polityczne Rogera Watersa

Rogers po odejściu z Pink Floyd zajął się karierą solową. Początkowo jego twórczość nie odniosła komercyjnego sukcesu, ale była doceniana przez krytyków, którzy jednak wciąż porównywali ją do muzyki zespołu, z którego się wywodził.

Muzyk zawsze był zaangażowany politycznie. Po zburzeniu Muru Berlińskiego zorganizował koncert na Placu Poczdamskim, w którym uczestniczyli również tacy artyści jak Bryan Adams, Sinead O’Connor oraz Van Morrison. Wydarzenie nie przebiegło bez zakłóceń, ale w ogólnym rozrachunku było sporym sukcesem – oglądało je łącznie ponad 300 tysięcy fanów na widowni i około 5 milionów widzów telewizyjnych.

W 2004 roku Waters pokazał natomiast światu dwa nowe utwory "To Kill The Child" i "Leaving Beirut". Oba były protest songami nagranymi w ramach sprzeciwu wobec ataku USA i Wielkiej Brytanii na Irak w 2003 roku.

Po raz pierwszy Waters zszokował opinię publiczną w 2018 roku, kiedy na łamach rosyjskiej gazety "Izwiestia" wsparł aneksję Krymu przez Rosję i nie tylko. Były muzyk Pink Floyd stwierdził m.in., że "działalność Majdanu w Kijowie zimą 2013-2014 była sterowana przez Waszyngton" oraz że "Rosja ma prawo do zajmowania Sewastopola".

Legenda muzyki? Raczej pożyteczny idiota Władimira Putina

Wypowiedź o Krymie była jedynie początkiem. W ostatnich miesiącach Rogers wyjątkowo uaktywnił się ze względu na wojnę w Ukrainie. Na początku sierpnia muzyk w wywiadzie udzielonym stacji CNN oskarżył prezydenta USA o rozniecanie konfliktu.

- Prezydent Joe Biden? Po pierwsze rozpala ogień na Ukrainie, a to poważne przestępstwo. Dlaczego USA nie zachęcają Zełenskiego do negocjacji, które wyeliminowałyby potrzebę tej strasznej, potwornej wojny, która zabija – nie wiemy ilu – Ukraińców i Rosjan? - stwierdził Waters.

Zaledwie miesiąc później były frontman Pink Floyd wystosował list otwarty do Pierwszej Damy Ołeny Zełenskiej. Napisał w nim między innymi, że potępia działania Zachodu skierowane ku Ukrainie oraz że dostarczenie okupowanemu krajowi broni to "tragiczna pomyłka". Dodał również, że jego zdaniem USA "już zadeklarowały zainteresowanie tym, aby wojna trwała jak najdłużej".

"To Rosja najechała Ukrainę, niszczy miasta i zabija cywilów. Ukraińcy bronią swojej ziemi i przyszłości swoich dzieci" – podsumowała krótko za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych Zełenska.

Ze względu na szereg tych kontrowersyjnych wypowiedzi Polacy nie zareagowali szczególnie entuzjastycznie na wieść o nadchodzących koncertach Rogersa w Polsce.

Pod artykułami informującymi o przyjeździe muzyka do Polski pojawiło się wiele negatywnych komentarzy. "Niech gra u swojego kolegi Putina", "Gilmour mógłby zagrać wreszcie w Krakowie zamiast tego kacapa", "Lepiej pieniądze na bilet zainwestować w amunicję dla Ukrainy" – pisali internauci.

List otwarty do prezydenta Federacji Rosyjskiej

Rewelacją ostatnich kilkudziesięciu godzin jest kolejny list otwarty Rogersa, który tym razem wystosował do... Władimira Putina. Na początku muzyk przyznał, że otrzymał sporo zapytań, dlaczego napisał do Zełeńskiej, zamiast do prezydenta Federacji Rosyjskiej, co skłoniło go do stwierdzenia, że to całkiem... niezły pomysł.

"Drogi panie prezydencie, od czasu, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę 24 lutego, próbowałem używać swojego niewielkiego wpływu, by zachęcić do zawieszenia broni i dyplomatycznej ugody" – zaczął swój list były frontman Pink Floyd.

"Po pierwsze, czy chciałby pan zobaczyć koniec tej wojny? Gdyby pan odpowiedział i stwierdził: tak – to by natychmiast ułatwiło wiele rzeczy. Gdyby pan wystąpił i stwierdził: Jedynym celem Federacji Rosyjskiej jest bezpieczeństwo rosyjskojęzycznej ludności na Krymie, w Doniecku i w Ługańsku – to też by pomogło" – kontynuował.

Następnie Rogers w swoim liście nawiązał nawet do Polski. "Piszę to, bo wiem, że niektórzy ludzie uważają, iż zamierza pan najechać całą Europę, zaczynając od Polski i państw bałtyckich. Jeśli tak rzeczywiście jest, to niech się pan p...li i przestanie grać w tę niebezpieczną grę nuklearną, która tak bardzo odpowiada jastrzębiom po obu stronach Atlantyku. Zróbcie to. Wysadźcie się nawzajem. Rozwalcie świat na kawałki" – stwierdził kontrowersyjnie.

"Problem polega na tym, że mam dzieci i wnuki – tak jak większość moich braci i sióstr na całym świecie. Nikt z nas nie chciałby takiego końca" – dodał tłumacząc wcześniejszą wypowiedź. Następnie Waters odniósł się do USA i NATO. "Wiem, wiem, że USA i NATO atakują niepodległe kraje z powodu kilku baryłek ropy, ale to nie znaczy, że pan musi robić to samo. Pańska inwazja na Ukrainę całkowicie mnie zaskoczyła, to haniebna wojna, bez względu na to czy sprowokowana, czy nie" – napisał.

Na koniec Rogers wyraził nadzieję, że Putin odpowie na jego list. "Gdyby pan też zdecydował się na taką odpowiedź, bardzo bym pana za to szanował i uznałbym to za honorowy krok w kierunku pokoju" – takimi słowami zakończył swój list. Póki co apel pozostał bez odpowiedzi.

Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu jedna z fanek Rogersa poprosiła go skomentowanie ataku Rosji na Ukrainie. Jego wypowiedź była bardziej wyważona, jednak już wtedy muzyk skrytykował Zachód m.in. za przekazywanie broni Ukrainie.

"Przeczytałem Twój list, czuję Twój ból. Jestem obrzydzony inwazją Putina na Ukrainę. To według mnie kryminalny błąd, gangsterski czyn, a broń powinna zostać natychmiastowo zawieszona" – napisał wówczas Rogers.