Przemysław Czarnek, zamiast pomóc samorządowcom, straszy ich wnioskami o wprowadzenie "zarządów komisarycznych". Groźby zrealizuje, jeśli te nie zapewnią odpowiedniego ogrzania szkół na zimę. Minister zarzuca opozycyjnym politykom dążenie do... wymuszenia powrotu nauczania zdalnego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Szacujemy, że do końca tego roku zabraknie nam około 4 do 6 milionów ton węgla, przy czym około 2,5 miliona ton wyniesie niedobór w sektorze opałowym – wyliczył.
Wszystko wskazuje na to, że złe wiadomości wreszcie dotarły do Przemysława Czarnka. Ogrzania wymagają bowiem nie tylko gospodarstwa domowe, ale takżeszkoły. Jeśli tam nie uda się zapewnić ciepła, konieczne może być przejście na nauczanie zdalne.
To właśnie tego minister edukacji chce za wszelką cenę uniknąć. Zamiast jednak pomóc samorządowcom i dyrektorom placówek oświaty, polityk Prawa i Sprawiedliwości odgraża się poważnymi konsekwencjami.
"Jeżeli któryś samorząd nie wywiąże się z zadań publicznych, to będziemy występować niezwłocznie o zarząd komisaryczny" – zapowiedział Czarnek. Jak pisaliśmy w naTemat, według przedstawiciela rządu zapewnienie ogrzewania szkołom to "święty obowiązek samorządu".
W rozmowie z Radiem Zet zaś głos zabrała dyrektorka technikum nr 3 w Łodzi, Beata Świderska. – Nikt nie chce zdalnego nauczania, bo doskonale wiemy, z czym ono się wiąże. Skutki po nauczaniu zdalnym do tej pory likwidujemy i borykamy się z wieloma problemami – skomentowała.
Wiceprezydentka Łodzi, Małgorzata Moskwa-Wodnicka zaś powiedziała, że straszenie w wydaniu ministra Czarnka "jest po prostu bezczelne i karygodne".
– Bylibyśmy nieodpowiedzialni i nieracjonalni, jeśli minister Czarnek myśli, że ktokolwiek z samorządowców będzie specjalnie doprowadzał do tego, żeby było zimno w szkołach – oceniła.