Mateusz Morawiecki pracuje nad zabezpieczeniem odpowiedniej ilości węgla na zimę. Jak się okazuje, surowiec z Kolumbii dotrze do nas jednak z półtoramiesięcznym opóźnieniem. Powód? Niedopilnowanie pośrednika. Teraz "nasze" zamówienie trafiło prosto do Niemiec.
Reklama.
Reklama.
Wojna w Ukrainie odcięła Zachód od węgla i gazu sprowadzanego z Rosji. W Europie ruszyły pilne poszukiwania innych dostawców surowców
A konkretnie z pomocą przychodzi import z Kolumbii, ale również z Indonezji, Australii, RPA, Tanzanii iUSA. Nie wystarczy jednak po prostu wyrazić chęci kupna węgla, wyłożyć pieniędzy na stół i po prostu go zabrać.
Przekonała się o tym podlegająca Mateuszowi Morawieckiemu Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych. Jak ustaliło bowiem Radio Zet, RARS planowała sprowadzić w połowie września 300 tysięcy ton węgla z Kolumbii.
Kolumbijska kopalnia zażądała jednak dodatkowych zabezpieczeń. Wynajęty pośrednik nie zdążył przedstawić zabezpieczeń na czas, co sprawiło, że węgiel popłynął do Niemiec.
"Zamówiony węgiel dotrze do Polski dopiero pod koniec października. Nasi rozmówcy z RARS zapewniają, że pośrednik zostanie obciążony karami umownymi" – donosi Mariusz Gierszewski.
Urzędnicy zapewniają, że w wyniku wpadki Skarb Państwa nie stracił żadnych pieniędzy. Nasze zamówienie dotrze do nas jednak dopiero w połowie października. Musieliśmy ratować się 100 tysiącami tonami z Kazachstanu kupowanymi "na szybko".
Czy starczy węgla na zimę? Jacek Sasin obiecał miliony ton
Nie brakuje także oszustów żerujących na desperacji obywateli. Mieszkanka Zawiercia wydała 6 tysięcy złotych na trzy tony surowca. Zamiast tego dostała... pofarbowane kamienie.
– W kontekście tej zimy ciężko być optymistą. Jedyne, na co możemy liczyć to to, że będzie ona ciepła – podsumował w rozmowie z Katarzyną Zuchowicz dr Łukasz Bernatowicz, prezes Związku Pracodawców Business Centre Club.