Jarosław Kaczyński i Viktor Orbán powołali instytut na rzecz współpracy polsko-węgierskiej. Jak donosi Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, organ zmienił się w Bizancjum o budżecie 6 mln zł rocznie. Teraz PiS doczekał się kontroli, która ujawniła drogie zakupy oraz bezprawnie wypłacane ekstrapensje. Na 10 pracowników wydano prawie 200 tysięcy złotych – czytamy w "Rzeczpospolitej".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Warto podkreślić, że nie jest to byle organizacja. Prawo i Sprawiedliwośćukonstytuowała ją przyrządzie pod bezpośrednim nadzorem Mateusza Morawieckiego. Sam patron zaś był inspiracją Orbána do założenia Fideszu.
Już po powołaniu organizacji przydzielono jej budżet w wysokości 6 milionów złotych rocznie. Po latachKancelaria Prezesa Rady Ministrów postanowiła sprawdzić, w jaki sposób wydawano publiczne pieniądze.
O efektach pracy kontrolerów poinformowała "Rzeczpospolita", która tak podsumowała wnioski pokontrolne: – Druzgocące (...) zbyt lekką ręką wydawano duże pieniądze.
Pierwsze poważne kontrowersje budzi siedziba Instytutu. To właśnie w neoklasycystycznej willi na Mokotowie Kaczyński i Orbán postawili swoje Bizancjum. Lokacja może i nie budziłaby większych emocji, gdy nie fakt, że jej powierzchnia wynosi 573 metrów kwadratowych.
194,6 tysięcy złotych dodatków w Bizancjum Kaczyńskiego i Orbána
Cena samego najmu zaś w ciągu roku wynosi aż ponad pół miliona złotych, co przekłada się na 42,8 tysięcy złotych miesięcznie. Aż tyle przestrzeni potrzebuje 10 pracowników zatrudnionych łącznie na 7,5 etatu.
Kontrolerom nie spodobały się także te "drobniejsze" wydatki. Zakupiono bowiem... dwa wieszaki kute za 6,2 tysiąca złotych oraz porcelanę z Ćmielowa za 7,9 tysiąca złotych. Kolejną kwestią są... dodatki dla pracowników.
W latach 2020-2021 wypłacono ich aż 194,6 tysięcy złotych. Najwięcej otrzymał dyrektor, który mógł liczyć na dodatek stażowy i wynagrodzenie o łącznej kwocie 76,2 tysiąca złotych. Księgowej zaś przyznano dodatek w wysokości 11,2 tysiąca złotych. Pozostali pracownicy otrzymali łącznie aż 107,2 tysiąca złotych.
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" dyrektor Instytutu prof. Maciej Szymanowski wyjaśnił, że zwrócił wszelkie przyznane dodatki. – Instytut wykonał zalecenia pokontrolne – odpowiedział.
Wszystko wskazuje na to, że Mateusz Morawiecki pozyskał dokumenty, które może wykorzystać w nadchodzących dniach konfliktu wewnątrz obozu Prawa i Sprawiedliwości.