Prezydent "bratniego kraju" upokorzył Putina. "Nie jesteśmy częścią ZSRR"
Alicja Skiba
14 października 2022, 21:54·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 października 2022, 21:54
Władimir Putin nie mógł spodziewać się, że zostanie przywołany do porządku przez przedstawiciela "bratniego kraju" Rosji. W piątek prezydent Tadżykistanu Emomali Rachmon upomniał dyktatora, żeby nie traktował jego kraju jako części ZSRR.
Reklama.
Reklama.
W piątek odbywał się szczyt Azja Centralna-Rosja w Astanie, na którym był obecny Putin
Prezydent Tadżykistanu apelował do dyktatora o okazywanie szacunku państwom regionu
Kąśliwą uwagę Putin usłyszał podczas szczytu Azja Centralna-Rosja, który odbywa się w kazachstkiej Astanie. Prezydent Tadżykistanu Emomali Rachmon, zwracając się do przywódcy Rosji, nakazał mu okazać "poszanowanie państwom regionu".
– Nie liczymy 100-200 mln obywateli, ale chcemy, żeby nas szanowano. Gdzie coś naruszyliśmy? Gdzieś się nie tak przywitaliśmy? Zawsze szanowaliśmy interesy swojego głównego partnera strategicznego. Chcemy, żeby nas szanowano – mówił Rachmon cytowany przez portal "Nowaja Gazieta. Jewropa".
– Władimirze Władimirowiczu, prośba do pana, by nie było polityki wobec krajów Azji Centralnej jak przedłużenia ZSRR – dodał. Nagranie incydentu znalazło się na Twitterze portalu NEXTA.
Czy Kremlowi grozi zamach stanu? Mówi się o dwóch niebezpiecznych dla Putina osobach
Jak informowaliśmy niedawno w naTemat.pl, pojawiają się spekulacje na temat tego, że z powodu porażek na Ukrainie pozycja Putina jest zagrożona. Co i rusz słychać głosy, że na Kremlu dokonuje się zamach stanu, a tezę te podtrzymuje ukraiński ekspert Mychajło Samus.
Natomiast brytyjskie ministerstwo obrony podało nazwiska dwóch osób, których wpływy w strukturach rosyjskich są coraz silniejsze. Mówi się o postaciach, które są szczególnie niezadowolone z działań Rosji w prowadzeniu inwazji na Ukrainę – przywódcy Czeczenii Ramzanie Kadyrowie oraz właścicielu grupy Wagnera Jewgieniju Prigożynie.
Londyn wymienił ich jako nieformalnych przywódców bloku "prowojennego". Kadyrow i Prigożyn lobbują na rzecz większego zaangażowania Rosji i gotowości do eskalacji wojny. Oddziały obu watażków biorą czynny udział w walkach.
"Krytyka koncentruje się raczej nawysokim dowództwie wojskowym, niż na wyższym kierownictwie politycznym, ale reprezentuje trend publicznego wyrażania sprzeciwu wobec rosyjskiego establishmentu" - ocenił brytyjski resort obrony.
Dr Agnieszka Legucka, analityczka ds. Rosji z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, nie zgodziła się jednak w rozmowie z WP, żeby wpływy Prigożyna i Kadyrowa były tak silne, że dojdzie do puczu na Kremlu.
– Są uzależnieni od rosyjskiego dyktatora. Podlegają Putinowi i nie mają własnej pozycji w rosyjskim systemie politycznym oraz militarnym. To bardziej Putin wykorzystuje ich do rozgrywania różnych frakcji – oceniła.
Co gdyby doszło do puczu?
Ostatnio dziennikarka naTemat Katarzyna Zuchowicz pisała o tym, kto mógłby spiskować w celu obalenia Putina. Chodzi głównie o przedstawicieli "resortów siłowych" w Radzie Bezpieczeństwa.
Niezależnie od tego, jak bardzo mogą wydawać się lojalni wobec Putina, raczej znajdują się w tym gronie. "Uważajcie na Patruszewa seniora, szefa FSB Aleksandra Bortnikowa, ministra spraw wewnętrznych Władimira Kołokolcewa i ministra obrony Siergieja Szojgu" – czytamy.