Po prawie czterech latach w NBA ponownie zagra koszykarz z Polski. Jeremy Sochan już w czwartkową noc powinien zadebiutować w barwach San Antonio Spurs. Mający zaledwie 19 lat reprezentant Polski z pewnością będzie przyciągał uwagę kibiców nad Wisłą. Ale NBA przyciąga też niezależnie od polskich akcentów.
Reklama.
Reklama.
Mistrzowskiego tytułu będą bronić koszykarze Golden State Warriors
Jeremy Sochan jest czwartym Polakiem, który zagra w NBA
Ostatnim polskim zawodnikiem był Marcin Gortat w 2019 roku
Dokładnie 19 października, w nocy polskiego czasu ruszy kolejny sezon NBA. Koszykarska liga w Stanach Zjednoczonych uważana jest za najlepszą na świecie. Fani basketu niezależnie od kontynentu, na którym mieszkają, zachwycają się umiejętnościami zespołów.
Polscy kibice będą mieli sporą gratkę w postaci Jeremego Sochana. Mający 19 lat chłopak będzie spełniał swoje marzenia w San Antonio Spurs. Będzie czwartym Polakiem, który wystąpi w najlepszej lidze świata. Wcześniej tego zaszczytu dostąpili Cezary Trybański, Maciej Lampe iMarcin Gortat.
Ten ostatni swój "pożegnalny" mecz rozegrał dokładnie 7 lutego 2019 roku, grając w barwach Los Angeles Clippers. Przeciwnikiem zespołu Gortata była wówczas drużyna Charlotte Hornets. Z tym samym przeciwnikiem w czwartek (tj. 20 października) o godzinie 2:30 polskiego czasu, sezon rozpoczną "Ostrogi" z Sochanem w składzie, prowadzone przez Gregga Popovicha. Mecz zostanie rozegrany AT&T Center w San Antonio.
Warriors ponownie na szczycie?
Trzeba jednak jasno zaznaczyć, że drużyna Sochana z pewnością nie będzie teamem, który w NBA zacznie z dnia na dzień rozdawać karty. Spurs, którzy zdobyli w swojej historii pięć tytułów mistrzowskich, są obecnie na etapie przebudowy. Legendarny trener Popovich, który poprowadzi drużynę z San Antonio w swoim 27 sezonie z rzędu (tj. od 1996 roku), na zawodnikach takich jak Sochan ma zbudować mocną drużynę na lata.
Faworytami do zwycięstwa w lidze będą ci, którzy byli mocni także w poprzedniej kampanii. Na czele listy są aktualni mistrzowie Golden State Warriors. Przed sezonem doszło co prawda do głośnej afery z rękoczynami włącznie na linii dwóch graczy GSW, czyli Draymondem Greenem a Jordanem Poolem, ale wydaje się, że trener Steve Kerr będzie w stanie zapanować nad temperamentami gwiazdorów.
Kto może zagrozić drużynie, w której gra magiczny Stephen Curry? Z pewnością apetyty na tytuł mają jeszcze 2-3 drużyny z potencjałem na faktyczną grę w decydującej fazie. Jedną z nich jest Milwaukee Bucks. Mistrzowie z 2021 roku mają w składzie Giannisa Antetokounmpo i to powinien być wystarczający argument, żeby traktować ich poważnie. Grecki gigant to zawodnik, którego można było oglądać m.in. podczas niedawnego EuroBasketu 2022, choć akurat z Biało-Czerwonymi nie przyszło mu rywalizować.
Swoje ambicje mają też w legendarnym Boston Celtics. Skoro w poprzednim sezonie zespół był w stanie dotrzeć do finału NBA, czemu Celci nie mieliby postawić kolejnego kroku? Klub w swojej historii ma 17 tytułów mistrzowskich i chęć doskoczenia do "osiemnastki" w Bostonie jest wyraźnie wyczuwalna. Nieco mniejsze ambicje i możliwości mają w Phoenix Suns. Ale nadal jest to zespół na tyle groźny, że może wedrzeć się nawet do finału.
NBA, czyli liga wielkich postaci
Poza samym klubami, w koszykarskiej elicie warto spoglądać na tych, którzy potrafią zrobić show praktycznie w pojedynkę. Ponownie osamotniony, akurat w negatywnym tego słowa znaczeniu, będzie zapewne LeBron James. Żywa legenda NBA zacznie swój 20 sezon gry, a jego celem wydaje się być punktowy rekord wszech czasów.
James jest aktualnie na drugim miejscu wśród najlepszych strzelców w historii NBA. Kareem Abdul-Jabbar, obecny lider klasyfikacji, ma 38 387 punktów, które zdobył w 1 560 meczach. Król LeBron zwany popularnie "King James" w 1 367 rozegranych pojedynkach zgromadził dotychczas 37 093 punkty. Wyliczenia są stosunkowo proste, jeśli James w barwach Los Angeles Lakers utrzyma tempo na poziomie średniej 27 punktów na mecz, jeszcze w tym sezonie może zostać najlepszym z najlepszych wśród strzelców.
Dwukrotnie z rzędu MVP sezonu zasadniczego zostawał za to Nikola Jokić. Serb to kolejny uczestnik niedawnych mistrzostw Europy, gdzie jego reprezentacja nadspodziewanie szybko pożegnała się z turniejem. Gwiazda Denver Nuggets ma jednak chrapkę, żeby ugrać w NBA coś więcej niż tylko indywidualne nagrody.
Podobne plany ma zapewne także Luka Doncić. Po porażce z Biało-Czerwonymi w ćwierćfinale EuroBasketu Słoweniec ponownie zaatakuje NBA, chcą doprowadzić swoje Dallas Mavericks do wysokiej pozycji. Wydaje się jednak, że w przypadku walki najpierw w długim sezonie zasadniczym (koniec 9 kwietnia 2023), a następnie kluczowej fazie play-off, najważniejsze jest posiadanie odpowiednio głębokiego składu. Zestawu ludzi, którzy będą potrzebni zwłaszcza wtedy, kiedy pojawią się kontuzje czy inne absencje w drużynie.
Król James gorszy od mistrzów NBA
NBA to również liga powrotów, dlatego kilku zawodników z pewnością będzie chciało pokazać się ponownie, np. wracając do pełnej sprawności. Warto w tym wypadku zwrócić szczególną uwagę na jednego gracza. Zion Williamson występujący w New Orleans Pelicans powinien zachwycić swoimi umiejętnościami niejednego kibica basketu.
Pierwsza noc należała do mistrzów z San Franciscooraz wicemistrzów z Bostonu. GSW zwyciężyło LA Lakers 123:109. Nie zawiedli najbardziej doświadczeni. Curry zdobył dla gospodarzy 33 punkty. Dwa mniej dołożył King James (31), a skład najlepszej trójki pod względem punktowym uzupełnił Anthony Davis (27).
W przypadku meczu w Bostonie, dla gospodarzy najlepiej punktowali Jaylen Brown oraz Jayson Tatum, zdobywając po 35 punktów. Taką samą liczbę zgromadził James Harden, ale jego Philadephia 76ers musiała uznać wyższość finalistów NBA, przegrywając 117:126.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.