"Obserwator" jest oparty na prawdziwej historii prześladowanej rodziny przy 657 Boulveard, ale ta nie jest na tyle rozbudowana, by zrobić z niej 7-odcinkowy serial. Ryan Murphy i Ian Brennan dodali więc do hitu Netfliksa sporo od siebie, a nawet wpletli wątek autentycznego mordercy. Sprawdziłem, co jest prawdą, a co fikcją w "Obserwatorze".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Obserwator" to miniserial Netfliksa stworzony przez Ryana Murphy'ego i Iana Brennana, którzy niedawno podbili platformę serialem "Dahmer - Potwór: Historia Jeffreya Dahmera".
Tym razem jednak aż tak kurczowo nie trzymali się faktów – ogólna historia rodziny Broaddusów jest niestety prawdziwa, ale większość postaci czy wątków to czysta fikcja
Łatwiej więc będzie skupić się na tym, co w "Obserwatorze" jest na faktach. Zebrałem to w pięciu punktach.
Serial "Obserwator" może i nie należy do najlepszych produkcji spod skrzydeł Ryana Murphy'ego, ale jest w wielu momentach mocno naciągany i przeciągany. Myślę, że głównie to zaważyło na dość średnich ocenach krytyków i widzów. Sam motyw prześladowanej jest wystarczająco przerażający, ale starczyłby tylko na film (zresztą stacja Lifetime nakręciła taki horror w 2016 r. - bez pytania o zgodę rodziny).
Kult spijający krew dzieci, podziemne tunele, zabicie fretki, włamania, potajemne schadzki nastoletniej córki (Isabel Gravitt), detektywka (Noma Dumezweni), aktor (Seth Gabel), agentka nieruchomości (Jennifer Coolidge) i mnóstwo innych rzeczy zostały wymyślonych na potrzeby fabuły. Długo by można wymieniać, dlatego napiszę, co było na prawdziwych faktach autentycznych lub przynajmniej nimi inspirowane.
1. Rodzina dostawała niepokojące listy, ale nigdy nie zamieszkała w domu przy 657 Boulveard.
Naomi Watts i Bobby Cannavale zagrali w serialu Norę i Dereka Brannocków. W rzeczywistości małżeństwo nazywało się Maria i Derek Broaddus (poprosili twórców, by pozmianiali nazwiska).Mieli trójkę, a nie dwójkę dzieci w wieku 5, 8 i 10 lat (dlatego raczej nie randkowali). Jeszcze kiedy remontowali dom przy 657 Boulveard w Westfield (adres się zgadza), dostali pierwszy list od "Obserwatora". Jego treść została zacytowana w serialu dosłownie.
Prawdziwe małżeństwo nie było aż tak odważne jak to w serialu – nigdy nie wprowadzili się do wymarzonego domu. Już po pół roku próbowali się go pozbyć. Kupili go za 1,3 mln dolarów (w serialu za trzy razy tyle) w 2014 r., ale sprzedali dopiero w 2019 r (w międzyczasie go nawet wynajmowali). Plotki i artykuły w mediach zdecydowanie utrudniały znalezienie nabywców. Dom sprzedali ze stratą wynoszącą aż 400 tys. dolarów, a czek od Netfliksa nawet nie wystarczył na ich pokrycie.
Serialowy Bobby nie został partnerem w firmie i powoli popadał w szaleństwo. Prawdziwy Derek został wiceprezesem firmy ubezpieczeniowej i właśnie dlatego mogli sobie pozwolić na kupno domu (ale i tak wzięli kredyt hipoteczny). Wpadł w depresję i też zaczął się lekko odklejać - np. do świątecznych skarpet sąsiadów powkładał własne notatki, a także wysłał im... anonimowe listy (jako "przyjaciele rodziny Broaddusów) oskarżające ich o pomawianie Broaddusów. U Marii zdiagnozowano PTSD. Więcej o historii Broaddusów przeczytacie w oddzielnym artykule.
2. Sąsiedzi nie byli aż tak straszni. Nie założyli kultu, ale stowarzyszenie już tak.
Dom "marzeń" z serialu jest bardzo podobny do tego w realu, ale ten prawdziwy nie jest usytuowany niedaleko jeziora, gdzie Nora z Karen chodziły grać w tenisa i pić winko. W Westfield nie ma tak dużych akwenów. Sama okolica też wygląda inaczej, niż w rzeczywistości, bo serial kręcono w Westchester (stan Nowy Jork), a nie w Westfield (New Jersey). Nikt się też nie włamał do domu ani nie wydzwaniał sapiąc do słuchawki. Były "tylko" listy.
Co z sąsiadami? Nie byli aż tak upiorni. Rodzinka Winslowów (Mia Farrow jako Pearl i Terry Kinney jako Jasper) była z pewnością inspirowana prawdziwymi Langfordami. 90-letnia Peggy mieszkała obok wraz ze swoimi sześciesięcioparoletnimi dziećmi od lat 60. "The Cut" napisało, że byli "lekko dziwni", ale niegroźni. Jeden z synów, Michael, miał schizofrenię, ale nie jeździł windą kuchenną, jak w serialu Jasper.
Mo i Mitch (Margo Martindale i Richard Kind) byli przerysowanymi stereotypowymi sąsiadami-podglądaczami z mrocznymi sekretami. Jest w nich jednak ziarnko prawdy. Bill Woodward, który malował domBroaddusów, raz zauważył "starszego gościa siedzącego na krześle". – Nie patrzył na swój dom, patrzył na Broaddusów – wspominał. I tyle z faktów.
Nie ma dowodów na to, że była tam sekta pijąca "młodą krew", ale okoliczni mieszkańcy założyli Westfield Planning Board (Zarząd Planowania Westfield). To oni uniemożliwili Broaddusom zburzenie domu, podzielenie działki i postawienie dwóch nowych budynków. Na spotkaniach żalili się też na to, jak zmienia się okolica, a na facebookowej grupie twierdzili, że cała ta akcja z "Obserwatorem" to ściema. I to też dość dobrze oddano w serialu.
3. John Graff został zainspirowany Johnem Listem, który brutalnie zamordował swoją rodzinę.
W serialu zawarto również prawdziwą historię masowego morderstwa, które jednak nie zostało popełnione w domu przy 657 Boulveard. Podstawiony inspektor budowlany John Graff to postać inspirowana Johnem Listem (nazwisko to tylko zbieg okoliczności). Nie dostał jednak żadnego listu, który popchnął go do potwornej zbrodni z 1971 roku w Westfield.
John List jednak faktycznie stracił pracę, okradał matkę z oszczędności, a potem zabił ją i żonę (również strzelił im w głowę, jak w serialu). Następnie poczekał na powrót dwójki dzieci ze szkoły i im też odebrał życie. Pojechał do banku, by zamknąć konto i poszedł na mecz swojego drugiego syna. Zawiózł go do domu i również zamordował. Ułożył ciała żony i dzieci na śpiworach w salonie, a matkę zostawił na strychu w jej mieszkaniu.
Zostawił list, w którym twierdził, że widział zbyt dużo zła na świecie i zamordował rodzinę, by uratować ich dusze. Wyciął swoją twarz z fotografii, ustawił radio na katolicką stację i uciekł. Ciała odkryto dopiero po miesiącu, a List został schwytany dopiero 1989 roku. Kobieta skojarzyła go, gdy zobaczyła odcinek "America's Most Wanted". Dostał 5 wyroków dożywocia, zmarł w 2008 roku z powodu powikłań po zapaleniu płuc.
4. Nauczyciel angielskiego faktycznie był podejrzany o bycie "Obserwatorem".
Pod koniec serialu pojawia się postać nauczyciela angielskiego, który swoim uczniom kazał pisać "Ody do domów". Jakkolwiek niedorzecznie to brzmi, to jest w tym sporo prawdy. W serialu Roger Kaplan (Michael Nouri) to odpowiednik Roberta Kaplowa. I miał brata Rogera, który mieszkał w okolicy i był prawnikiem poprzednich właścicieli domu – małżeństwa Woodsów. Broaddusowie pozwali ich za utajnienie informacji o liście od "Obserwatora", ale przegrali.
Teoria o Robercie Kaplowie wydawała się bardzo prawdopodobna, bo wychował się Westfield, w swojej twórczości (był też znanym pisarzem) z sentymentem opowiadał o tym mieście i rzeczywiście jego uczniowie pisali listy nie do mieszkańców, ale do domów. Ponadto przeszedł na emeryturę w czerwcu 2014, czyli wtedy, gdy Broaddusowie kupili niesławną nieruchomość.
Robert Kaplow miał też obsesję na punkcie domu w Westfield i wysyłał do niego listy, ale w końcu okazało się, że nie chodzi o ten przy 657 Boulveard, a inny – utrzymany w stylu wiktoriańskim w północnej części miasta. Przyznał, że pisał listy pochwalne, nie groźby i tak się zaprzyjaźnił z mieszkającą tam rodziną, że pozwolili mu chwilę pomieszkać i się nim nacieszyć. I z tego co widzę, dalej walczy o to, by nie było o tym wzmianki na jego stronie na Wikipedii – jeszcze niedawno była informacja o tej teorii, ale została usunięta.
5. "Obserwator" wygrał, a sprawa dalej nie została rozwiązana.
Policja przeczesywała ściany domu, bo "Obserwator" pisał, że zawierają jakąś tajemnicę, przesłuchiwała sąsiadów, sprawdzała próbki DNA z listów (i faktycznie pasowało do kobiety, ale nie było jej w bazie), niestety śledztwo nic nie wykazało. Broaddusowie prowadzili je równocześnie na własną rękę z pomocą prywatnych detektywów (nie ma jednak informacji, czy któryś był chorującym na raka piosenkarzem) i agenta FBI, ale też nic nie wskórali.
Jeśli "Obserwator" pisałby maile, może łatwiej dałoby go się wytropić, ale z "analogowymi" listami jest o wiele trudniej, a przecież nie dało się też obstawić każdej skrzynki i poczty w mieście przez 7 dni w tygodniu. Sprawa nie została zamknięta, jednak śledczy już się nią nie zajmują. Uważają, że zostanie rozwikłana tylko wtedy, gdy ktoś się przyzna do bycia "Obserwatorem" lub natrafią na DNA pasujące do tego ze znaczków pocztowych.
Do domu przy 657 Boulveard wprowadziła się nowa rodzina, jednak nie dostała żadnego listu. W ostatnim, który został wysłany do Broaddusów (łącznie było ich cztery), stalker napisał: "Dom wami gardzi, Obserwator wygrał". Westfield im jednak nie zbrzydło. Mieszkają tam, ale w innym, mniejszym domu.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.