Tyle wydał parlament na alkohol. Ujawniono, co kupuje Sejm, a co Senat
Polski parlament, czyli Sejm i Sent także kupują alkohol. Nie jest to jednak swojska wódka, a wina czy koniaki. I to w sporej ilości.
Reklama.
Polski parlament, czyli Sejm i Sent także kupują alkohol. Nie jest to jednak swojska wódka, a wina czy koniaki. I to w sporej ilości.
Sprawie bliżej przyjrzał się dziennik "Super Express". Jak udało się ustalić gazecie, od początku obecnej kadencji Sejm i Senat zakupiły łącznie 201,5 litrów napojów alkoholowych. Zapłacono za nie razem 7133,54 zł.
Co jednak kupuje każda z izb parlamentu? Otóż, Kancelaria Sejmu kupuje najczęściej tanie wino marki Conquesta. Od września 2021 roku zakupiono 210 butelek, za które płacono najczęściej po 12,48 zł. Kancelaria nie kupuje za to prawie wódki. W 2021 roku zakupiono tylko 0,7 l Absoluta za 49,75 zł i dwie butelki 0,7 l Finlandii (za 85,46 zł). Kancelaria Senatu kupuje już nieco lepsze trunki. Jak podaje "SE", Tomasz Grodzki może częstować swych gości na przykład koniakiem Hennessy (139 zł za butelkę 0,7 l) czy polską wódką Belvedere Pure (118 zł za butelkę 0,7 l). Najdroższym winem u Grodzkiego jest natomiast francuskie chardonnay Chablis Petit Drouhin po 79 zł za butelkę 0,75 l.
Warto tutaj przypomnieć, że w polskim parlamencie działa też dość tania stołówka. I tak listopadzie 2021 roku dziennik "Fakt" pisał, iż pomimo inflacji w sejmowej stołówce ceny nie zmieniły się od lutego 2020 roku. Ale 2022 rok przyniósł tutaj zmianę. Nadal są to jednak ceny, o których mogą pomarzyć Polacy, udając się do restauracji.
Ceny w sejmowej stołówce nie tak dawno porównał portal Onet. Okazało się, że klasyczny obiadowy zestaw dnia w Sejmie jest znacznie droższy w porównaniu z tym, ile kosztował wcześniej.
"Za ten sam posiłek złożony z zupy, drugiego dania i kompotu jeszcze w lutym br. politycy płacili 14 zł, w maju było to 18 zł, natomiast w lipcu to już... 20 zł. To oznacza, że w ciągu niespełna pół roku cena wzrosła o prawie 50 proc." - podawano wówczas na portalu.
W międzyczasie zwykli Polacy coraz bardziej odczuwają wzrost cen. – Najbardziej odczuwam podwyżkę cen za warzywa – mówił w sondzie naszej redakcji emeryt z warszawskiego Śródmieścia.
Wtórowali mu kolejni seniorzy. – Nawet zwykła gazeta zdrożała – stwierdza emerytka ze stołecznej Woli. – Po opłaceniu rachunków zostaje mi tysiąc złotych na życie – wyliczali kolejni.
Podwyżki cen oraz rachunków to efekt szalejącej inflacji. Różnice w cenach zauważają także młodzi ludzie. – Śniadanie do szkoły kosztowało około sześciu złotych, a teraz dziesięć. W skali miesiąca to robi jednak różnicę – powiedział naTemat.pl maturzysta z Warszawy.
Inflacja w Polsce we wrześniu według szybkiego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego wyniosła 17,2 proc. To najwyższy odczyt od lutego 1997 roku.