A dajcie spokój z "Domem z papieru". 8 uwielbianych seriali, które naszym zdaniem są przereklamowane
redakcja naTemat
07 listopada 2022, 20:47·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 listopada 2022, 20:47
Wszyscy jarają się jakimś serialem, a ty zupełnie nie rozumiesz tych zachwytów. Znacie to? My też. Dział Kultura naTemat wybrał 8 seriali, które naszym zdaniem są zwyczajnie przereklamowane. Jasne, kwestia gustu, ale... może coś jest na rzeczy? Może wcale nie są aż takie dobra, jak się uważa?
Reklama.
Reklama.
Bridgertonowie
Zuzanna Tomaszewicz"Bidgertonowie" to bez dwóch zdań guilty pleasure, które muszę sobie dawkować. Nie widzę w tym serialu niczego seksownego. Ot, panicze w pantalonach i panny w fikuśnych sukniach dyszący sobie nawzajem do ust przez kilka bardzo, bardzo (baaardzo) długich sekund. Jeden odcinek wystarczy, żeby na mojej twarzy pojawił się grymas żenady.
Zacznijmy od pozytywów – "Od nowa" jest przepięknie nakręcone, Nicole Kidman i jej płaszcze oraz powłóczyste kreacje prezentują się po prostu cudownie, a Hugh Grant prawdopodobnie gra w serialu HBO rolę życia. Na tym wyliczankę zalet muszę jednak zakończyć.
Lubię kiczowate thrillery z lat 90. z fabułą, którą można przewidzieć po 20 minutach oglądania, ale litości – niech mi nikt nie wmawia, że to historie na miarę jakościowej telewizji XXI wieku! Twórcy "Od nowa" starają się natomiast sprytnymi zabiegami przekonać widzów, że mają do czynienia z bardziej inteligentną i wyrafinowaną produkcją, niż w rzeczywistości stworzyli. Tak naprawdę oferuje ona jedynie dość tanią rozrywkę, której sama czasami chętnie się oddaję, ale nie lubię, kiedy coś aspiruje do czegoś, czym nie jest.
Ileż to ja się nie nasłuchałem "ochów" i "achów" nad "Community". Dla wielu to lepszy serial komediowy (z tych nowszych) niż "The Office" czy "Parks and Recreations". Doceniam występujący tu miejscami błyskotliwy humor i masę nawiązań do popkultury, ale co to za sitcom, na którym nawet raz się nie parsknąłem?
Ledwo dotrwałem do końca pierwszego sezonu, bo chciałem dać mu jednak szansę. Nie porwał mnie, żaden żart nie zapadł w pamięć i nigdy nie zrozumiałem tych zachwytów. Może to kwestia nijakich bohaterów, powtarzalności czy braku naprawdę chorych/szalonych akcji? Szkoda mi czasu na takie rozkminy, dlatego odpaliłem po raz kolejny "The Office".
Pierwszy sezon serialu "Detektyw" zrobił furorę, która zastanawia mnie do dzisiaj. Otoczony jest wręcz kultem (taki los nie spotkał już żadnej z następnych części), mimo że w mojej opinii to bardzo przeciętny serial kryminalny, który po prostu umie świetnie budować klimat.
Aktorstwo jest doskonałe, zdjęcia się zgadzają, ale scenariusz nie trzyma się kupy i ociera się o tandetę i pretensjonalność (mówię tu o żenujących kosmologicznych wywodach Matthew McConaugheya). Ledwo wytrwałam do końca, mimo że jestem maniaczką seriali kryminalnych. Moim zdaniem "Detektyw" udaje, że jest znacznie lepszym serialem, niż faktycznie jest, a my się na to nabraliśmy.
"Dom z papieru", choć uwielbiany przez tak wielu, nie przypadł mi do gustu. Powód jest prosty. Plan działania rzekomo najbystrzejszego umysłu w Hiszpanii, czyli Profesora, nie trzyma się kupy. To zrozumiałe, że trzeba jakoś nakręcać akcję, ale umówmy się – zamachowcy mieli szczęście, że trafili na głupie służby. Oglądając pierwsze dwa sezony nie mogłam wyjść z podziwu nad głupotą bohaterów i tym, że scenariusz dawał im aż taki "plot armor".
Od strony realizacyjnej wcale jednak nie jest lepiej. Przebrnięcie przez niemal każdy odcinek przypomina mordęgę, a irytujących bohaterów po prostu nie da się słuchać. Podejrzewam, że gdyby nie kontrowersyjny temat i nazwisko Seleny Gomez jako producentki, serial pewnie przeszedłby bez echa.
Nie będę oryginalnym, bo modnie jest hejtować "Przyjaciół", ale nie piszę tego dla atencji. Kiedy byłem nastolatkiem, czekałem na każdy kolejny odcinek i ogólnie dobrze go wspominałem. Przez lata moje poczucie humoru zostało jednak wypaczone przez memy, więc teraz bawią mnie rzeczy, za które można dostać bana. Dlatego, kiedy kilka lat temu włączyłem "Przyjaciół", bo mieli zniknąć z Netfliksa... to było straszne.
Śmiechy z puchy okazały się nie do zniesienia, a do tego serialowe gagi i dialogi były zabawne jak "Figle figlarzy" z "Kaczora Donalda". To nie ja zdziadziałem, to żarty nie tyle źle się zestarzały, co zawsze były denne, tylko ja byłem dzieciakiem. Nie rozumiem też, jak można jarać się lub identyfikować się z tą zgrają infantylnych, irytujących i toksycznych bohaterów.
"Tacy jesteśmy" to serial traktowany przez swoich fanow jak majstersztyk, który zmienił oblicze telewizji. Piękny, ciepły, wzruszający, mądry, przełomowy, ważny – wyliczają. Tymczasem "This is Us" to sprawnie zrealizowany i świetnie zagrany rodzinny melodramat, w którym wyróżnia się... ilość łez i traum.
Co druga scena jest robiona tak, aby widz szlochał i przeżywał, co powoli staje się już męczące, zwłaszcza że z sezonu na sezon "Tacy jesteśmy" coraz bardziej przypominało już (porządną, bo porządną) telenowelę. Ktoś nazwał nawet amerykański super hit "trauma porn" i uważam, że trafił w sedno. To tanie uderzanie w emocje widza. Nie mówię, że to zły serial, bo w swoim gatunku jest naprawdę dobry. Nie jest jednak w żadnym wypadku oryginalny czy genialny.