Jeszcze niedawno biegać mogły tylko lemingi. To była zresztą jedna z ich cech rozpoznawalnych. Tomasz Terlikowski postanowił obalić ten szkodliwy stereotyp. Z dumą ogłosił na Twitterze, że przebiegł 6 km! Pierwszy raz w życiu. – Kiedyś Terlikowski skazał mnie na piekło, teraz ja go witam w biegackim raju – oświadczył na tę wieść Piotr Pacewicz, biegający leming z "Gazety Wyborczej".
Bieganie jeszcze niedawno było domeną lemingów. Robert Mazurek w swoim alfabecie lemingów napisał nawet, że to cecha, po której można ich rozpoznać. Tych, którzy zachęcali do biegania albo biegali za dnia czyli ostentacyjnie, wytykano palcami. "Gazecie Wyborczej", która zachęcała do biegania seniorów, zarzucano nawet, że chce babcie i dziadków wykończyć. Mimo tak oczywistego piętna do grona biegaczy dołączył znienacka antyleming – Tomasz Terlikowski i ogłosił to na Twitterze.
Co na to biegające lemingi? Zapytaliśmy Piotra Pacewicza, publicystę i byłego wicenaczelnego "Gazety Wyborczej", a przy okazji zapalonego biegacza.
Tomasz Terlikowski z dumą ogłosił na Twitterze, że przebiegł 6 km. To chyba koniec teorii, że biegają tylko lemingi.
Piotr Pacewicz: Jako leming biegający witam w naszym gronie Terlikowskiego, który z wyglądu przypomina leminga (gryzonia) – jest taki okrąglutki. Liczę na daleko idące zmiany jego wyglądu i charakteru. Tomasz się wyciągnie, stanie bardziej sprężysty, a mniej bułowaty, będzie lepiej widział, bo bieganie poprawia też wzrok, spadnie mu tętno i ciśnienie, zwłaszcza na wszystkie rzeczy, które nie są święte. Czekam aż, na trasie jakiegoś maratonu Terlikowski mnie minie i jak to między nami lemingami, powie mi "dawaj, dawaj, Piotrek" a ja mu odpowiem "idź Tomek, idź". Kiedyś Terlikowski skazał mnie na piekło, teraz ja go witam w biegackim raju.
Skąd wzięło się takie absurdalne przekonanie, że biegają tylko lemingi?
Może z obserwacji... Nie było to aż takie absurdalne. Ludzie z prawej strony rzeczywiście biegali z rzadka, chyba, że potajemnie. Na moje pisanie o bieganiu prawdziwsi ode mnie Polacy odpowiadali zwykle agresją – że to coś nienaturalnego, że zapłacę za to jakąś cenę. Może dlatego, że była to nowinka, która kojarzyła im się z łamaniem tej narodowej tradycji, by się obżerać przy stole, wznosić toasty, albo co najmniej pić piwo oglądając telewizję Trwam.
Bieganie rzeczywiście narusza tę tradycję. Trudno je na przykład pogodzić z piciem. Trochę można, ale nie tyle co trzeba pić, jak się jest Polakiem, a nie lemingiem. Teraz bieganie staje się właściwie normą kulturową, przestaje być znakiem odrębności. Nawet Terlikowski się załapuje, bo on odczuwa niechęć do czegoś, co jest nowe, a to już nie jest nowe.
Zaczął biegać i ogłosił to na Twitterze, bo bieganie zrobiło się popularne?
Tomasz Terlikowski kultywuje obraz wojującego katolika, zawsze z uśmiechem, ale jednak wojującego. Na przykład z wojującego z narkotykami, oczywiście za wyjątkiem alkoholu. Ale ostrzegam Tomasza. Bieganie jest jak narkotyk. Daje ogromną przyjemność, łatwo się od niego uzależnić. Zażyłeś narkotyku, który cię odmieni.