Kolejny Polak został zamordowany przez żołnierzy Władimira Putina podczas wojny w Ukrainie. Mieszkaniec Gdańska zginął w trakcie zwiadów na granicy obwodów chersońskiego i ługańskiego. Został raniony odłamkiem pocisku wystrzelonego z czołgu. To nie pierwszy rodak, który oddał życie za wolną Ukrainę.
Reklama.
Reklama.
Międzynarodowy Legion Obrony Terytorialnej Ukrainy pożegnał kolejnego Polaka, który zginął od pocisku wystrzelonego z rosyjskiego czołgu
Obywatel Gdańska stracił życie w trakcie zwiadu na pograniczu obwodów charkowskiego i ługańskiego, gdzie koncentrują się walki
"Zabity i ranny Polak należeli do bardzo doświadczonych żołnierzy" – donosi korespondent Onetu Marcin Wyrwał
Polak zginął w walkach z żołnierzami Władimira Putina
Na pierwszej linii frontu walczą jednak nie tylko Ukraińcy, ale także żołnierze z Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy. Wśród nich są obywatele Danii, Chorwacji, Wielkiej Brytanii, Korei Południowej, Japonii, Australii, USA oraz Polski.
Jak poinformował Onet MLOTU potwierdziło, że 10 listopada doszło do walki na pograniczu obwodu charkowskiego i ługańskiego. Grupa, w której znajdowali się Polacy, trafiła na rosyjski czołg.
W wyniku wystrzału pocisku kilku żołnierzy zostało rannych. Mieszkaniec Gdańska zmarł w drodze do punktu medycznego. Ranny jest także inny Polak, jednak nie wiadomo, w jakim jest stanie.
"Polscy ochotnicy zwracają uwagę, że i zabity i ranny Polak należeli do bardzo doświadczonych żołnierzy" – podkreśla korespondent Onetu.
Nie tylko Polak z Gdańska. W walkach zginął Tomasza Walentek i Marian Matusz
Z informacji podanych przez Marcina Wyrwała wynika, że w ciągu najbliższych dni na ten sam odcinek frontu zostaną skierowani kolejni polscy ochotnicy.
Jak relacjonuje korespondent wojenny, to nie pierwszy Polak, który zginął w walce o wolną Ukrainę – a co za tym idzie – za wolną Europę. W ostatnich tygodniach poinformowano także o śmierci ochotników: Tomasza Walentka i Mariana Matusza.
Od początku wojny pojawiły się informacje o trzech rannych Polakach. Jeden z nich nosi pseudonim "Jurek" i zajmował się obsługą ręcznych wyrzutni przeciwpancernych Javelin i NLAW.
Kolejny, o pseudonimie Kris, zahaczył o linkę z granatami pod Iziumem w obwodzie charkowskim. Trzeci – Krzysztof odniósł ciężkie obrażenia podczas walk u boku pułku Azow o Azowstal w Mariupolu.
Nie wiadomo, ilu rodaków walczy za wschodnią granicą. Kremlowska propaganda mówi o 1 700 najemnikach znad Wisły. O oficjalne dane jednak trudno.