Rajstopy? Drożeją i znikają ze sklepów
Rajstopy? Drożeją i znikają ze sklepów fot. Gelmis Bartulis / Unsplash

Można się śmiać, można popukać się w głowę, ale coraz wyższe ceny rajstop (i masowe znikanie z półek co tańszych egzemplarzy) to kolejny przykład tego, jak inflacja zmienia może nie nasze życie, ale przyzwyczajenia. Produkt, który większość kobiet jeszcze niedawno wrzucała do koszyka bezwiednie, staje się przedmiotem namysłu.

REKLAMA

Scenka rodzajowa z XIX-wiecznej powieści pozytywistycznej: młoda kobieta ceruje przy świetle lampy naftowej pończochy. Z pensji nauczycielki ledwo starcza jej na wynajęcie skromnego pokoiku. Nowe pończochy byłyby fanaberią. Ale przecież nie będzie chodziła w porwanych. Najważniejsze, żeby wyglądać schludnie.

Inflacją po łapkach

Wedle danych GUS-u inflacja w październiku wyniosła drobne 17,9 proc. (rok do roku). Ceny opału wzrosły o niemal 150 proc. Cukru - o 97,9 proc. Optymiści powiedzieliby, że cukier niezdrowy, zaś kilka stopni mniej w domu nikomu nie zaszkodzi, za to zmniejszy emisję gazów cieplarnianych. Pesymiści? Kazaliby przestać pie**olić tym pierwszym. 

Podobnie jak część czytelników niniejszego tekstu powiedziałoby mnie, po odkryciu, że mam zamiar żalić się nie na ceny podstawowych produktów, a rajstop. Bo inflacja wyciągnęła lepkie paluszki i po nie.

Może i ceny odzieży nie zaliczyły dramatycznego wzrostu – a przynajmniej nie w porównaniu z innymi kategoriami produktów. Nie zmienia to jednak faktu, że ów wzrost i tak jest największy od 22 lat.

Fast fashion (przeniesienie produkcji do Azji i znaczne jej przyspieszenie) przyzwyczaiła nas do taniej odzieży w sieciówkach. Tyle że wiele wskazuje na to, że jej era powoli dobiega końca. 

Optymiści powiedzieliby, że w zasadzie to dobrze – wyższe ceny ograniczą nadmierną konsumpcję w tym obszarze (a ta rośnie od lat). 

Pesymiści, że wręcz przeciwnie sprawią, że ludzie zaczną kupować odzież prosto z Chin, w sklepach online pokroju Shein, czyli nietrzymających standardów etycznych i ekologicznych, o jakości większości produktów nie wspominając. 

Inflacja puszcza oczko

Jednak oprócz nowych sukienek, torebek i szpilek (często zresztą zachciankowych), są i rajstopy – dla wielu kobiet o tyle niezbędne, że sukienki jesienią bez nich nie założysz, podobnie jak butów bez skarpetek. 

Problem z tą niepozorną częścią garderoby, z którego gros panów zapewne nie zdaje sobie sprawy, jest taki, że cienkie rajstopy przeważnie są jednorazówkami. 

Winne są oczka – a to od paznokci, a to od ciasnych butów, a to od radosnego skoku psa. A gdy już jakimś cudem uniknie się tych życiowych zakrętów, rajtuz zrujnuje nam wrogo nastawiony mebel. Poza tym są jeszcze nieestetyczne zaciągnięcia materiału – czasem ujdą w tłumie, ale elegancka kobieta z domu tak raczej nie wyjdzie.

I choć akurat drogę oczka wzdłuż goleni łatwo można zatrzymać JEDNYM PROSTYM TRIKIEM (lakierem do paznokci, który po zaschnięciu zapobiegnie dalszemu pruciu) to rozwiązanie chwilowe. Pomijając już, że o ile tej prowizorki nie zniszczy pranie, najpewniej rajstopy pójdą przy najbliższym zakładaniu. 

Poważna inwestycja

Można powiedzieć, że nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Tyle że żałowanie się nie wymydla – można żałować i jednego, i drugiego. Że chleb i masło drogie, a jednocześnie, że rajstopy też.

Jeśli połączy się cykl życia rajstop (przypominający de facto cykl życia motyla) z rosnącymi cenami, zaczyna się problem. O ile nie jest się łowczynią internetowych okazji i bywalczynią outletów bieliźniarskich, za średniej klasy rajstopy 20 DEN zapłacimy około 15 złotych.

O ile nie uda się nam uchronić rajstop przed porwaniem czy zaciągnięciami, tydzień chodzenia w sukienkach (i rajstopach) będzie kosztował 105 złotych.

Dla lepszego zobrazowania kuriozalności tej sytuacji – jeśli facet kupi sobie spodnie za 200 złotych, które po dwóch latach się rozwalą, jeden dzień ich użytkowania będzie "kosztował" 27 groszy. Kobieta, która przez dwa lata chodziłaby codziennie w rajstopach-jednorazówkach, musiałaby wydać na ten zbożny cel drobne 11 tys. złotych. 

Niepostrzeżenie produkt, który nie był dużym wydatkiem, więc wrzucało się go do koszyka równie bezwiednie, co mydło i szczoteczkę do zębów, staje się przedmiotem rozważań cenowych. 

Sądząc po stanie standów z rajstopami w drogeryjnych sieciówkach, które w ostatnich latach stały się ich ważnym dystrybutorem (większość z nas ma wszak bliżej Rossmanna niż centrum handlowe), rajstopowe rozterki inflacyjne stały się dość powszechne. 

Dowód anegdotyczny

Owszem, zdarzało się, że nie mogłam znaleźć swojego rozmiaru (przypadłość kobiet średnich gabarytów). Kilka razy miałam też problem z kolorem, bo zdaje się, że Polki po wielu latach zdały sobie wreszcie sprawę, że cieliste rajstopy rzadko kiedy wyglądają dobrze, pomijając, że nie mają magicznej mocy optycznego wyszczuplenia łydki. 

Tymczasem wraz z rosnącą inflacją rajstopy, w co przystępniejszych cenach, zaczęły rozchodzić się na pniu.

Pierwszy sklep – w ciemnych kolorach do wyboru mam rajstopy antycellulitowe (na bank działają...) albo we wzór serduszek. Od biedy wzięłabym już te serduszka, tyle że tzw. jedynek (standardowa rozmiarówka to 1-4) nie wciągnęłabym prawdopodobnie dalej niż do kolan. 

Drugi sklep – tylko grube, zimowe rajstopy, pończochy samonośne albo rajtuzy za drobne 36 złotych. Ze standu kusi promocja – rajstopy w szalonej cenie 9,99. Tyle że nie została ani jedna para i to w żadnym z trzech kolorów. 

Innym razem szukałam cienkich rajstop w czarne kropki. Wzór stary jak świat, dostępny od ręki w większości sieciówek bieliźnianych i odzieżowych. W tej pierwszej opadła mi szczęka – za przyjemność kropkowanych nóg trzeba było zapłacić bagatela 60 złotych. W kolejnej sieciówce – tym razem odzieżowej i uchodzącej za tanią – złoty gral kosztował 39 złotych. Z brak laku (a raczej alternatyw) wzięłam. Rzecz jasna okazały się jednorazówkami.

Historia lubi się powtarzać

Zabawne, że gdy w 1939 roku na targach w Nowym Jorku zaprezentowano po raz pierwszy wynaleziony kilka lat wcześniej poliamid (znany lepiej pod nazwą handlową nylon), reklamowano go jako materiał "niezniszczalny". Reklama może i jest dźwignią handlu, ale wiara w rajstopy raczej nie czyni cudów. .

Gdy rok później nylonowe pończochy trafiły do sklepów, mimo wygórowanej ceny tylko pierwszego dnia sprzedano ponad 780 tys. par. Pierwszy rok poliamidu na rynku amerykańskim to zaś 64 miliony sprzedanych par – przy czym szczyt popytu przypadł na lata 50., nie zaś 40., o których mowa.  

Ówczesne pończochy miały z tyłu odznaczający się szew, jako że nie została jeszcze opracowana technologia pozwalająca produkować ich w dzisiejszym kształcie. Ów szew był nie tylko krzykiem mody i oznaką statusu (co najmniej średniego), ale też uchodził za ze wszech miar seksowny.

Nic więc dziwnego, że dziewczyny, które nie mogły sobie pozwolić na własne nylony, malowały kreskę mającą imitować szew na nagich łydkach kredką do oczu. Co większe modnisie – także zimą. Dla urody trzeba cierpieć, czyż nie?

Jako że rajstopy za szczególnie seksowny element garderoby dziś już raczej nie uchodzą (no, chyba że w krainie fetyszystów), zaś w wersji standardowej są porównywalnie związane z modą, co białe, bawełniane majtki, nikt tu sobie raczej nic domalowywał nie będzie.

Lepsza byłaby już opcja z cerowaniem. Tyle że poliamid 40 DEN to nie XIX-wieczna pończocha ubogiej nauczycielki. Nie ma co machać igłą. Nawet jeśli jakimś cudem uda się zaszyć rozerwanie, efekt będzie kuriozalny.

Niestety raczej nie możemy spodziewać się spadku cen rajstop - wręcz przeciwnie. Większość popularnych marek dostępnych w sieciowych drogeriach i supermarketach jest polska. I to nie tylko, jeśli o siedzibę firmy chodzi – lwia część rajstop i pończoch ze sklepowych półek została wyprodukowana w Polsce.

Co za tym idzie, właściciele marek takich jak Gatta, Adrian, czy z mniejszych – Fiore, Gabriella – mierzą się z podwyżkami cen za prąd, ogrzewanie czy niezbędną do transportu towarów benzynę.

Wygląda na to, że PRL-owski prezent na Dzień Kobiet - rajstopy i czerwony goździk - staje się całkiem dobrym pomysłem. Ja bym nie pogardziła (tylko błagam, byleby nie cieliste).

Czytaj także: