Byli premierzy spotykają się przy ważnych okazjach, chociaż są zapraszani coraz rzadziej.
Byli premierzy spotykają się przy ważnych okazjach, chociaż są zapraszani coraz rzadziej. Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Reklama.
Tylko niektórzy poprzednicy Donalda Tuska dobrze poradzili sobie po odejściu z funkcji premiera. W najlepszej sytuacji jest chyba Marek Belka, który był premierem rządu technicznego, a dziś rządzi Narodowym Bankiem Polskim. Wpływami, choć nieformalnymi, dorównuje mu Jan Krzysztof Bielecki, polityczny mentor Donalda Tuska.
Narzekać nie mogą też raczej Jerzy Buzek – do niedawna przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Choć bez realnej władzy, to na pewno z silnym wpływem na opinię publiczną i ton debaty politycznej pozostał Jarosław Kaczyński. Według "Rzeczpospolitej", która sprawdza jak radzą sobie byli szefowie rządu, tego samego nie można powiedzieć o Leszku Millerze, którego partii brak politycznego impetu.

Tadeusz Mazowiecki, pierwszy niekomunistyczny premier urzędujący do sierpnia 1989 r. do grudnia 1990 r., dziś jest chętnie słuchany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jako jego doradca ma wpływ na politykę głowy państwa. Przez lata jednak, odkąd Unia Wolności pozbawiła go pozycji lidera na rzecz Leszka Balcerowicza, funkcjonował jako symbol bez większego znaczenia. Józef Oleksy, były premier z lat 1995-1996, opowiada, jak kiedyś zobaczył byłego premiera Mazowieckiego na przystanku autobusowym.

Źródło: "Rzeczpospolita"
Sam Oleksy też nie ma najlepszej passy. Nie wystawiono go na liście w ostatnich wyborach parlamentarnych, dziś wraca do polityki razem ze starą gwardią SLD. Trochę na uboczu zostaje Włodzimierz Cimoszewicz – kandydat na prezydenta w 2005 roku, dziś chyba na dobre zadowolił się funkcją senatora. Z kolei na stanowisku ambasadora odnalazła się Hanna Suchocka, która od ponad 10 lat reprezentuje Polskę przy Watykanie (choć kadencje ambasadorów to z reguły 4 lata).
Nowego miejsca dla siebie będzie musiał szukać Waldemar Pawlak, dwukrotny premier w latach 90., później przedsiębiorca, a przez ostatnie 5 lat wicepremier. Najprawdopodobniej były lider PSL będzie szukał miejsca w biznesie. Doskonale radzi sobie tam Kazimierz Marcinkiewicz, który jest doradcą w Goldman Sachs. Mniej szczęścia miał Jan Olszewski, który po odejściu z funkcji próbował znaleźć sobie nowe miejsce w polityce, ale raczej bez powodzenia.
Dlatego coraz częściej mówi się o tym, by znaleźć systemowe rozwiązanie dla byłych szefów rządów, na przykład dożywotnio przyznając im miejsce w senacie.
Niewystarczające gospodarowanie doświadczeniem byłych premierów to nie jedyny zarzut wobec tego, jak w Polsce traktujemy polityków. Rządzący w naszym kraju wypadają wyjątkowo słabo pod względem finansowym na tle innych krajów. Donald Tusk zarabia nieco ponad 16 tysięcy złotych i zostaje daleko w tyle za innymi europejskimi przywódcami.
Na zmiany się jednak nie zapowiada, bo problem wynagrodzenia polityków od zawsze był kwestią bardzo drażliwą. Jeden z doradców prezydenta, Henryk Wujec mówił nam, że dzięki udziałowi w polityce ludzie są znani, mogą zrealizować swoje plany i ambicje. Zauważał, że politycy poza polityką mają większe możliwości do wzbogacania się: – Niech przykładem z dawnych lat będzie Leszek Balcerowicz, który był wicepremierem, ale ze swoją wiedzą mógł pewnie śmiało pracować w wielkich firmach i zarabiać dużo więcej.
Źródło: "Rzeczpospolita"