Do wycieku gazu z rurociągów Nord Stream na Morzu Bałtyckim doszło pod koniec września. Znane są już ustalenia szwedzkiej prokuratury w sprawie tego, co się wydarzyło na Bałtyku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Do ataków na gazociąg Nord Stream doszło pod koniec września. Wiemy coraz więcej, o tym, co się tam stało
Szwedzi oficjalnie potwierdzili właśnie, że wybuch gazociągu Nord Stream spowodował ładunek umieszczony na zewnątrz rury
Szwedzki prokurator Mats Ljungqvis w rozmowie z "Expressen" przekazał, co ustalono ws. zniszczenia Nord Stream. – Wydaje nam się, że wiemy, co się wydarzyło na miejscu – poinformował. Jak dodał, "wiemy też, jaki to materiał wybuchowy".
Szwedzi: Wybuch gazociągu spowodował ładunek
Z ustaleń Szwedów wynika bowiem, że wybuch gazociągu Nord Stream spowodował ładunek umieszczony na zewnątrz rury.
Szwedzkie media podają również, że operacja mogła być kierowana z jednego lub więcej statków. Hans Liwång, docent systemów obronnych na Szwedzkim Uniwersytecie Obronnym, jest zdania, że ładunki zostały prawdopodobnie zrzucone ze statku. – To nie jest mały ładunek precyzyjny, ale większy ładunek, który został umieszczony na dnie obok rur – tłumaczył.
Wycieki z gazociągów 26 września odkrył wówczas myśliwiec F-16 duńskich sił powietrznych, a silne eksplozje odnotowała w miejscu wystąpienia awarii Szwedzka Narodowa Sieć Sejsmologiczna.
"Zgodnie ze wstępnymi wynikami kontroli miejsca uszkodzenia, na dnie morskim w odległości ok. 248 m od siebie znaleziono kratery technogeniczne o głębokości od 3 do 5 metrów" – przekazała wtedy spółka Nord Stream AG.
Odcinek rury pomiędzy kraterami jest zniszczony, a promień rozproszenia fragmentów rury wynosi co najmniej 250 m. Eksperci – według wówczas przekazanej informacji – kontynuują analizę danych z badań.
Kraje Zachodu uważają, że za atakami na Nord Stream stoją Rosjanie. Ci jednak od początku odrzucają te oskarżenia. Rzecznik Kremla Dmitrij Peskow uznał oskarżenia o sabotaż jako "przewidywalne, głupie i absurdalne". – Dość przewidywalne, a zarazem głupie i absurdalne jest dopuszczanie takiej narracji do debaty – mówił mediom, kiedy doszło do incydentu.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.