Jarosław Kaczyński mówi, że weźmie udział w debacie wyborczej z Donaldem Tuskiem, ale stawia warunki. Donald Tusk na te warunki się zgadza i deklaruje gotowość. Szef PO opublikował na Twitterze wiadomość zaadresowaną do prezesa PiS.
Reklama.
Reklama.
Dyskusje na temat ewentualnego spotkania Kaczyńskiego i Tuska nie ustają od miesięcy. Część publicystów i politologów uważa, że ta debata wyborcza nie jest niemożliwa, ale raczej małoprawdopodobna.
Zdaniem niektórych Kaczyński boi się powtórki z 2007 roku, dlatego robi uniki. Tamto starcie nie skończyło się dla niego dobrze, choć chwilę po deklarował coś zupełnie innego.
– Czuję się zwycięzcą. Donald Tusk się przygotował, ale tylko do powtarzania formułek. Donald Tusk jest nastawiony wyraźnie na sojusz z LiD-em – mówił.
– Poglądami było mi bliżej do premiera, ale w tej debacie Jarosław Kaczyński wypadł jak dziadziuś Jaruś. Takiej ogromnej przewagi nie widziałem jeszcze w żadnej debacie – stwierdził Roman Giertych.
– Zobaczyliśmy debatę najwyższych lotów, było bardzo dynamicznie. Myślę, że wpłynie ona na ostateczny wynik wyborów. Zdecydowanie wygrał Tusk. Wyglądało to tak, jakby panowie zamienili się rolami. Tusk wszedł w rolę dawnego Kaczyńskiego, był skoncentrowany, precyzyjny. Kaczyński kilkakrotnie wypadł z roli, tłumaczył się, niechcący odsłonił kulisy działania swojego rządu – zaznaczył z kolei medioznawca prof. Wiesław Godzic.
Prof. Godzic się nie mylił. Wtedy porażkę poniósł nie tylko prezes PiS, ale i partia, bo Prawo i Sprawiedliwość przegrało wybory.
Będzie debata?
A jednak... Jarosław Kaczyński w Radiu Wrocław powiedział, że zgodzi się na debatę z Donaldem Tuskiem, ale musi ona odbyć się na uczciwych warunkach. Jak podkreślił prezes PiS, przewodniczący PO nie może "obrzucać wyzwiskami czy pogróżkami".
– Jeśli nie będzie szedł tym tropem, którym idzie dotychczas, to tak. No ale jeżeli to będzie dyskusja na ten temat, ile lat będę siedział za to, że służyłem dobrze Polsce, to takiej dyskusji nie będę prowadził – stwierdził prezes PiS.
Na odpowiedź Tuska nie trzeba było długo czekać. "Jestem gotowy do debaty w dowolnym czasie i miejscu, panie prezesie" – napisał na Twitterze. Dodał też, że "będzie czuły i delikatny, chociaż amnestii obiecać nie może.
– Na razie nie widzę powodu, by debata się odbyła. Wystarczy zobaczyć, co robi pan Tusk. Te wiece z podburzaniem ludzi, to nie jest poziom do dyskusji z takim człowiekiem. Nie widzę powodu, by siadać z panem Tuskiem do debaty – reagował w październiku poseł Waldemar Andzel, wiceprzewodniczący Klubu PiS w Sejmie.
– Taka debata jest na rękę Donaldowi Tuskowi. On to podgrzewa. Przecież wiadomo, że w kraju nie ma dziś kampanii wyborczej. A zwyczaj zazwyczaj był taki, że debaty w naszym kraju odbywają się w kampanii wyborczej, dwa tygodnie czy tydzień przed wyborami. O co zatem chodziłoby w takiej debacie teraz? O to, by Tusk mógł bezlitośnie punktować wszystko, co robi PiS. O czym byłaby taka debata? Przecież nie o przyszłości. My byśmy mówili: Mamy jeszcze to i to do zrobienia. A on by mówił: A dlaczego tego nie zrobiliście? – mówił jeden z polityków PiS.