Paweł P., kolega Iwony Wieczorek, który w noc jej zaginięcia bawił się z nią na jednej imprezie, usłyszał zarzuty. Mężczyzna został zwolniony do domu i ma odpowiadać z wolnej stopy. Jego pełnomocnik przekazał, że wcześniej przesłuchanie mężczyzny było opóźniane.
Reklama.
Reklama.
O tym, że znajomy Iwony WieczorekPaweł P. po przesłuchaniu przez prokuraturę w Krakowie usłyszał zarzuty, poinformował w piątek rano Onet. Początkowo treści zarzutów nie zdradzali ani śledczy, ani pełnomocnik P., mecenas Piotr Gieras (pełnomocnikiem P. jest co do zasady mecenas Krzysztof Woliński, ale przebywa poza Polską, a na jego prośbę Gieras uczestniczył w prokuratorskich czynnościach z udziałem Pawła P.).
Później komunikat w sprawie wydała Prokuratura Krajowa. Podano w nim m.in., że P. usłyszał zarzut dot. "popełnienia przestępstw narkotykowych" a oprócz tego zarzuca mu się też m.in. "utrudnianie postępowania karnego poprzez usuwanie śladów i dowodów" oraz " zacieranie śladów przestępstwa".
Jednak – jak podaje Onet, powołując się na słowa pełnomocników mężczyzny – godzina przesłuchania coraz bardziej się przesuwała. – Dowiedziałem się od prokuratora prowadzącego sprawę, że ta sprawa nie ma żadnego związku z zaginięciem pani Iwony. A dotyczy sprawy narkotykowej – powiedział mec. Woliński w rozmowie z portalem.
Jak dodał, jego zdaniem Paweł P. "nie potrzebuje obrony", a jedynie reprezentowania jego praw jako osoby, której prawa zostały naruszone.
Zapewniał też, że jest "jedną z osób, którym najbardziej zależy na tym, żeby to się wyjaśniło". Niedługo później postawiono mu zarzut posiadania marihuany, którą znaleziono w mieszkaniu – sprawę prowadzi prokuratura w Kartuzach.
Zastępca Ziobry mówi o "przełomie", nieoficjalnie: wcale wiele nie wiadomo
W czwartek wiceminister sprawiedliwości Michał Woś ogłosił "przełom" w sprawie Iwony Wieczorek. – Ostatnie zeznania dają materiał dowodowy, który pozwala mówić o wielkim przełomie. Są twarde dane, które pozwolą prokuraturze wyciągać konsekwencje – stwierdził. Pełnomocnik P. już wtedy kontrował, że żadnego przełomu w sprawie nie ma.
Zareagowała też prokuratura. "Prokuratura Krajowa nie udzielała wiceministrowi (Michałowi Wosiowi - przyp. red.) żadnych informacji dotyczących śledztwa ws. zaginięcia Iwony Wieczorek" - napisano w oświadczeniu udostępnionym w mediach społecznościowych.
Media również donosiły nieoficjalnie, że zatrzymanie Pawła P. i Joanny S., nie musi wcale wnieść wiele do sprawy. – Sądzę, że zostanie im postawiony zarzut matactwa, czyli utrudniania postępowania – mówił Onetowi informator zbliżony do sprawy.
Podobnie mało przełomowe miały okazać się zeznania "mężczyzny z ręcznikiem", który po 12 latach zgłosił się na policję po tym, jak funkcjonariusze opublikowali nagranie z jego wizerunkiem. To jego kamery zarejestrowały, jak idzie za Iwoną Wieczorek (była wówczas 4 rano, Iwona pieszo wracała z klubu i kierowała się w kierunku domu).
Sprawę możliwego przełomu w sprawie komentowała w rozmowie z naTemat Aldona Szostak, wdowa po dziennikarzu śledczym Januszu Szostaku, który wcześniej zajmował się zaginięciem Iwony Wieczorek.
– Paweł P. był brany pod uwagę od samego początku. To on bawił się z Iwoną Wieczorek w tym klubie. Możliwe, że ostatnie przeszukania, które miały miejsce we wrześniu, coś dały. Może policja coś znalazła lub zlokalizowała – powiedziała Alanowi Wysockiemu żona Janusza Szostaka. – Wiemy, że mamy do czynienia ze zmową milczenia. Jej [Iwony - red.] wszyscy znajomi wiedzą, co się stało z jej zaginięciem. Nie wiem, czym jest spowodowane to milczenie. Może strachem, lękiem przed odpowiedzialnością... – dodała.