W MSWiA trwają poszukiwania osoby, która zastąpi generała Jarosława Szymczyka. O konsekwencjach eksplozji w Komendzie Głównej Policji informują dziennikarze Radia Zet.
Reklama.
Reklama.
O ruchach MSWiA związanych ze stanowiskiem Komendanta Głównego Policji mieli mówić dziennikarzom śledczym Radia Zet i RadioZET.pl, Mariusza Gierszewskiego i Radosława Grucy, ich informatorzy.
"W MSWiA ruszyły poszukiwania nowego Komendanta Głównego Policji. Pod uwagę brany jest oficer z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Informatorzy twierdzą, że gen. Szymczyk może usłyszeć zarzuty dot. przywiezienia do kraju poza wszelkimi procedurami granatników" – czytamy we wpisie Mariusza Gierszewskiego na Twitterze.
Wśród kandydatów, którzy mogliby stanąć na czele polskiej policji, ma być m.in. oficer pracujący w Komendzie Wojewódzkiej w Poznaniu – w przeszłości pracował w Warszawie.
Według informatorów generał Szymczyk "powinien usłyszeć zarzuty w wątku przywiezienia broni do kraju, nawet jeżeli w dalszym śledztwie prokuratury nadal będzie uznawany za pokrzywdzonego w wątku dotyczącym wystrzału granatnika w Komendzie Głównej Policji".
Eksplozja granatnika
Do eksplozji w Komendzie Głównej Policji doszło w środę 15 grudnia. Z komunikatu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji dowiedzieliśmy się, że"eksplodował jeden z prezentów, które komendant otrzymał podczas wizyty w Ukrainie od jednego z szefów ukraińskich służb".
Generał Jarosław Szymczyk miał go otrzymać, gdy przebywał z wizytą w Kijowie, o czym powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
– Do Ukrainy dotarliśmy 11 grudnia, w niedzielę późnym wieczorem, a 12 grudnia miałem dwa kluczowe spotkania. Pierwsze, z komendantem głównym Narodowej Policji Ukrainy, Ihorem Kłymenką trwało 1,5 godziny. Rozmawialiśmy m.in. o wsparciu sprzętowym. Na koniec tradycyjnie przekazaliśmy sobie prezenty – wyjaśniał.
Przypomnijmy, że sprzęt trafił na policję, a do eksplozji miało dojść, gdy gen. Szymczyk chciał przenieść granatniki na zaplecze. Co ciekawe, granatnik wjechał do Polski bez odpowiedniej kontroli. – Nie przyjmujemy zapakowanych przesyłek, a gdybyśmy mieli je sprawdzać pirotechnicznie, popadlibyśmy w obłęd – wytłumaczył komendant.
Szef polskiej policji trafił do szpitala na trzydniową obserwację. Stracił słuch na kilka godzin. – W naszej świadomości to nie było uzbrojenie, tylko dwie zużyte, puste tuby po granatnikach – powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" generał Jarosław Szymczyk. Jak dodał, został zapewniony przez stronę ukraińską, że sprzęt jest w pełni bezpieczny.
– Zapewniono nas, że to urządzenie jest bez materiałów wybuchowych, że to złom – wyjaśnił, po czym stwierdził: – Jeśli mogę sobie coś zarzucać to to, że zaufałem za bardzo.