– Czuję się ofiarą, nie sprawcą – powiedział o eksplozji w Komendzie Głównej Policji gen. Jarosław Szymczyk. Funkcjonariusz w rozmowie z "Rzeczpospolitą" wyjaśnił, że był przekonany, że ma do czynienia z pustymi tubami po granatnikach. Równolegle policja już szuka specjalisty w sekcji realizacji inwestycji i remontów.
Reklama.
Reklama.
O eksplozji w Komendzie Głównej Policji rozpisują się nie tylko polskie, ale i zagraniczne media
W wyniku zdarzenia gen. Jarosław Szymczyk stracił słuch na kilka godzin i trafił na trzy dni do szpitala
Do wybuchu i zarwania sufitu doprowadził pocisk granatnika. Szymczyk zapewnia, że doszło do samowystrzału
– Jeśli mogę sobie coś zarzucać to to, że zaufałem za bardzo – powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą"
– W naszej świadomości to nie było uzbrojenie, tylko dwie zużyte, puste tuby po granatnikach – powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" generał Jarosław Szymczyk. Jak dodał, został zapewniony przez stronę ukraińską, że sprzęt jest w pełni bezpieczny.
– Zapewniono nas, że to urządzenie jest bez materiałów wybuchowych, że to złom – wyjaśnił, po czym stwierdził: – Jeśli mogę sobie coś zarzucać to to, że zaufałem za bardzo.
Jak pisaliśmy w naTemat, polityk Prawa i Sprawiedliwości Marcin Porzucek stwierdził na antenie Polsat News, że Szymczyk mógł pomylić granatnik z... butelką wódki. – Jestem w stanie sobie to wyobrazić. Proszę wejść do delikatesów i zobaczyć, jak stylizowane są różne rzeczy. Na gaśnice, na granaty – przekonywał.
Okazuje się jednak, że ta wypowiedź wcale nie jest taka niefortunna. Szymczyk bowiem powiedział, że tuby miały zostać przerobione na... głośnik. – Wręczył mi tubę po granatniku, która – jak powiedział – jest tubą zużytą, pustą, bezpieczną, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez bluetooth. Zresztą (gen. Dmytro Bondar - red.) zaprezentował mi jak ten głośnik działa – zapewnił.
Co się stało w Komendzie Głównej Policji?
Oficjalny komunikat służb wskazuje jasno – winnym nieszczęśliwego wypadku jest "prezent" z Ukrainy. Chodzi najprawdopodobniej o granatnik RGW-90. Szymczyk miał go otrzymać podczas wizyty w Kijowie, o czym powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
– Do Ukrainy dotarliśmy 11 grudnia, w niedzielę późnym wieczorem, a 12 grudnia miałem dwa kluczowe spotkania. Pierwsze, z komendantem głównym Narodowej Policji Ukrainy, Ihorem Kłymenką trwało 1,5 godziny. Rozmawialiśmy m.in. o wsparciu sprzętowym. Na koniec tradycyjnie przekazaliśmy sobie prezenty – powiedział.
Sprzęt trafił na policję, a do eksplozji miało dojść, gdy gen. Szymczyk chciał przenieść granatniki na zaplecze. Co ciekawe, granatnik wjechał do Polski bez odpowiedniej kontroli. – Nie przyjmujemy zapakowanych przesyłek, a gdybyśmy mieli je sprawdzać pirotechnicznie, popadlibyśmy w obłęd – wytłumaczył komendant.
Przypomnijmy, że szef polskiej policji trafił do szpitala na trzydniową obserwację. W wyniku zdarzenia stracił słuch na kilka godzin. – Wybuch był potężny – siła uderzenia przebiła podłogę, a z drugiej strony uszkodziła sufit – opisał dla RMF FM.
Czy faktycznie doszło do samowystrzału? To pytanie wciąż wywołuje dyskusje nie tylko wśród internautów, ale i ekspertów ds. wojskowości. Ostatnie zdanie należy jednak do prokuratury, która bada sprawę oraz już zaplanowała przesłuchanie gen. Szymczyka.
Szukają specjalisty, który wyremontuje biuro Komendy Głównej Policji
Co ciekawe, na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pojawiło się ogłoszenie o trwającej do 30 grudnia rekrutacji do Komendy Głównej Policji w Warszawie. Służby cywilne szukają specjalisty, który będzie pracował w Sekcji Realizacji Inwestycji i Remontów Wydziału Inwestycji i Remontów KGP Biura Logistyki Policji.
Poza wykształceniem wyższym wymagane są dwa lata doświadczenia pracy dla administracji publicznej oraz znajomość prawa budowlanego i zamówień publicznych. W zamian za to, jak czytamy w ogłoszeniu, KGP oferuje "stabilną i ciekawą pracę".