Wzdychamy do młodego Daniela Olbrychskiego, Michała Żebrowskiego, Bohuna, Pattinsona, Massimo, a nie patrzymy na to, jakie człowiek ma serce. Mamy XXI wiek, tak grzmimy, krytykujemy toksyczną męskość, patriarchat, maczo-normy i wciąż powtarzamy te same błędy. Może w końcu czas przejrzeć na oczy?
Reklama.
Reklama.
Wzdychacie do młodego Daniela Olbrychskiego i Michała Żebrowskiego, ale po co? Spójrzcie na Onufrego Zagłobę
Święta, święta i po świętach – jak co roku w telewizji natrafiamy na te same filmy. Większość z nich omijam szerokim łukiem, ale nie mogłem odpuścić cudownej Trylogii Henryka Sienkiewicza.
Całą produkcję śledzę przede wszystkim dla Onufrego Zagłoby. Jego poczucie humoru, dobre serce, towarzyskość, otwartość i przygody radują moją duszę o wiele bardziej niż powtarzanie motywu cnotliwego rycerza żyjącego w służbie ojczyzny.
I gdy zobaczyłem kontrast między Zagłobą, a mówiącymi półsłówkami o męskości i honorze młodymi szlachcicami, postanowiłem napisać ten tekst.
Najważniejsze jest serce, a nie idiotyczne machanie szabelką
Dopiero gdy zabrałem się za pisanie, zorientowałem się, jak postrzegany jest bohater wzorowany na teściu Henryka Sienkiewicza. "Stary, gruby szlachcic" – zaskakuje mnie streszczenie postaci. Nie rozumiem, dlaczego o kobietach nie można mówić, że są grube (i dobrze!), a o facetach tak. Obie płcie to boli tak samo.
No dobra, ale nie o bodypositive, a o Zagłobie. A w zasadzie nie o Zagłobie, a o związkach i naszych zbiorowych, chorych upodobaniach.
Współczesnych Skrzetuskich, Wołodyjowskich, czy Tuhaj-bejów nietrudno znaleźć, choćby i na ulicy. We wtorek kręciłem się po galerii handlowej. Myszkując po sklepach z ubraniami układałem temat felietonu w głowie i rozejrzałem się wokół siebie.
Przechadzają się ci panowie, młodzi mężczyźni wolnym krokiem na szeroko rozstawionych nogach, przemierzają alejki z wysoko uniesioną głową. Zamiast szat szlacheckich drogie ciuchy, na które trudno nie zwrócić uwagi. Zamiast dostojnej szabelki drogi iPhone wskazujący na ich stan konta (lub ich rodziców).
Ich twarze poważne – próżno szukać na nich uśmiechu. Prędzej doświadczysz nieco wrogiej miny. Nie chodzi o agresję, a o atrakcyjność. W końcu facet ma budzić respekt, ma rywalizować, budować swoją pozycję.
Przestańmy patrzeć na wygląd i pozy. Zacznijmy patrzeć na charakter
A tak z polskiego na nasze, to po prostu naoglądaliśmy się Instagrama. Nie przyznajemy się do tego, ale my, panowie. również śledzimy influencerów i porównujemy nasze atrybuty do ich wizerunku skleconego pod lajki.
Patrzysz na takich i co widzisz? Ich wizerunek robi pierwsze dobre wrażenie. Przystojni, męscy, konkretni, stanowczy, twardzi i jeszcze dobrze wyglądają. Do wszystkich podchodzą z dystansem, więc gdy przejawiają zainteresowanie tobą, czujesz się wyjątkowy/a.
Dopiero potem orientujesz się, że to tylko sztuczna poza, a koniec końców podczas porannej kawy nawet nie macie o czym pogadać. Na pytanie, co tam, odpowiada zwięźle, że spoko. Na pytanie, jak się czujesz, odpowiada, że dobrze. W końcu od rozckliwiania się i histeryzowania są baby.
Wchodzimy – albo próbujemy wejść – w takie relacje raz za razem i dziwimy się, dlaczego coś jest nie tak. Trudno, żeby było inaczej, skoro na ustach mamy pełne frazesów deklaracje o toksycznej męskości, a przejawiamy zainteresowanie tylko takimi facetami.
Później nagle pojawia się wielkie niezadowolenie, a ostatecznie ględzenie, że wszyscy są tacy sami. No jeśli na takich lecimy i na każdego z nas to działa, to trudno, żeby mężczyźni zachowywali się inaczej.
Lecimy na toksycznych facetów
A taki Zagłoba? Nie wygląda jak młody Żebrowski czy Olbrychski, a w dodatku ciągle żartuje i żeby tego było mało, zmaga się z otyłością. Wymagamy od faceta poczucia humoru, ale jak już za dużo się śmieje, to też jest źle.
Podobnie, jak w rzeczywistości, od razu wkładamy takiego do szuflady "śmieszka" i nie przejawiamy nim zainteresowania.
Bo po co przyjrzeć się, co taki mężczyzna ma do zaoferowania, skoro możemy dalej wzdychać do Olbrychskiego, Żebrowskiego, Pattinsona, Pitta, Massimo i innych? (Oczywiście mówię o granych przez nich postaciach)
Mężczyźni mieszczący się w kanonie mają po prostu łatwiej. Więcej im wybaczamy, mamy dla nich większą taryfę ulgową. Zresztą, jak już pisałem, lecimy na ich chłód, dystans i niekiedy zwyczajnie chamskie obycie.
Jak można wysyłać do drugiego człowieka komunikat "podoba mi się to, co robisz", a potem wymagać od niego zmiany o 180 stopni?
Wolę wyjść za Zagłobę, niż podkochiwać się w toxic boys
Musimy spełniać 50 tysięcy norm naraz. Mieć super auto, dom, furę kasy, powyżej 180 cm wzrostu, duże przyrodzenie i sześciopak. Nie wierzycie? To posłuchajcie, jak podczas rozmów ze znajomymi opowiadacie o wymarzonym partnerze.
Mamy być przedsiębiorczy, rywalizujący, z jednej strony tajemniczy, z drugiej otwarci. Z jednej twardzi, z drugiej wrażliwi. Delikatni i stanowczy. Mamy mówić o emocjach, ale nie płakać, bo to niemęskie.
I to samo działa w drugą stronę. Patrzymy na piersi i wcięcie w talii, a nie na charakter. Dziewczyna ma być kobieca, ale fajnie jakby jadła też z nami kebaba i grała na konsoli. Niech będzie zmysłowa, ale niech nie wali fochów. Taka do pogadania, ale żeby nie trzeba było ciągle bać się, że coś ją urazi.
Zdecydujmy się wreszcie, czy chcemy walczyć ze stereotypami i idiotycznymi normami, czy dalej będziemy głupio łapać się w pułapki toksycznych schematów? Sorry, ja wolę żartującego Zagłobę, niż kolejnego machającego szabelką rycerza.