Wypadek radiowozu pod Warszawą. Kolejne szokujące relacje świadków
redakcja naTemat
10 stycznia 2023, 21:43·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 stycznia 2023, 21:43
Drugiego stycznia w Dawidach Bankowych na Mazowszu rozbił się radiowóz. Byłby to zapewne zwykły wypadek, ale w aucie były nastolatki, których nie powinno tam być. Polsat News rozmawiał z ich znajomymi oraz rodzinami, które zdradziły nowe szczegóły o zdarzeniu.
Reklama.
Reklama.
Do wypadku radiowozu z nastolatkami doszło w ubiegły poniedziałek niedaleko Pruszkowa
Po wypadku 17- i 19-latka doznały dosyć poważnych obrażeń. Policjanci nie wezwali nawet karetki. Jedna z nich nadal jest w szpitalu
Dziennikarzom Polsatu udało się uzyskać kolejne relacje świadków i rodziny poszkodowanych w sprawie tego zdarzenia
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, wypadek w Dawidach Bankowych, gdzie radiowóz uderzył w drzewo, szybko przestał być tak oczywistą sprawą, jak się na początku wydawało. Potem jednak okazało się, że na tyle wozu była 17-latka i 19-latka. Żadna z nich nie była osobą zatrzymaną. Wcześniej obie, wraz z grupą znajomych, zgłosiły służbom pożar traw. Ze strażą pożarną pojawiła się także policja.
Kolejne relacje rodziny i znajomych ws. wypadku w Dawidach Bankowych
– Dwuznaczne były niektóre te żarty. Takie, że "nie tylko takie koguty możemy włączyć" albo teksty o trójkącie. Niby, że chodziło o trójkąt odblaskowy, czy jest w samochodzie. Albo jak pytali o narkotyki, to w stosunku do jednej z poszkodowanych dziewczyn padło o przeszukaniu osobistym – opowiadał jeden z nastolatków. Jak dodał, "można było po rozmowie wywnioskować, że jedna z dziewczyn się spodobała policjantowi".
Głos zabrał także brat jednej z dziewczyn. – Wówczas poprosiła moją siostrę, żeby też wsiadała, bo sama nie chciała, stresowała się. Nie chciała siedzieć w tym radiowozie sama. No i moja siostra z nią weszła. Tam jej chłopak próbował ją jeszcze przytrzymywać, no ale dziewczyny wsiadły – opowiadał z rozmowie z telewizją.
W materiale Polsatu nie zabrakło też wypowiedzi jednej z matek. – Mi przychodzi tylko jedna myśl do głowy i nie chcę tego wypowiadać, bo to jest po prostu przerażające. To jest to, co moja córka powiedziała, jak już zdążyła troszkę ochłonąć: Mamuś, wiesz co – ja chyba się cieszę, że my się roztrzaskaliśmy o to drzewo, bo nie wiem, co oni chcieli zrobić. Oni nie mieli zamiaru zawracać – relacjonowała kobieta stacji.
Jedna z nastolatek nadal przebywa w szpitalu. Ma poważne obrażenia
Po wypadku 17- i 19-latka doznały dosyć poważnych obrażeń. Policjanci nie wezwali nawet karetki. U 17-latki zdiagnozowano złamanie kości nosowo-czaszkowej z przemieszczeniem, stłuczenia barku oraz szczęki. 19-latka nie trafiała do szpitala.
Dodajmy, że we wtorek dowiedzieliśmy się, że obecnie sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. "Uwzględniono nasz wniosek o zmianę prokuratury. Obecnie sprawę uprowadzonych nastolatek prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie" – poinformował mec. Roman Giertych na Twitterze, który reprezentuje jedną z dziewczyn.
Sprawą wypadku radiowozu zajęła się prokuratura w Warszawie
Co więcej, Komendant Stołeczny Policji zdecydował, że dowódca patrolu, który w Dawidach Bankowych rozbił radiowóz, został zawieszony w czynnościach służbowych.
A posłanki Kinga Gajewska i Aleksandra Gajewska z PO udały się na kontrolę pruszkowskim komisariacie. Jak przekazały po wyjściu, policjanci, którzy spowodowali wypadek, odjeżdżając z nastolatkami z piskiem opon, nie zgłosili włączenia "kogutów" do dyżurnego.
– Przekazane nam informacje jasno wskazują, że wobec policjantów powinny zostać wyciągnięte konsekwencje nie tylko służbowe, ale i prawne – dodała Aleksandra Gajewska.