nt_logo

Był dzieckiem, gdy zagrał w "Indianie Jonesie". Po latach wrócił i zdobył Oscara

Zuzanna Tomaszewicz

13 marca 2023, 01:30 · 2 minuty czytania
Ke Huy Quan sięgnął po statuetkę Oscara za rewelacyjny film "Wszystko wszędzie naraz" Daniela Kwana i Daniela Scheinerta. Zanim jednak stał się laureatem tej prestiżowej nagrody i zdobył zasłużone owacje, jego droga do sławy była długa i wyboista. Widzowie z pewnością pamiętają go z hitu "Indiana Jones i Świątynia Zagłady". Podczas tegorocznej gali rozdania nagród aktor miał okazję podziękować Stevenowi Spielbergowi za daną mu szansę.


Był dzieckiem, gdy zagrał w "Indianie Jonesie". Po latach wrócił i zdobył Oscara

Zuzanna Tomaszewicz
13 marca 2023, 01:30 • 1 minuta czytania
Ke Huy Quan sięgnął po statuetkę Oscara za rewelacyjny film "Wszystko wszędzie naraz" Daniela Kwana i Daniela Scheinerta. Zanim jednak stał się laureatem tej prestiżowej nagrody i zdobył zasłużone owacje, jego droga do sławy była długa i wyboista. Widzowie z pewnością pamiętają go z hitu "Indiana Jones i Świątynia Zagłady". Podczas tegorocznej gali rozdania nagród aktor miał okazję podziękować Stevenowi Spielbergowi za daną mu szansę.
Ke Huy Quan odebrał statuetkę Oscara za "Wszystko wszędzie naraz". Kiedyś wystąpił w serii "Indiana Jones" Stevena Spielberga. Fot. PATRICK T. FALLON / AFP / East News
  • Ke Huy Quan otrzymał Oscara za drugoplanową rolę w filmie "Wszystko wszędzie naraz".
  • Amerykański aktor wietnamskiego pochodzenia zdobył popularność dzięki rolom w produkcjach "Indiana Jones i Świątynia Zagłady" oraz "Goonies"

Ke Huy Quan zdobył Oscara

Ke Huy Quan udowodnił, że nigdy nie warto rezygnować ze swoich marzeń. 51-letni aktor zasłynął dzięki roli małego pomagiera Indiany Jonesa, gadatliwego Shorta Rounda, w filmie "Indiana Jones i Świątynia Zagłady" z 1984 roku. Kiedy debiutował na dużym ekranie u boku Harrisona Forda, miał zaledwie 12 lat.

W niedzielę Quan odebrał Oscara za rolę właściciela pralni Waymonda Wanga w filmie "Wszystko wszędzie naraz" w kategorii najlepszego drugoplanowego aktora. – Mamo, właśnie wygrałam Oscara!. Spędziłem rok w obozie dla uchodźców i wylądowałem tutaj. Nie wierzę, że mi ta historia przydarzyła się naprawdę. To właśnie amerykański sen. Trzeba wierzyć w swoje marzenia, a ja prawie się poddałem. Pamiętajcie, żeby wierzyć w swoje marzenia! – powiedział ze łzami w oczach przed publicznością zebraną w Dolby Theatre.

Przypomnijmy, że rok po premierze głośnej produkcji w reżyserii Stevena Spielberga dziecięcy gwiazdor dołączył do obsady filmu przygodowego "Goonies", w którym towarzyszył na planie m.in. Seanowi Astinowi (trylogia "Władcy Pierścieni" Petera Jacksona) i Joshowi Brolinowi ("To nie jest kraj dla starych ludzi").

Jako dorosły mężczyzna Jonathan Ke Quan miał problem ze znalezieniem ról w Stanach Zjednoczonych. Amerykański aktor wietnamskiego pochodzenia po nieudanych castingach zamienił aktorstwo na produkcję filmową. Pracę producenta wykonywał zarówno w Ameryce Północnej, jak i w Azji. Od czasu do czasu pomagał również zaprzyjaźnionym aktorom przygotowywać się do wyczynów kaskaderskich na ekranie.

Quan nie zapominał o swojej miłości do aktorstwa. Parę lat temu do gwiazdora "Indiany Jonesa"odezwali się reżyserzy "Wszystko wszędzie naraz", proponując mu rolę męża głównej bohaterki granej przez Michelle Yeoh ("Wiedźmin: Rodowód krwi").

Podczas 80. gali rozdania Złotych Globów Quan także odebrał statuetkę w kategorii "najlepszy aktor drugoplanowy". Na scenie odtwórca Waymonda Wanga wygłosił wzruszające przemówienie, zaczynając je od słów zaadresowanych do Spielberga.

– Wychowano mnie tak, bym nigdy nie zapominał, skąd pochodzę i kto dał mi pierwszą szansę – zaczął Quan. – Jestem bardzo szczęśliwy, że dziś znów mogę zobaczyć Stevena Spielberga. Steven, dziękuję – powiedział, a reżyser posłał mu buziaka.

– Przez tyle lat bałem się, że nie mam nic więcej do zaoferowania. Że cokolwiek bym nie zrobił, nigdy nie przewyższę tego, co osiągnąłem jako dziecko. Na szczęście po ponad 30 latach (red. od premiery "Świątyni Zagłady") dwóch facetów pomyślało o mnie. Pamiętali tamtego dzieciaka i dali mi drugą szansę – dodał łamiącym się głosem.