Lubuska policja wydała oficjalny komunikat w sprawie zatrzymania 34-letniego mężczyzny, który najprawdopodobniej podłożył pod dom 31-letniej kobiety w Siecieborzycach ładunek wybuchowy.
– Czynności przeprowadzone przez śledczych pozwoliły ustalić miejsce pobytu podejrzanego. W poniedziałek policjanci w przygotowanej wcześniej realizacji zatrzymali podejrzanego – przekazał podinsp. Marcin Maludy.
Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze oskarżyła mężczyznę o usiłowanie zabójstwa wielu osób przy użyciu materiału wybuchowego. Teraz podejrzany przebywa w areszcie tymczasowym, skąd będzie oczekiwał na pierwszą rozprawę.
Służby wciąż oczekują na wyniki szeregu ekspertyz z zakresu daktyloskopii, traseologii, biologii czy chemii. Zabezpieczono łącznie kilkadziesiąt śladów potwierdzających detonację ładunku.
Poza funkcjonariuszami z wydziału kryminalnego i dochodzeniowo-śledczego do działań zaangażowano także policjantów z Komendy Głównej Policji, koordynujących współpracę międzynarodową.
Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze wydał także specjalne oświadczenie, w którym przekazano, że 31-letnia Urszula opuściła już szpital. Jak podkreślono, dzięki natychmiastowej reakcji specjalistów udało się zapobiec niejednemu nieszczęściu.
"W pierwszych godzinach do akcji wkroczyli też ortopedzi, którzy zajęli się m.in. rękoma poszkodowanej. Następnie oczy pani Urszuli ratowali okuliści, a potem ponownie działali ortopedzi i chirurdzy" – czytamy.
To oznacza, że Urszula wraz z dziećmi będą mogły wracać do pełni sił w poczuciu bezpieczeństwa.
– Nie takiej sławy chcieliśmy. To spokojna wioska, specjalnie nic się u nas nie dzieje. To, co się stało, jest nienaturalne dla nas i dla całego społeczeństwa – powiedział w rozmowie z Katarzyną Zuchowicz Emil Poźniak, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Siecieborzycach.
Dla naTemat wypowiedział się także szwagier kobiety, Marcin Banaszkiewicz. Opowiedział o pracy Urszuli, która opiekuje się dziećmi w spektrum autyzmu. – Była dumna z postępów dzieci, którymi się opiekuje. Potrafiła opowiadać i w domu, i żonie przez telefon, jakie postępy robią jej podopieczni. Praca z dziećmi autystycznymi sprawiała jej prawdziwą radość – przyznał.