logo
W Gdyni radiowóz zdarzył się w taksówką. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Jaroslaw Jakubczak /Polska Press / East News
Reklama.
  • W piątek miał miejsce kolejny wypadek z udziałem policyjnego samochodu
  • Do zdarzenia doszło w Gdyni. Radiowóz zdarzył się z taksówką
  • Na szczęście nikt nie został poważnie ranny. Kierujący pojazdami byli trzeźwi
  • Lokalna policja przekazała, że policjant został ukarany mandatem karnym w wysokości 1500 zł
  • Do zdarzenia doszło dokładnie w piątek wieczorem. Jak relacjonują lokale media, radiowóz zderzył się z taksówką (dokładnie z autem jednej z firm, które świadczą usługi przewozowe przez aplikację) na skrzyżowaniu ulic Redłowskiej i Legionów w Gdyni.

    Zderzenie taksówki i radiowozu w Gdyni. Wysoki mandat dla policjanta

    Policjanci jechali na interwencję radiowozem oznakowanym, mieli włączone sygnały świetle i dźwiękowe. Gdy radiowóz wjechał na skrzyżowanie ul. Redłowskiej z ul. Legionów przy palącym się czerwonym świetle, doszło do kolizji z osobową toyotą. Podczas zdarzenia nikomu nic poważnego się nie stało – powiedziała portalowi trójmiasto.pl Jolanta Grunert z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni. Wszyscy byli trzeźwi.

    I dodała: "Policjant został ukarany mandatem karnym w wysokości 1500 zł". Z relacji portalu wynika, że uderzenie było dość silne, gdyż "obydwa pojazdy uległy znacznym uszkodzeniom".

    Jednak wypadek w Gdyni nie nie może równać się historii wypadku radiowozu pod Warszawą. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, wypadek w Dawidach Bankowych, gdzie radiowóz uderzył w drzewo, szybko przestał być tak oczywistą sprawą. Okazało się bowiem, że na tyle wozu była 17-latka i 19-latka. Żadna z nich nie była osobą zatrzymaną. Wcześniej obie, wraz z grupą znajomych, zgłosiły służbom pożar traw.

    Nie milkną echa wypadku radiowozu pod Warszawą

    W ubiegłym tygodniu Komendant Stołeczny Policji zdecydował, że dowódca patrolu, który w Dawidach Bankowych rozbił radiowóz, został zawieszony w czynnościach służbowych. Taka kara nie spotkała jednak drugiego mundurowego. Jak ustaliła "Wyborcza", policjant był tylko dwa miesiące po kursie podstawowym w policji i w dniu wypadku miał swój pierwszy dyżur.

    Wcześniej światło dzienne ujrzały także relacje znajomych nastolatek, które siedziały na tyle radiowozu. – Teksty policjantów miały taki podtekst erotyczny, jakby sobie flirtowali – usłyszeli dziennikarze Onetu.

    Głos zabrał także brat 17-latki, który stawił się na miejscu wypadku, by udzielić pomocy dziewczynom. – Radiowóz był rozbity, policjanci żartowali, śmiali się. Nie wyglądali na specjalnie przejętych. Dopiero kiedy powiedziałem, kim jestem, miny im zrzedły – powiedział dla "Faktu".