nt_logo

"Aftersun" pokazuje smutną prawdę o rodzicach. Za rolę ojca Mescalowi należy się Oscar

Zuzanna Tomaszewicz

05 lutego 2023, 17:49 · 4 minuty czytania
"Aftersun" to opowieść pokazująca rodzicielstwo oczami dziecka. W swoim debiutanckim filmie Charlotte Wells zabiera nas w podróż po wspomnieniach z wakacji, które nawiedzają dorosłą Sophie niczym duchy. Dopiero teraz zaczyna rozumieć swojego tatę i to, co stało się z nim po powrocie z Turcji. Za rolę ojca Paulowi Mescalowi należy się lśniący Oscar.


"Aftersun" pokazuje smutną prawdę o rodzicach. Za rolę ojca Mescalowi należy się Oscar

Zuzanna Tomaszewicz
05 lutego 2023, 17:49 • 1 minuta czytania
"Aftersun" to opowieść pokazująca rodzicielstwo oczami dziecka. W swoim debiutanckim filmie Charlotte Wells zabiera nas w podróż po wspomnieniach z wakacji, które nawiedzają dorosłą Sophie niczym duchy. Dopiero teraz zaczyna rozumieć swojego tatę i to, co stało się z nim po powrocie z Turcji. Za rolę ojca Paulowi Mescalowi należy się lśniący Oscar.
"Aftersun" to przejmujący film o relacji ojca i córki. Paul Mescal zasłużył na Oscara. Fot. kadr z filmu "Aftersun"
  • "Aftersun" to piękny debiut filmowy reżyserki Charlotte Wells. Fabuła dramatu skupia się na wspomnieniach dorosłej Sophie, która "cofa się w czasie" i ogląda stare nagrania z wakacji ze swoim ojcem Calumem.
  • Film opowiada o trudach rodzicielstwa i o tym, jaki wpływ na dziecko ma samopoczucie i sytuacja finansowa rodzica.
  • Paula Mescala (znanego z serialowej adaptacji "Normalnych ludzi" Sally Rooney) obsadzono w roli młodego taty. Za występ otrzymał zasłużoną nominację do Oscara w kategorii "najlepszy aktor". Statuetka Akademii Filmowej mu się należy.
  • Debiut Wells przywodzi na myśl styl francuskiej filmowczyni Claire Denis ("Niewierna" i "High Life") oraz Lynne Ramsay ("Nigdy cię tu nie było" i "Musimy porozmawiać o Kevinie").

"Aftersun" - szczery film o relacji ojca z córką (RECENZJA)

Pod koniec lat 90. (dokładnej daty nie znamy) 11-letnia Sophie i jej ojciec, Calum, wybierają się na wspólne wakacje do tureckiego kurortu. Wspomnienia z tamtych dni uchwycone zostały przez kamerę VHS, która służy dorosłej bohaterce do rozliczania się z własną przeszłością. Wakacje dziewczynki i jej taty na pierwszy rzut oka zdają się przyjemne. Grają razem w gry, chodzą na plażę, rozkoszują się lokalnymi atrakcjami. Z daleka - na nagraniach - wyglądają na szczęśliwych.

"Aftersun" prowadzi narrację z punktu widzenia Sophie granej przez Frankie Corio. Nastolatka jest bacznym obserwatorem próbującym swoim dziecięcym umysłem pojąć cały świat dookoła niej. Tym samym po cichu przygląda się poczynaniom taty, który został rodzicem w bardzo młodym wieku, a obecnie żyje w separacji. Calum nie jest być może ojcem idealnym, ale stara się za wszelką cenę ukrywać przed córką swoje problemy, udręki i żale.

Sophie wyczuwa narastające napięcie w ich relacji, lecz nie potrafi znaleźć jego przyczyny. Pod płaszczykiem radosnych wczasów kryje się niewysłowiony dramat Caluma. Jako widzowie musimy wytężyć wzrok, by dostrzec, że coś nie gra. Mężczyzna w wolnych chwilach ćwiczy Tai Chi, ma przy sobie stosik literatury samopomocowej i szczypie się z zakupami. Naocznym potwierdzeniem problemów taty Sophie jest scena, w której siedzi bez ubrań na łóżku (tyłem do kamery) i płacze z bezsilności.

Dopiero po latach Sophie zaczyna łączyć ze sobą kropki, dzięki którym może lepiej zrozumieć, dlaczego tamte wakacje potoczyły się tak, a nie inaczej (obiecuję nie rzucać większych spoilerów). Grzebie wśród wspomnień analizując je z zupełnie nowej pozycji. Z pozycji dorosłego mającego bagaż pełen doświadczeń.

Oczywiście stwierdzenie, że Sophie nie rozumie nic jako dziecko, byłoby błędne. Gdy dziewczynka gubi podczas nurkowania maskę, przeprasza swojego tatę, mówiąc mu, że rozumie, iż wyrzucił pieniądze w błoto. Calum nie reaguje na to złością. Ba, można rzec, że z jednej strony jest zaskoczony tak dojrzałym podejściem córki, z drugiej zaś nieco zmieszany tym, iż dziecko wie o jego problemach finansowych.

Dajcie Paulowi Mescalowi Oscara!

Wielopoziomowa świadomość, którą w debiutanckim filmie bawi się urodzona w Szkocji Charlotte Wells, sprowadza się do subtelnych, widocznych zwłaszcza w gestach, choć rzadko kiedy w rozmowach, emocji trójki bohaterów - małej Sophie, dużej Sophie i Caluma.

Reżyserka "Aftersun" z czułością podchodzi do tematu rodzicielstwa, nie odzierając go z jego wad. Tak właściwie skupia się na akceptacji tego, że bycie rodzicem - chcąc nie chcąc - często polega na popełnianiu błędów. Dorosła Sophie patrzy na nagrania z kamery, tak jakby chciała wejść w skórę swojego ojca, poczuć jego emocje i przy okazji mu wybaczyć.

Paul Mescal ("Normalni ludzie") odgrywa Caluma na tyle wiarygodnie, że już po pierwszych kilkunastu minutach filmu zaczynamy myśleć, iż mamy przed sobą prywatne nagrania z kaset. Nie dokument, a pamiątkę.

W interakcjach z równie wspaniałą ekranową towarzyszką, czyli Frankie Corio, irlandzki aktor wypada wyjątkowo naturalnie. W dialogach między nimi nie czuć zgrzytów – słucha się ich tak, jak przypadkowych rozmów rodziców z dziećmi, które możemy podsłuchać w komunikacji miejskiej.

Nominacja do Oscara dla Mescala (w kategorii "najlepszy aktor") nie powinna dziwić. Odtwórca Caluma już od czasów "Normalnych ludzi" nie bał się grać "surowymi" emocjami i oswajać się z ich wpływem na ruch oraz ciało. Uczucia współgrają u niego z fizycznością, a diabeł tkwi w detalach. Nie da się odwrócić od niego wzroku. Jest niemożliwy.

Debiut, o którym powinno się mówić

Wells nadaje snutej przez siebie opowieści nostalgiczną otoczkę, momentami wręcz oniryczną. Przydługie kadry w stylu francuskiej reżyserki Claire Denis uosabiają to, czym w codziennym życiu są dziury w pamięci. Widz "Aftersun" ma niby narzuconą rolę obiektywnego obserwatora, aczkolwiek Sophie, za którą podążamy, nie jest wiarygodnym narratorem. Podobnie jak my nim nie jesteśmy. Kiedy zwierzamy się komuś z naszych traum, jesteśmy subiektywni.

"Aftersun" wieńczy scena tańca do "Under Pressure" zespołu Queen i legendarnego piosenkarza Davida Bowiego. To moment kulminacyjny - spotkanie z duchami przeszłości, po którym nie da się nie uronić łzy. Wells operuje niedopowiedzeniami i domysłami. Nie odpowiada na pewne pytania, które z naszego punktu widzenia mogą wydawać się istotne. Koncentruje się za to na silnych emocjach bohaterów, na ich relacjach, a zwłaszcza na chwili, w której pozwalają sobie oni na zamknięcie bolesnego dla nich rozdziału w życiu.

Debiut Wells konfrontuje nas z niezwykle smutną prawdą o rodzicielstwie - o próbie dania dziecku szczęścia, którego rodzice sami nie potrafią dla siebie znaleźć. Po seansie nie będziemy w stanie wskazać palcem winnego. Po prostu się nie da. Współczujemy zarówno Calumowi, jak i Sophie. Widzimy w nich swoje odbicie.