Nie tylko Kamil Stoch (tu podczas sesji treningowej) dobrze zaprezentował się w konkursie drużynowym podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem.
Nie tylko Kamil Stoch (tu podczas sesji treningowej) dobrze zaprezentował się w konkursie drużynowym podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem. Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta
Reklama.
Po blamażu z Kuusamo i ostatnim 11. miejscu, nie mogliśmy mieć zbyt dużych oczekiwań przed drużynowymi zawodami Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Jednak polscy skoczkowie sprawili niespodziankę, nie tylko kibicom, ale i chyba sobie. Dobre skoki oddali Piotr Żyła (129 metrów) i Krzysztof Miętus (118 m). Wspaniale spisali się Maciej Kot (133 m) i Kamil Stoch (też 133 m). Dzięki temu z 26 punktami przewagi nad drugą Słowenią prowadziliśmy. Co ciekawe ostatnia była Finlandia, która chyba od dawna nie miała tak słabej formy.
Adam Małysz powtarzał zawsze, że trzeba oddać dwa równe skoki. W drugiej serii udało się to Piotrowi Żyle, który skoczył tylko pół metra krócej i pozwolił naszej drużynie utrzymać prowadzenie. Nieco słabiej spisał się Maciej Kot, który nie powtórzył fenomenalnego skoku z pierwszej serii i tym razem poszybował 127 metrów. Niestety zły przykład z kolegi wziął Krzysztof Miętus, który skoczył tylko 108 metrów. Przez internautów został porównany do Roberta Matei, który znany był z psucia ważnych skoków. Naszą ostatnią nadzieją był Kamil Stoch, który tak jak niegdyś Adam Małysz wziął na swoje barki ciężar oczekiwań i całe szczęście go uniósł – skoczył 130 metrów. Okazało się jednak, że to za mało na zwycięstwo i musieliśmy uznać wyższość Słoweńców. Jednak drugie miejsce to i tak ogromny sukces.
Dziś w skokach narciarskich duże znaczenie odgrywa system punktacji za warunki pogodowe i długość rozbiegu. Wcześniej sytuacja była jasna. Najczęściej wygrywał ten, kto skakał dalej. Zdarzało się, że ktoś upadał albo fatalnie lądował, wtedy miał odejmowane punkty. Niemniej jednak skoki narciarskie były przejrzyste. Teraz jest z nimi zupełnie inaczej. Może dojść do sytuacji, w której Kamil Stoch ląduje 10 metrów bliżej od Macieja Kota, a mimo tego ma wyższą notę. Dlaczego? Bo w jej skład wchodzą od niedawna dwa współczynniki. Siła wiatru i długość rozbiegu. O co w nich chodzi? Sprawdź w artykule, w którym wyjaśniamy tajniki nowej punktacji.