Kiedy oglądałem ostatnie gale przyznawania nagród filmowych lub ogłaszania nominacji, to miałem wrażenie, że największe brawa zawsze dostawała Michelle Yeoh. Co sprawia, że ta aktorka jest na topie od czterech dekad i uwielbiają ją miliony osób na całym świecie? Nawet nie wiem, od czego zacząć!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Michelle Yeoh zaczęła karierę dokładnie 40 lat temu – w 1983 roku jako 20-latka została Miss Malezji.
Stała się ikoną kina akcja i nadal nią jest. Znamy ją z mnóstwa produkcji, nie tylko filmów kung fu.
W tym roku jako pierwsza Azjatka może dostać Oscara za główną rolę – została nominowana za swój popis w filmie "Wszystko wszędzie naraz".
Ciekawostek o Michelle Yeoh, które sprawiają, że nie przestaje przybywać jej fanów, jest mnóstwo. Zebrałem te najważniejsze.
Choć Michelle Yeoh grała w filmach Japonkę ("Wyznania Gejszy") i Chinkę ("Jutro nie umiera nigdy"), to tak naprawdę pochodzi z Malezji. Urodziła się 6 sierpnia 1962 roku w Ipoh. Aczkolwiek, gwoli ścisłości - ma chińskie korzenie. Jej ojciec, Yeoh Kian-teik, był prawnikiem i politykiem Malezyjskiego Towarzystwa Chińskiego (zmarł w 2014 roku).
Uraz przekreślił jej karierę baletnicy, ale jej taneczne umiejętności nie poszły na marne
Michelle Yeoh miała zostać baletnicą - tak zawodowo, bo była nią od dziecka. Tańczyła bowiem od 4 roku życia. Studiowała na Królewskiej Akademii Tańca w Londynie (z rodzicami przeprowadziła się do Anglii, gdy miała 15 lat) - właśnie w klasie baletowej. Niestety przez uraz kręgosłupa musiała porzucić marzenia o zostaniu profesjonalną tancerką. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zdobyte wykształcenie i treningi pozwoliły jej tak dobrze grać w filmach akcji.
Nigdy nie uczyła się sztuk walki, ale znała się na choreografii (po urazie poszła też w tę stronę) i była też odpowiednio zwinna oraz elastyczna. Miała też świetnych nauczycieli – szkolił ją m.in. Jackie Chan, który też de facto nie był mistrzem kung fu, ale potrafił to perfekcyjnie zagrać. Co ciekawe, Michelle Yeoh bardzo rzadko korzysta z pomocy dublerów, więc na ekranie zwykle widzimy jej popisy kaskaderskie.
Michelle Yeoh nie jest teraz na fali. Ona od zawsze była na fali i grała w wielu głośnych filmach i serialach
Niektórzy widzowie oglądając "Wszystko wszędzie naraz" pewnie się zastanawiali: "skąd kojarzę tę aktorkę?". Z mnóstwa filmów i seriali. Zarówno tych z bijatykami, jak i tych bez ciosów i kopniaków, bo wbrew pozorom, potrafi być też zmysłowa i romantyczna. Gra też często kobiety u władzy, nie zawsze tak dosłownie, ale też takie, które lubią sprawować kontrolę (ciekawe czy wtedy trochę wzoruje się na matce).
Pierwszy do głowy przychodzi rzecz jasna megahit "Przyczajony tygrys, ukryty smok" Anga Lee z 2000 roku, ale występowała też filmie s-f "Babilon A. D." iserialu "Star Trek: Discovery", komediach romantycznych "Bajecznie bogaci Azjaci" i "Last Christmas" czy dramatach jak "Wyznania gejszy" i "Lady". Ma też koncie "obowiązkowy" punkt w portfolio każdego aktora - występ w filmie Marvela, jakim był w jej wypadku "Shang Chi i legenda dziesięciu pierścieni".
Jej kariera wystrzeliła w kosmos nie za sprawą wygranych w konkursach miss czy początkowych filmach kung fu, w których występowała na pęczki jeszcze jako Michelle Khan (w "Yes, Madam!" z 1985 roku dostała pierwszą główną rolę, grała też np. z Jackie Chanem w trzeciej i czwartej części "Policyjnej opowieści", pojawiła się nawet w epizodzie "Karate Kid"). Stało się to dzięki filmowi "Jutro nie umiera nigdy" z 1997 roku. Wtedy też przyjęła znany nam pseudonim artystyczny (tak naprawdę nazywa się Yeoh Choo Kheng).
Pierce Brosnan nazwał ją "kobiecą wersją Jamesa Bonda", ale to za mało powiedziane. To było jeszcze w XX wieku, a ona dalej gra w filmach akcji
W słynnym filmie z Piercem Brosnanem nie była tam kolejną "dziewczyną Bonda", pojawiającą się na ekranie w tylko w jednym celu. Wcieliła się w postać chińskiej agentki, która także dokonywała niemożliwych rzeczy i partnerowała 007 nie tylko pod prysznicem, ale i w jego akcjach. Wcześniej może i były podobne postacie kobiece, ale Wai Lin była pierwszą bohaterką tej serii będącą na równi z Jamesem Bondem.
Pierce Brosnan był pod tak wielkim wrażeniem nie tylko jej zaangażowania czy umiejętności aktorskich, ale też jej "zdolności bojowych" i nazwał ją "kobiecą wersją Jamesa Bonda". Nigdy nie zagrała w damskim odpowiedniku tego filmu, ale i tak okrzyknięto ją najlepszą bohaterką kina akcji wszech czasów. Stało się to w 2008 roku, ale za wiele się nie zmieniło.
Nawet jeśli pojawiły się konkurentki, jak m.in. Scarlett Johansson, Gal Gadot, Charlize Theron, to przypomnę, że aktorka ma 60 lat i nadal gra waleczne heroski (to słowo brzmi lepiej niż "heroina") w filmach i serialach. Np. Lucy Liu już dawno nie pojawiła się takiej roli, a też przez lata była jedną z największych azjatyckich gwiazd kina akcji (muszę jednak trochę to lekko uzupełnić, bo w przyszłym roku wcieli się w postać Kalypso w filmie "Shazam! Gniew bogów").
Tymczasem Michelle Yeoh w zeszłym roku w "Rodowodzie smoka", prequelu serialu "Wiedźmin", wywijała mieczem i niestety Netflix nie dał jej bardziej rozwinąć skrzydeł. Zrobiła to za to w filmie, za który jest nominowana do Oscara. Pokazała co potrafi – zarówno aktorsko, jak i "bojowo". I na 99 procent dostanie statuetkę, bo już zgarnęła mnóstwo nagród za zagranie Evelyn Wang (m.in. Złoty Glob i Saturna).
Michelle Yeoh ma szanse zostać pierwszą Azjatką, która zgarnie Oscara. Jej kariera dalej się rozkręca – m.in. pojawi się w kolejnych częściach "Avatara"
Byłoby to ukoronowaniem jej kariery, ale też historyczny wyczyn – jeszcze żadna Azjatka nigdy nie dostała Oscara za główną rolę (nominacji zresztą też). Nie tylko pod tym względem byłoby to wyjątkowe wydarzenie. Kategoria pierwszoplanowych ról kobiecych jest jedną z najbardziej "białych" – ostatnią aktorką o innym kolorze skóry, która dostała pozłacaną statuetkę, była Halle Berry. Miało to miejsce to ponad 20 lat temu. W 2002 wygrała za występ w filmie "Czekając na wyrok".
Jednak Michelle Yeoh w żadnym wypadku nie osiądzie na laurach. Już zresztą ma dalekosiężne plany. W tym roku wystąpi w serialu Netfliksa "The Brothers Sun", a także "American Born Chinese" na Disney+. Wkrótce powróci też jako kapitan Philippa Georgiou w "Star Trek: Section 31" i zagra też w dwuczęściowej, nowej wersji musicalu "Wicked", gdzie wcieli się w postać Madame Dokropnej (to historia na podstawie "Czarnoksiężnika z krainy OZ", ale opowiedziana z perspektywy wiedźm). Będzie też gwiazdą kolejnych sequeli "Avatara" - w 3., 4., i 5. części zagra doktor Karinę Mogue.
Jak Michele Yeoh udaje się być wciąż na topie mimo kultu młodości? Mantra, medytacja i życie w zgodzie z własnym ciałem
Z Michelle Yeoh poza filmami również bije moc. Na czerwonych dywanach jest zawsze elegancka i dostojna, ale też potrafi pokazać pazury. Na niedawnej gali wręczenia Złotych Globów "uciszyła" (a właściwie kazała, by się zamknęła) pianistkę, która chciała muzyką dać sygnał, by kończyła swoje przemówienie. Nie ma jednak na koncie żadnych skandali – nie wiem, czy to kwestia tego, że jest buddystką, czy po prostu jest silną i mądrą kobietą, która nie dała się zwariować Hollywood.
Wbrew ogólnym trendom w Fabryce Snów udowodnia, że nie tylko młode aktorki nadają się do filmów – akcji i w ogóle. To podejście też się zmienia, ale to między innymi jej zasługa. W zeszłym roku otworzyła się w wywiadzie dla "Los Angeles Times" o tym, jak udaje jej się być "cool" mając 60 lat. Okazało się, że Malezyjka dopiero teraz w pełni pokochała i zrozumiała swoje ciało.
Michelle Yeoh przyznała, że zaczyna dzień od mantry i medytacji, a także... przepraszania swojego ciała za kontuzje, które nadal się odzywają. "Mówię mojemu ciału: Przepraszam. Wybacz mi za wszystko, co ci zrobiłam. I dziękuję" – przyznała w rozmowie. Dopiero wtedy wstaje z łóżka. Brzmi to osobliwie, ale jak widać, przynosi efekty.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Będąc w moim wieku możesz dostrzec, jak (ciało) dosłownie przelatuje ci przez palce, ponieważ nie jesteś już najmłodsza. Najgorsze jest to, że ludzie myślą: "Och, ona nie wygląda już tak, jak wtedy, gdy miała 20 lat, więc fizycznie nie może robić tych samych rzeczy". Teraz jestem mądrzejsza i wiem, jak mogę utrzymywać swoją kondycję. Jestem tak samo sprawna, jak wcześniej, ponieważ wiem, jak dbać o siebie znacznie lepiej niż wtedy, gdy byłam młodsza.