Każdy aktor czeka na swój przełom. Austin Butler czekał na swój długo. Przez lata rozkochiwał nastolatki w serialach młodzieżowych, ale gdy dorósł, długo nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Chciał to wszystko rzucić. Aż w końcu zjawił się słynny reżyser Baz Luhrmann i odkrył w nim i Elvisa Presleya, i niewiarygodny talent. Dziś Austin Butler ma 30 lat i właśnie powalił świat na kolana w roli Króla Rock And Rolla, którą przepłacił zdrowiem. Zapamiętajcie to nazwisko: Butler jest prawdziwym aktorskim objawieniem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Austin Butler gra Elvisa Presleya w filmie "Elvis" Baza Luhrmanna. Swoją rolą powalił na kolana widzów i krytyków – już mówi się o nominacji do Oscara
30-letni Austin Butler zaczynał w serialach dla nastolatków, m.in. "Hannah Montana", "iCarly" czy "Zoey 101"
Butler grał również w serialu "Pamiętniki Carrie", a także w filmie "Pewnego razu... w Hollywood" Quentina Tarantino oraz "Truposze nie umierają" Jima Jarmuscha
Butler intensywnie przygotowywał się do roli Elvisa Presleya: zmienił głos, na dwa lata odciął się od rodziny i przyjaciół. Przypłacił to zdrowiem
Rewelacyjna rola Butlera w filmie "Elvis" może być przełomem w jego karierze
Prywatnie Austin Butler przez niemal 9 lat był związany z aktorką Vanessą Hudgens, a obecnie spotyka się z Kaią Gerber, córką Cindy Crawford
Długo nie pojawia się na ekranie w pełnej krasie. Elvisa Presleya widzimy tylko w krótkich urywkach scen, typowych dla rozbuchanego i chaotycznego stylu Baza Luhrmanna. Tu fragment twarzy, tu plecy, tu Elvis upadający na podłogę w ostatnich latach życia. Luhrmann testuje naszą cierpliwość, bo dobrze wie, że im bardziej "wygłodniali" będziemy, tym większe wrażenie zrobi na nas wejście Króla Rock and Rolla.
Dlatego gdy Austin Butler pojawia się na scenie w różowym garniturze, zawadiacko ułożonych włosach i z gitarą w ręku, wstrzymujemy oddech. Toż to młody Elvis Presley jak żywy!
I nagle dzieje się magia. Elvis zaczyna swój występ. Gdy aktor – niczym rasowe zwierzę sceniczne, jakim był legendarny muzyk – śpiewa głębokim głosem, żywiołowo tańczy i uwodzicielsko rusza biodrami, a podekscytowane kobiety na widowni zaczynają przeraźliwie krzyczeć, jesteśmy świadkami narodzin dwóch gwiazd: Elvisa Presleya i Austina Butlera.
Od Disneylandu do "Hannah Montany"
Urodzony w 1991 roku Austin Butler wychował się w cieniu Disneylandu. Dosłownie. To w jego małej ojczyźnie, mieście Anaheim w Kalifornii, mieści się królestwo Myszki Miki i Kopciuszka. On i jego o 5 lat starsza siostra Ashley wcale nie bywali tam jednak często. Jak wyjawił aktor w wywiadzie dla amerykańskiego "Vogue" w kwietniu, jego rodzina "nie miała za dużo pieniędzy".
Sytuacji finansowej Butlerów nie poprawił fakt, że rodzice – Lori, która prowadziła w domu żłobek oraz David, rzeczoznawca majątkowy – rozwiedli się, gdy Austin miał siedem lat. Dzieci raz spały u ojca, a raz u matki, która od czasu do czasu rzucała się na wejściówki do Disneylandu i zabierała je na jeden dzień do kolorowego świata baśni. Butler jeszcze wtedy nie wiedział, że w przyszłości Disney będzie opłacał jego rachunki.
Dopiero gdy Austin miał 13 lat, zaczął myśleć o aktorstwie. Właściwie to aktorstwo przyszło do niego. Na jarmarku w hrabstwie Orange podszedł do niego reprezentant firmy zarządzającej aktorami, który zauważył w nastolatku potencjalną gwiazdę. Nic dziwnego, uroda Butlera robi wrażenie po dziś dzień: jasnowłosy i jasnooki wygląda jak idealny filmowy amant.
Nastoletni Austin poszedł na casting, zagrał w reklamie i posłuchał rady zawodowców: zaczął brać lekcje aktorstwa. Wszystko potoczyło się szybko: Butler dostał swoją pierwszą rolę w serialu Nickelodeona "Szkolny poradnik przetrwania" (zagrała w nim również jego siostra Ashley), a jego koleżanka z planu, Lindsey Shaw, zapoznała go ze swoim managerem Patem Cutlerem.
Wtedy wszystko się zmieniło. Austin chodził od castingu do castingu i dostawał kolejne małe role w nastoletnich produkcjach. Były "iCarly" i "Zoey 101" z młodszą siostrą Britney, Jamie Lynn Spears, obie produkcje Nickelodeonu. Było "Co gryzie Jimmy’ego?" Cartoon Network, były "Ruby & the Rockits" stacji ABC.
Ale był też prawdziwy hit i to wspomnianego już Disneya: słynna "Hannah Montana" Disney Channel z Miley Cyrus, serial, na którym wychowało się wielu z nas. Jako Derek Hanson Austin Butler pojawił się gościnnie w dwóch odcinkach i zachwycił ówczesne nastolatki swoją burzą tlenionych włosów à la młody surfer, która była fryzjerskim hitem wśród młodych chłopaków we wczesnych lat 2000.
O pracy aktora mówił w 2008 roku w wywiadzie w "Portrait" (miał wówczas 17 lat): "Nie jest to takie proste, jak się wydaje (w rzeczywistości jest to dość trudne, ale uczenie się swojego fachu daje dużo frajdy!"). Mam wrażenie, że aktorzy są pochopnie oceniani i musisz nauczyć się nie brać rzeczy do siebie. Również długie przebywanie z dala od ludzi, których kochasz, może być smutne". To ostatnie zdania okaże się dla niego prorocze.
Aktorski kryzys chłopaka Carrie Bradshaw
Dzisiaj Austin Butler niechętnie opowiada o swoich początkach w show-biznesie. Mimo że w serialach i programach dla nastolatków zaczynały najpopularniejsze dziś gwiazdy (Zendaya, Ryan Gosling, Miley Cyrus, Britney Spears, Olivia Rodrigo), to dla wielu nie jest to powód do dumy. W końcu Disney Channel i Nickelodeon wciąż kojarzą się z obciachem, kiczowatymi początkami wieku i żenującym dla każdego okresem dojrzewania.
Jednak Butler ma do tego trochę inny stosunek. – Byłem trochę zażenowany niektórymi rzeczami, które musiałem zrobić, ale gdzieś musiałem zdobyć umiejętności. Postanowiłem więc traktować każdą z tych prac jako drogę do rozwoju – mówi dziś w "Vogue".
Mniejszych i nieco większych ról miał sporo. W swojej filmografii (w której przeważają role telewizyjne, a ról w filmach jest dzisiaj łącznie jedenaście) Austin ma również m.in. "Czarodziejów z Waverly Place", "CSI", "Switched at Birth", "Obcego na poddaszu" czy "Boską przygodą Sharpay". Nie są to imponujące tytuły.
Przełomem mogły być dla niego "Pamiętniki Carrie", serial (kiczowatej) stacji CW, który był prequelem kultowego "Seksu w wielkim mieście", ale tak się nie stało. Nastoletnią Carrie Bradshaw zagrała AnnaSophia Robb, a Austin Butler wcielił się w ujmującego przystojniaka Sebastiana Kydda, jej licealną miłość. Jednak mimo że show zostało skasowane po dwóch sezonach, to właśnie wtedy Butler rozkochał w sobie wiele widzek i widzów, którzy dziś masowo pójdą do kin na "Elvisa" i tylko dla niego.
Butler był coraz bardziej zrezygnowany. Nic się nie działo, nie dostawał poważnych ról, o których marzył. 2018 rok był dla niego rokiem krytycznym. W "Vogue" mówi wprost: poczuł wówczas nudę i stagnację. Poważnie myślał nad rzuceniem aktorstwa i zajęciem się reżyserią. Kupił już nawet "najlepszą kamerę, na jaką było go stać".
Ale jak to często bywa w momentach zwątpienia, pojawiła się (w końcu!) ciekawa propozycja. Tym razem teatralna. Butler jeszcze nawet nie przewidywał, jak bardzo zmieni się jego życie.
Austin Butler, gwiazda Broadwayu
Nieco tydzień po kupnie kamery agent Butlera zadzwonił do niego z informacją, że na Broadwayu planują wznowienie znakomitego dramatu "Zimna śmierć nadchodzi" ("The Iceman Cometh") Eugene'a O’Neilla z legendą kina Denzelem Washingtonem w obsadzie. Sztuka miała być wystawiana przez 14 tygodni w Bernard B. Jacobs Theatre w Nowym Jorku.
To było to! Butler, który do każdego projektu podchodzi niezwykle poważnie i hołduje (często krytykowanemu) aktorstwu metodycznemu, złapał nową kamerę i razem ze swoim nauczycielem aktorstwa nagrał krótki film, który wysłał reżyserowi sztuki George'owi C. Wolfe.
Dostał rolę. Postanowił dać z siebie wszystko i jeszcze więcej w końcu o tym zawsze marzył: o byciu prawdziwym aktorem, jak jego idol James Dean. I udało się.
Jako 18-latek z problemami, Don Parritt, zachwycił krytyków. Niewiele debiutujących na Broadwayu artystów może pochwalić się tak imponującą recenzją, jak ta, którą napisał krytyk Hilton Als w "New York Times": "Chociaż w inscenizacji George'a C. Wolfe'a (...) jest wielu wykonawców, to aktor jest tylko jeden i nazywa się Austin Butler". Co więcej, było to pierwsze zdanie recenzji.
"Większość wykonawców chce być dostrzeżona za wszelką cenę, ale aktorzy – przynajmniej ci, którzy są tak dobrzy jak Butler – są zarówno zdeterminowani, jak i zrelaksowani w swoim dążeniu do celu, jakim jest oddanie sprawiedliwości tekstowi dramaturga oraz jednoczesne wniesienie swojego wkładu w życie opowieści" – pisał Als. Jak ocenił, Butler ma potencjał "wielkiego artysty".
Rola w sztuce na Broadwayu dodała Butlerowi skrzydeł. To wtedy zaczął zerkać w kierunku wybitnych reżyserów – w końcu chciał być aktorem przez wielkie "A". Na jego drodze pojawili się Jim Jarmusch i Quentin Tarantino. U tego pierwszego zagrał w "Truposze nie umierają", u drugiego – w głośnym "Pewnego razu... w Hollywood".
W filmie o zabójstwie Sharon Tate, który w 2020 roku otrzymał dziesięć nominacji do Oscara (z czego dwie zamieniły się w statuetki, w tym dla Brada Pitta), wcielił się w Texa Watsona, fikcyjnego członka sekty Charlesa Mansona. Długowłosy, chudy, niemal nie przypomina w nim siebie – poświęcenie do roli zacznie być jego znakiem rozpoznawczym.
To właśnie Austin Butler wygłasza jedną z najbardziej pamiętnych kwestii w całym "Pewnego razu... w Hollywood". Gdy naćpany Cliff Booth (Pitt) zastanawia się, czy Tex jest prawdziwy, czy może raczej jest wytworem jego wyobraźni, Watson wypala w iście tarantinowskim stylu: "I’m as real as a donut, motherfucker".
"Musisz zagrać Elvisa!"
Butler był już na dobrej aktorskiej drodze, ale rola, która zmieni wszystko, było jeszcze przed nim. W "Vogue" utrzymuje, że o zagraniu Króla Rock And Rolla pomyślał już w 2018 roku, gdy po występach na Broadwayu wrócił do Los Angeles.
Jechał wtedy samochodem z Vanessą Hudgens, gwiazdą "High School Musical" i "Zamiany z księżniczką", wówczas swoją dziewczyną (para była razem przez niemal dziewięć lat i rozstała się w 2020 roku ku rozpaczy fanów i tabloidów), gdy w radiu usłyszał "Blue Christmas" Elvisa Presleya. Zaczęli śpiewać. aż w pewnym momencie Hudgens miała wykrzyknąć: "Musisz zagrać Elvisa!".
Austin Butler nie tylko jest fizycznie podobny do legendarnego muzyka, potrafi też śpiewać oraz grać na gitarze i pianinie. Uznał więc, że to dobry pomysł. Już miał walczyć o prawa do historii Presleya, gdy usłyszał, że nad scenariuszem do biografii Króla pracuje Baz Luhrmann, australijski reżyser-wizjoner, twórca kultowych "Romeo i Julii" z Leonardem DiCaprio i Claire Danes oraz "Moulin Rouge!", a także "Wielkiego Gatsby'ego" czy "Australii". Wtedy poczuł, że to przeznacznie i podjął decyzję: dla roli Elvisa poświęci wszystko.
I słowa dotrzymał. Butler najpierw przesłuchał całą dyskografię Króla, a następnie nagrał w sypialni swoją własną wersję "Love Me Tender". Ale nie był zadowolony. W "Vogue" mówi wprost: to było jedynie naśladowanie, to nie było prawdziwe. Wówczas pomyślał, co łączy go z Elvisem. Prawda była bolesna: śmierć matki.
W 2014 roku Lori Butler, matka Austina, która zamknęła własny biznes, aby wesprzeć jego karierę i którą aktor nazywa swoją najlepszą przyjaciółką, zmarła na raka. 56 lat wcześniej, w 1958 roku, swoją ukochaną matkę, Gladys Presley, stracił Elvis. 46-latka zmarła na zawał serca. Obaj mieli wówczas 23 lata.
Butler znowu poczuł, że to przeznaczenie. – Wówczas stało się to dla mnie wyjątkowo osobiste – mówił w "Today". Tej samej nocy usiadł przy pianinie w samym szlafroku i zaczął improwizować. Poczuł wówczas, że musi zaśpiewać "Unchained Melody". – Zawsze śpiewałem ją do kochanki. Tej nocy zaśpiewałem ją mamie. Nie próbowałem wyglądać i brzmieć jak Elvis. Nic nie próbowałem zrobić, jedynie wziąć te emocje i przekuć je w piosenkę – mówił w "Vogue".
Gdy nagranie obejrzał Baz Luhrmann, wiedział, że ma swojego Elvisa. Odrzucono kandydatury znacznie popularniejszych aktorów: Milesa Tellera, Ansela Elgorta czy Harry'ego Stylesa. I wtedy zrobiło się ekstremalnie.
Panie i panowie, przed wami Elvis Presley
Hollywood lubi aktorów, którzy poświęcają się roli w stu procentach. To ich zauważają przyznające prestiżowe nagrody gremia, to nimi zachwycają się media. Takimi artystami są chociażby laureaci Oscara Jared Leto i Christian Bale. Ekstremalne metamorfozy i zatracanie się w postaci (niekiedy aż do utraty poczucia rzeczywistości) są jednak coraz głośniej krytykowane. Teraz do grona zwolenników Metody dołączył Austin Butler.
Opowieści aktora o przygotowaniach do roli w filmie "Elvis" niektórym zaimponują, innych z lekka przerażą. Na początek Butler przefarbował swoje jasne włosy na czarno i zaczął ćwiczyć południowy akcent oraz niski głos Presleya (którym zresztą mówi do dziś – jak stwierdził w "Entertainment Tonight", w ciągu dwóch lat "bycia" Elvisem jego usta przyzwyczaiły się do innego sposobu mówienia i jest on już dla niego naturalny; nie brakuje jednak głosów niedowierzania i teorii, że to sprytny zabieg promocyjny). To jednak był pikuś.
Nie wszystko poszło zgodnie z planem. Rozpoczęła się pandemia COVID-19, a Tom Hanks, który w "Elvisie" wciela się w kontrowersyjnego managera Presleya, pułkownika Toma Parkera, był jedną z pierwszych zakażonych gwiazd. Zdjęcia zostały wstrzymane, ekipa rozjechała się do domów, w których zamknęła się na czas lockdownu. Jednak nie Butler. Aktor uznał, że gdy teraz wróci do normalnego życia, wszystko będzie stracone.
Został w Australii, w której był zupełnie sam. Zamknął się w domu w Gold Coast i nie wychodził z roli. Niczym w filmach detektywistycznych porozwieszał na ścianach zdjęcia Elvisa, codziennie ćwiczył głos i gesty Króla Rock and Rolla. Odseparował się od rodziny i przyjaciół, zupełnie zniknął. – Były dni, kiedy czułem się samotny. W pewnym momencie spędziłem trzy miesiące bez żadnego uścisku. To było naprawdę trudne – wspominał w "Vogue".
W końcu zdjęcia wznowiono. Butler nie odpoczywał ani na chwilę: przymierzał niezliczone stroje, śpiewał (w pierwszej części filmu słyszymy głos aktora, a na oficjalnym soundtracku możemy usłyszeć jego wersję "Trouble"), tańczył, wpadał w muzyczne transy, niczym sam Presley, studiował biografię muzyka. Co było dla niego najtrudniejsze? Z racji, że z natury jest nieśmiały i zdystansowany, stresowały go sceny występów przed liczną publicznością. Pomógł mu fakt, że Elvis był nieśmiały jako dziecko. Skoro sam Król pokonał strach, to on, Austin Butler, przecież też może.
Praca nad "Elvisem" była dla Butlera wyczerpującym, dwuletnim maratonem. Do tego stopnia, że po zakończeniu zdjęć aktor trafił do szpitala w stanie wyczerpania. – Moje ciało po prostu zaczęło się wyłączać – mówił w "GQ". Przez tydzień był przykuty do łóżka.
Zresztą nadal nie może się odnaleźć. – Wciąż siebie szukam – przyznał w wywiadzie w "Colliderze", tuż przed premierą "Elvisa". – Nie widziałem nikogo przez dwa lata, kiedy kręciłem film lub pracowałem nad nim. Nie wiesz, co ze sobą później zrobić. To naprawdę dziwne – dodał.
Będzie Oscar za "Elvisa"?
Butler poświęcił Elvisowi dwa lata życia, ale opłacało się. Krytycy, nawet ci, którzy negatywnie oceniają film Baza Luhrmanna, w jednym są zgodni: Austin jest w "Elvisie" wybitny i oto narodziła się gwiazda kina.
"Aktor jest fenomenalny w scenach muzycznych, które są największym plusem filmu 'Elvis'. Śpiewa (...), tańczy i mówi jak Presley, a na scenie kipi energią i seksualnością. Jest do bólu fizyczny: poci się, płacze, dyszy. Jest elektryczny, nie można oderwać od niego wzroku" – pisaliśmy w recenzji w naTemat.
I dodaliśmy: "Butler nie jest jednak jedynie naśladowcą (...). Aktor sięga po coś więcej, niż atrybuty kulturowej ikony: emocje. W jego oczach są marzenia i tęsknota, smutek i samotność, romantyzm i namiętność, sceniczna dzikość i wrażliwość. Nie jest jedynie legendą, jest człowiekiem".
Raczej nie ma wątpliwości, że Butler zostanie nominowany do Oscara. Niektórzy już mówią o nim jako o zwycięzcy. Dla aktora najbardziej liczyło się jednak zdanie rodziny Elvisa Presleya. Zarówno żona Króla Priscilla Presley i jego córka Lisa Marie Presley, jak i wnuczka Riley Keough, są zachwycone Butlerem, o czym mówią głośno i chętnie. Lisa Marie odgraża się nawet, że jeśli 30-latek nie dostanie Oscara, to w akcie protestu... "zje własną stopę".
A co dalej dla samego Butlera? Niedawno zapewnił sobie rolę w kolejnym głośnym filmie: drugiej części nagrodzonej sześcioma Oscarami "Diuny" Denisa Villeneuve. Dołączy do imponującej obsady (Timothée Chalamet, Zendaya, Rebecca Ferguson, Josh Brolin, Javier Bardem, Stellan Skarsgård, Dave Bautista, Christopher Walken, Florence Pugh, Léa Seydoux) i zagra jedną z kluczowych postaci w powieściach Franka Herberta: Feyda Rauthę, nikczemnego bratanka Vladimira Harkonnena, wroga Paula Atrydy.
Prywatnie również ułożył sobie życie na nowo. Po zakończeniu 9-letniego związku z Vanessą Hudgens związał się z o 10 lat młodszą Kaią Gerber, córką supermodelki Cindy Crawford, również modelką (wcześniej łączony był również z Lily-Rose Depp, córką Johnny'ego Deppa). W maju pojawili się razem na Met Gali, na której nie szczędzili sobie uczuć i byli jedną z najchętniej fotografowanych par.
Butler, który dał się już poznać jako wyjątkowo oddany roli aktor i pełen profesjonalista, stara się żyć zgodnie z radą Toma Hanksa. – Kręcenie filmu (...) to niekończący się maraton. Ciało i psychika są bardzo obciążone. Dusza aktora korzysta na codziennych ucieczkach. Jak film, którego nigdy wcześniej nie widziałeś czy wędrówka na położoną w oddali górę – powiedział mu kolega z planu filmu "Elvis" cytowany przez "Vogue".
Butler stara się więc żyć. Unika mediów społecznościowych, rzadko mówi w wywiadach o swoim życiu prywatnym. Uprawia sporty, czyta książki (najchętniej te o duchowości), medytuje na plaży, odwiedza porozrzucaną po Stanach Zjednoczonych rodzinę. Jest jednak gotowy na każde aktorskie wyzwanie. W końcu o tym zawsze marzył, a hollywoodzki Olimp dziś stoi przed nim otworem.